Skip to content Skip to footer

Orange Wine Festival 2025: wiele twarzy win pomarańczowych

Orange Wine Festival w słoweńskiej Izoli zbiera co roku światowe gwiazdy sceny win pomarańczowych. To także okazja do znakomitych odkryć. W dodatku OWF nie jest jedynym winiarskim festiwalem w Słowenii organizowanym dorocznie na przełomie kwietnia i maja.

Tekst i zdjęcia: Tomasz Prange-Barczyński

Adriatycki brzeg Słowenii ma zaledwie 46,6 km i ciągnie się między szeroko pojętymi przedmieściami Triestu (Muggia) a ujściem rzeki Dragonia. To zarazem północny, bardzo malowniczy brzeg półwyspu Istria. Ma swoje słynne porty i kurorty, do których należą z pewnością Koper, Piran czy Portorož. W porównaniu z nimi Izola jest sennym, niewielkim, poweneckim miasteczkiem ulokowanym, jak sama nazwa wskazuje, na dawnej wysepce. Częścią stałego lądu stała się dopiero po wojnach napoleońskich, gdy gruzami murów otaczających osadę zasypano cieśninę oddzielającą wyspę od brzegu. W czasach Jugosławii słynęła z fabryki konserw rybnych, której pozostałością jest wysoki ceglany komin strzelający w niebo tuż obok mariny. Dziś to największy słoweński port jachtowy. Trudno oprzeć się wrażeniu, że łódek jest więcej niż rodowitych mieszkańców. Nic dziwnego – swoje żaglówki i motorówki trzymają w zacisznej zatoce głównie Austriacy i Niemcy.

Wystarczy jednak pokonać kilkaset metrów w głąb lądu, by zrozumieć, że prawdziwym bogactwem słoweńskiej Istrii są winnice. Swoje winiarnie mają tu doskonale rozpoznawane w świecie firmy Santomas czy Korenika & Moškon. Tilen Paprotnik z winnicy Steras próbuje odtwarzać mieszane parcele pełne zapomnianych lokalnych odmian. Uroš Rojac tłoczy w okolicach Garžonu przeciekawe wina pomarańczowe oraz realizuje projekt przywrócenia chwały odmianie refošk. Największym producentem z okolic Izoli jest zaś rodzina Zaro, która w renesansowym pałacu Manzioli przy głównym placu miasteczka prowadzi wine bar-instytucję, będącą zapleczem słynnego na cały świat Orange Wine Festival. W tym roku odbył się 25 kwietnia.

Izola

Bursztyny i pomarańcze na Orange Wine Festival

Słowenia, a właściwie pogranicze słoweńsko-włoskie, stała się na przełomie XX i XXI wieku kolebką nowożytnego europejskiego winiarstwa naturalnego. To tu powstawały pierwsze (poza Gruzją) współczesne wina pomarańczowe, o czym piszemy obszernie w naszym najnowszym drukowanym magazynie Ferment Naturalny. Wybór leżącej zaledwie 15 km od granicy z Italią i 13 km z Chorwacją Izoli na gospodarza festiwalu wydaje się zatem całkowicie zasadny. Tyle, że oprócz naturalistów z makroregionu Północnego Adriatyku pojawili się także winiarze z Gruzji, Czech, Węgier, Austrii, a nawet… Chin – w sumie ponad 70 producentów, którzy zajęli stoły na placu Manziolijev/Manzioli oraz we wnętrzach przylegającego doń pałacu.

Uroš Rojac i jego amfora

Dominowali oczywiście Słoweńcy. Byli wśród nich m.in. wspomniani Rojac i Zaro z Istrii, Renčel i Štemberger z Krasu, Guerila, Ussai, Buraj, Mansus i Slavček z Wipawy, wreszcie Movia, Kabaj, czy Blažič z Brdy. Z drugiej strony granicy, z Collio, przyjechał m.in. Dario Prinčič, ale oprócz lokalesów swe hardkorowe oranges prezentowali też winiarze z Abbazia San Giorgio z dalekiej Pantellerii. Z chorwackiej części Istrii przybyli Clai, Ipša i Roxanich, Morawy reprezentowała m.in. Dobra Vinice i Válka, Grecję zaś Patistis, znany w Polsce Tetramythos oraz Troupis. W drużynie gruzińskiej wystąpili Akureli, Baia’s Wine, Gavazi, Kakabeti, Tezi i Vardisubani. Największą niespodzianką była obecność win pomarańczowych z Chin autorstwa młodego enologa Iana Daia. Działa on w projekcie XiaoPu m.in. w regionach Ningxia, Yunnan i Hebei. Jego pełne nut umami Chardonnay Flor z Yunnanu (Domaine de la Gyalthang) zrobiło kolosalne wrażenie. Podobnie jak „amarone bianco” Before Dawn tłoczone z podsuszanych gron vidala w Ningxia.

