W czasie tegorocznej edycji Warsaw Wine Experience nie zabrakło oczywiście rodzimych producentów wina. Można było ich spotkać nie tylko na samych stoiskach, ale i podczas specjalnych degustacji komentowanych.
Tekst i zdjęcia: Maciej Nowicki
Jednym z istotniejszych elementów we wnętrzu warszawskiego Moxo Restaurant & Club jest imponujący – tak pod względem długości, jak i wysokości – wine bar. W czasie Warsaw Wine Experience to właśnie przy nim wystawiali się polscy winiarze. Były premiery (a nawet przedpremiery!), były też wina o ugruntowanej już rynkowej pozycji.
Degustacyjny punkt wyjścia
Do WWE w nowej wyjątkowej formule dołączyło na początku pięciu uznanych producentów, o których na polskim rynku jest głośno już od kilku lat: Kamil Barczentewicz, Dom Charbielin, Dom Jantoń, Winnica Turnau i Winnice Kojder. Ich wina zaprezentowane zostały również w czasie dwóch prowadzonych przeze mnie degustacji komentowanych – niedzielnej, przeznaczonej dla miłośników wina, i poniedziałkowej – dla branży winiarskiej. Dodatkowo w dniu branżowym swój oddzielny masterclass miał też Majątek Drzewce, a związany był on zarówno z pięcioleciem dotychczasowej działalności, jak i planami na przyszłość.
Wybór konkretnego wina na degustację nie był łatwym zadaniem. Mamy bowiem do czynienia z portfolio obejmującym dwa dobre dojrzałe roczniki, a więc 2022 i 2023. Poniższy raport w pigułce stanowi podsumowanie dla wszystkich, którzy uczestniczyli w WWE, ale przyda się też jako ściągawka tym, którzy nie mieli takiej możliwości.
Uwaga: Kolejność alfabetyczna!
Dom Charbielin
O tym producencie i jego z powodzeniem realizowanej strategii rozwoju przeczytacie m.in. na łamach najnowszego wydania Fermentu. Pisma o winie. Obecnie przygotowywana jest tu linia do produkcji win musujących metodą Charmata, pojawiają się pierwsze zapowiedzi win czerwonych (o jednym z nich za tydzień), jesienią na rynek trafił też dojrzewający w dębowych beczkach seyval blanc. Nie ulega jednak wątpliwości, że na razie oferta oparta jest przede wszystkim na trzech jednoodmianowych białych winach z rocznika 2023. W czasie degustacji komentowanych spróbować można było dwóch z nich.
Muscarisa chwaliłem już wiosną w relacji z Polish Wine Day w Londynie. Wciąż trzyma niezwykle wysoki poziom, potwierdzając zarazem, że jako odmiana świetnie czuje się także w wydaniu w pełni wytrawnym. Połączenie nut muszkatowych i cytrusowych oraz dobry ziołowy finisz zapewniają nie tylko solidną porcję orzeźwienia, ale są też zapowiedzią wielu gastronomicznych połączeń.
Dużo bardziej soczysty Souvignier Gris (6 g cukru resztkowego) potrzebował nieco więcej czasu na złapanie odpowiedniej formy, ale dziś i tutaj nie ma powodów do narzekań. Sporo soczystego owocu (na pierwszym planie brzoskwinia, morela i żółte jabłko), solidna struktura i kremowo-owocowy, delikatnie cytrusowy finisz; fani tej odmiany nie będą rozczarowani!
Dom Jantoń
Wina tego podłódzkiego producenta obszernie opisałem już w sierpniowej recenzji, ale zawsze warto do nich wrócić; szczególnie dwa z nich mocno zapadły mi w pamięć. Rosé Extra Dry 2022 potwierdza, że znalazło swoje miejsce na rynku, zwłaszcza że win musujących produkowanych metodą tradycyjną, z wyższym cukrem resztkowym, nie mamy szczególnie dużo. A takich w różowym wydaniu – właściwie w ogóle. Tymczasem tu 15-miesięczne dojrzewanie na osadzie umiejętnie połączono z 15 gramami cukru resztkowego. To wino – 100 proc. odmiany rondo – cieszy nutami truskawek w śmietanie, jogurtu poziomkowego i odrobiny czerwonej porzeczki, której kwasowość pięknie równoważy całość. Do niezbyt słodkiego deseru – w sam raz!
