Długie dojrzewanie wina musującego na osadzie wynikać może z planu samego winiarza, jego cierpliwości albo lenistwa. Czasami dochodzą jeszcze konieczne do załatwienia formalności.
Tekst i zdjęcia: Maciej Nowicki
Fanom polskiego winiarstwa, serowarstwa i gastronomii rodziny Lorków przedstawiać nie trzeba, a nawet nie wypada. Ale i tak to zrobię. Od kilkunastu lat w małopolskich Pogorzanach (Beskid Wyspowy) prowadzą gospodarstwo agroturystyczne Koziarnia, a powstające tam sery (w tym najsłynniejszy Camlorek) doczekały się już statusów kultowych. Jeszcze większą rozpoznawalność dało im otwarcie sezonowej restauracji Restobar Ogień. Potrawy robione wyłącznie na żywym ogniu zapoczątkowały pielgrzymki foodiesów z całego kraju. Miejsce stało się też wzorem dla wielu innych projektów tego typu, by wspomnieć Linie w Ogniu czy Żar Wino. Przez kilka lat działalności przez kuchnię Restobaru przewinęło się wielu znakomitych kucharzy. Dziś na stałe gotują tu Pavel Portoyan i Maksymilian Gotowanko.
Pierwsze musiaki
Otwarcie Ognia zmobilizowało Lorków do sformalizowania rozpoczętej wcześniej działalności. Marcin już w 2005 roku zasadził bowiem pierwsze krzewy winorośli i od tego czasu stopniowo powiększał nasadzenia, w międzyczasie usuwając część mało perspektywicznych odmian, a dosadzając te zdecydowanie popularniejsze (jak johanniter). Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale wspólnie z Jackiem Chrobakiem (Winnica Kępa Wiślicka) byli pierwszymi producentami, którzy na Konwencie Polskich Winiarzy w 2010 roku przedstawili swoje debiutanckie wina musujące produkowane metodą tradycyjną. Marcin znany jest jednak z tego, że nieustająco realizuje nowe projekty (aktualnie wznosi budynek destylarni), nie miał więc głowy do sformalizowania samej produkcji wina. Musiaki powstawały dalej, ale nieregularnie, a wszystkie wyprodukowane butelki trafiały na dalsze dojrzewanie do starej piwnicy winiarskiej oddalonej od miejsca zamieszkania Lorków o dobrych kilkanaście kilometrów.
Sukces kupaży
Nawet gdy wreszcie zdecydowano o oficjalnym wejściu na rynek – stało się to w 2020 roku! – do sprzedaży trafiły wina musujące z ostatnich przed debiutem roczników. Liczba mnoga jest nieprzypadkowa. Wina Lorków były pierwszymi kupażami roczników wśród polskich win musujących i z miejsca zrobiły piorunujące wrażenie. Sekt 2017/2018 (taką terminologię stosował wówczas producent) imponował strukturą i dojrzałym owocem, a jego sukces powtórzył także następca, 2019/2020. W każdym przypadku były to wina powstające metodą Merreta – a więc z drugą fermentacją w butelce, ale bez usuwania osadu drożdżowego, zamknięte kapslem. Lorkowie nie ukrywali, że nie taki był pierwotny plan. Jednak złożoność win z pozostawionym osadem przekonała ich do zmiany decyzji. Kolejne roczniki powstają w taki sam sposób, tyle że teraz jest to już zamierzone. Swoją drogą winiarze byli też jednymi z pierwszych, którzy na etykiecie umieścili nieformalne określenie musiak.
Wina zapomniane
Wcześniejszych prób z musiakami spróbować mogli jedynie szczęśliwcy przy okazji odwiedzin w Koziarni czy podczas jednej z komentowanych degustacji. Marcin i jego syn Kuba nawet nie ukrywali, że do piwnicy zwyczajnie nie chciało im się jeździć, tym bardziej że nowych projektów cały czas przybywało. W międzyczasie do sprzedaży trafiły np. cydry, a Kuba wspólnie z Szymonem Rzeźniczkiem zaczęli prowadzić projekt Wine Boyz Band, który opisywałem już kiedyś na Winicjatywie i do którego wkrótce powrócę. Trudno stwierdzić, jakie byłyby losy spoczywających w starej piwnicy butelek, gdyby nie katastrofa budowlana – częściowe zawalenie piwnicznego stropu. Nie wywołała na szczęście dużych zniszczeń wśród samych butelek, ale naprawa wymagała opróżnienia całego pomieszczenia. To stało się wreszcie ostatecznym argumentem do rozpoczęcia sprzedaży win. Na rynek trafiły jedne z najbardziej niesamowitych polskich musiaków w historii.
89 Antika 2015 Piwnica Lorka
W sprzedaży znalazło się nieco ponad 200 butelek Antiki; spora część została już sprzedana. Rocznik 2015 to połączenie (w równych częściach) seyval blanc i johannitera. Wino dojrzewało na osadzie 9 lat lub, jak kto woli, ponad 100 miesięcy! Ma ciemnobursztynową barwę, musuje już bardzo delikatnie i raczej niezbyt długo, za to urzeka aromatami – od akcentów suszonych owoców, przez przyprawy korzenne, po wyraźne nuty orzechowe; kwasowość wciąż jest obecna. To niezwykle eleganckie wino, które z pewnością ma zapewnione miejsce w historii polskiego winiarstwa. (220 zł)