Ian Dai

Od pét-natów do amfory

Orange Wine Festival dał mi doskonały wgląd w różnorodność stylów dzisiejszych win pomarańczowych. Mnóstwo było zwykle bardzo udanych pét-natów. Od ultradelikatnej Bianki Zory tłoczonej z powracającego do łask szczepu bianchera, po odświeżające Crème de Parc National i Crème de Riesling z Dobrej Vinnicy. Pysznego musiaka metodą tradycyjną, Royaz Sparkling Nature Rosé, robi z terana (refoška) Rojac. Nie zabrakło eleganckich, relatywnie krótko macerowanych na skórkach win w rodzaju Blaž Belo 2019 od Blažiča z Brdy, Lilly’s Vineyard Chardonnay 2020 oraz Bio Malvazija Maceracija Pivol 2020 od Zaro (Istra).

Były też i takie, które spędziły na skórkach nawet pół roku, nie tracąc przy tym harmonii i dobrego charakteru. Warto wymienić choćby: Konde 1st Step 2009 Kabaja (Goriška Brda), Malvazija Black Label 2021 Rojaca, Vincent Cuvée 2020 Renčela z Krasu, Veliko Rebula 2021 Movii z Brdy, wina z Doliny Wipawy – Stranice 2020 Burji oraz Amphora Extreme 2020 Guerili, a także rewelacyjne friulano Jak 2021 Dario Prinčiča (Venezia Giulia).

Istryjskie winnice powyżej Izoli

Na osobną uwagę zasługuje austriacki projekt Ploder-Rosenberg ze Styrii. Winiarze z St. Peter am Ottersbach pracują w reżimie biodynamicznym, na co mają nawet certyfikat Demeter. Jednak gros win tłoczą z nowoczesnych odmian grzyboodpornych PiWi, takich jak muscaris, souvignier gris, prona czy broner. Nie zmienia to postaci rzeczy, że ich najlepszym winem okazał się (w moim przekonaniu) dojrzewający 6 miesięcy na skórkach kupaż sauvignon blanc, białego muscata i gewürztraminera Aero 2017. Syn właścicielki obecnej w Izoli miał dzień później pokazywać te same wina na krakowskim Confetti. Bilet na Orange Wine Festival kosztował w tym roku 50 euro. Impreza ma jedną zasadniczą wadę – trwa za krótko. Kto jednak nie zdążył zdegustować wszystkiego (a w ciągu jednego popołudnia było to niewykonalne) mógł zakończyć wieczór w bogato zaopatrzonym wine barze Manzioli.

Dogrywka w Brdzie

Zupełnie inny charakter miał festiwal Brda & Vino, który odbywał się dzień później, 26 kwietnia br. w Šmartnie. Ta mikroskopijna osada leżąca w sercu Goriškiej Brdy, czyli słoweńskiej części regionu nazywanego przez Włochów Collio, została w całości opanowana przez winiarzy, szefów kuchni i smakoszy.

Impreza Brda & Vino w Šmartnie przyciąga smakoszy

Za skromne 130 euro można było degustować wina od ponad 50 lokalnych producentów i raczyć się posiłkami przygotowywanymi na żywo przez blisko 40 kucharzy. Można też było wysłuchać co najmniej kilku artystów, którzy przygotowali swoje programy. Od muzyki ludowej po jazz i wyśpiewywane gromko przez publikę szlagiery. Stoiska zajęły praktycznie wszystkie uliczki i zaułki Šmartna oplatające wzgórze, na którym przycupnęło kieszonkowe miasteczko. Goście Brda & Vino przyjechali raczej na huczną imprezę, podczas gdy Orange Wine Festival gromadzi w znakomitej większości ludzi mocno wkręconych w wino, czy to amatorsko, czy profesjonalnie. Obie imprezy świetnie się uzupełniają.

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.