Za to zamiast deseru podać można Solaris Późny Zbiór 2022. To 100 gramów cukru resztkowego, świetna koncentracja i połączenie typowych aromatów odmiany. Jest więc i kandyzowana brzoskwinia i gruszka w syropie, i trochę soczystej marakui. Do tego nuty miodowe i długi kremowy finisz. Do makowca też się sprawdzi!
Kamil Barczentewicz
Już po raz kolejny ten producent z lubelskiego Przełomu Wisły (to chyba najwyższy czas, by w winiarskiej komunikacji przestać używać mylącego terminu „Małopolski”) wykorzystał Warsaw Wine Experience do przedpremierowej (w większości przypadków) prezentacji win. Ogólnopolska oficjalna premiera ma mieć miejsce w połowie grudnia, ale Chardonnay Béton 2023 zdążyło się już doczekać kilku entuzjastycznych recenzji i porównania do rasowego chablis.
Ja z recenzją tego wina i innych bieli poczekam do czasu pojawienia się ostatecznych etykiet, dziś zaś czas na niemniej efektowny pinot noir! W roczniku 2020 Barczentewicz po raz pierwszy podjął decyzję o podziale etykiet pinota na Minor (klony niemieckie) i Major (klony francuskie). Rocznik kolejny przyniósł gradobicie, które zniszczyło sporą część plonów pinot noir i sprawiło, że na rynek trafiła ponownie tylko jedna wspólna etykieta. W roku następnym sytuacja wróciła do normy, o czym właśnie teraz możemy się przekonać.
Sam proces winifikacji jest dla Pinot Noir Dobre Major i Dobre Minor identyczny: dzikie drożdże i spontaniczna fermentacja, obie spędzają też w dębowych beczkach po 10 miesięcy. Różnica jest udział beczki: w Minor to 40 proc., a w Major 67 proc. Pozostała część wina dojrzewa w stalowych zbiornikach. Co ciekawe, zwykle prezentujący szybszą „gotowość” aromatyczną Minor, jest tym razem winem bardziej chłodnym, ziemistym i lekko ściółkowym, a aromaty wiśni znajdują się na razie na dalszym planie. Teraz to Major jest bardziej soczysty, truskawkowo-wiśniowy i lekko pikantny. Oba wina zdobyły uznanie w czasie masterclassów, ale i tak wszystko dopiero przed nimi.
Majątek Drzewce
W położonych niedaleko Nałęczowa Drzewcach jest już ponad 20 hektarów nasadzeń. Wraz z tymi planowanymi na 2025 rok będzie ich trzydzieści. Mimo skali, winnica wciąż kształtuje swój profil i stylistykę win. Nie zakończyły się też wszystkie prace związane z infrastrukturą i ofertą enoturystyczną. Przyznawali to prowadzący degustację Tadeusz Kwacz i Michał Sławiński. Podczas WWE podsumowali to, co już udało się zrealizować i przedstawili plany na przyszłość.
A te mogą budzić uznanie. Docelowo na szczycie piramidy odmian (w 2030 roku) mają znaleźć się trzy kluczowe: riesling, chardonnay i pinot noir. Podczas komentowanej degustacji goście mieli okazję spróbować kilku roczników z dwóch pierwszych szczepów. Moim faworytem był Riesling 2021, jako jedyny z wyraźniejszym cukrem resztkowym; ten styl wydaje się na razie najbardziej obiecujący.
Zdecydowanie najlepszym winem degustacji był jednak imponujący WineOrange 2019. To muscaris, który najpierw macerował się na skórkach przez 3 miesiące, by później na dwa lata trafić do nowej dębowej beczki o poj. 600 l. Pamiętam to wino sprzed lat, gdy jego obezwładniająca tanina właściwie uniemożliwiała degustację. Dziś wreszcie się ułożyło i… robi wrażenie! Łączy dojrzałe czy wręcz suszone owoce, gałkę muszkatołową i laskę wanilii; jest trochę skórki pomarańczowej i sporo przypraw. Tanina wciąż obecna, ale dobrze zintegrowana, podobnie zresztą jak alkohol (14 proc.). To styl maceracji, któremu zdecydowanie służy towarzystwo jedzenia – prawdziwe pole do popisu dla sprawnego sommeliera.
Winnice Kojder
Artur Kojder zaprezentował w Warszawie wina z czterech różnych roczników, a także czerwony kupaż sześciu roczników łącznie. Nie od dziś wiadomo, że ten producent to sprawdzony adres dla souvignier gris; potwierdza to rocznik 2022. Mamy tu do czynienia z rasowym wydaniem szczepu. Wino jest wytrawne, pełne ciała, stoi mocno po stronie jabłka i morwy, cieszy wyraźnym pikantnym finiszem.
Premierowo można było spróbować Cuvée 2023. To klasyczne już w tej winnicy połączenie souvignier gris i solarisa (mniej więcej w równych proporcjach) z minimalnym dodatkiem johannitera. Wino ma 16,5 g cukru resztkowego i ponad 6 gramów kwasowości. Jest zrównoważone i soczyste, z nutami brzoskwini, melona i gruszki.
Jednak winem, które zapamiętałem najlepiej, był Cabernet Cortis 2018, modelowy reprezentant dojrzałego rocznika. 14 proc. alkoholu i 18 miesięcy w dębowych beczkach przełożyło się na wino, które można wręcz kroić nożem. Mamy tu skoncentrowany aromat porzeczki i jeżyn wsparty odrobiną dojrzałej śliwki, wyraźne nuty czarnego pieprzu i wciąż więcej niż mocna taninę. Dekantacja wskazana, a do towarzystwa – solidny kawałek czerwonego mięsa.
Winnica Turnau
Premierę musującego Classique Brut z tej zachodniopomorskiej winnicy przedstawiałem jakiś czas temu. Podczas WWE to połączenie rieslinga, johannitera i seyval blanc miało już za sobą 32 miesiące dojrzewania na osadzie. Łączy nuty cytrusów i zielonego jabłka z wyczuwalnymi akcentami drożdżowymi i chlebowymi, a także z dobrze zaznaczoną kwasowością – to największa zmiana względem wcześniejszej degustacji. Na dobre rozłożenie wszystkich akcentów uwagę zwracali zresztą sami uczestnicy masterclassów.
Drugim winem godnym uwagi był pinot noir. Kiedy w lipcu tego roku odwiedzałem Winnicę Turnau, miałem okazję spróbować aż trzech dojrzewających wówczas roczników. Zarówno 2023 jak i 2022 były jeszcze wtedy (i wciąż są) zdecydowanie za młode. Ale 2021 zdążył już zamienić dębowe beczki (spędził w nich niecałe dwa lata) na stalowe zbiorniki. I smakował naprawdę obiecująco. Jacek Turnau przewidywał, że trafi on do sprzedaży pod koniec tego roku; te plany pozostają aktualne.
W czasie Warsaw Wine Experience wina spróbować można było jeszcze przedpremierowo i bez etykiety. Jednak zawartość butelki jest już identyczna z docelową. To z pewnością propozycja dla tych, którzy od delikatnego wydania win z tej odmiany wolą bardziej konkretne. Nie brakuje tu dojrzałego czerwonego owocu i to nie tylko wiśni, ale wręcz śliwki; można wyczuć odrobinę lukrecji. Rzecz jasna, są też nuty dębowe i śródziemnomorskie przyprawy. Z pewnością aromatyczne oblicze tego wina będzie się jeszcze zmieniało.
Już za tydzień przegląd pozostałych premier i przedpremier polskich win, z którymi mieliśmy do czynienia w czasie Warsaw Wine Experience.