Skip to content Skip to footer

Kuchnia uboga

fot. Ben Stein / Unsplash

Nawet rzemieślniczy bochenek za kilkanaście złotych wydaje się zbyt banalny, by mu szukać alkoholowego dopełnienia. Niesłusznie. By się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po kieliszek prowansalskiego lub polskiego rosé do pszennej bagietki. 
Kuba Janicki

W głowach nam się poprzewracało od tego dobrobytu. Nie wszystkim, daleko Polsce do krainy miodem i mlekiem płynącej, ale skoro czytasz te słowa, Czytelniku, na stronie poświęconej tyleż sfermentowanemu sokowi z winogron, co stylowi życia, który się wiąże z jego piciem, to pozwolisz, że Cię do tych „nas” zaliczę. Nas, gotowych lekką ręką zapłacić więcej za to, co smaczniejsze, prawdziwsze, bardziej naturalne lub bardziej egzotyczne. Nas, dziwiących się wręcz tym, którzy sobie tej przyjemności odmawiają i uważających ich w najgorszym wypadku za dusigroszy, w najlepszym zaś – za ascetów, z niezrozumiałych przyczyn odmawiających sobie rwania słodkich owoców z ogrodu ziemskich rozkoszy.

Bez przekory nie ma udanej pary ani na stole, ani w życiu – zamiast polecać dzisiaj wino do ośmiornicy, zachęcać będę do poważniejszego potraktowania kuchni ubogiej. Inspiracją jest tutaj włoska cucina povera, z której wywodzą się najbardziej znane na świecie dania tej kuchni, jak pizza czy minestrone, a którą zdefiniować można na dwóch poziomach: na podstawowym będzie to dawny jadłospis uboższych warstw społeczeństwa; na szerszym zaś – sztuka osiągania maksimum smaku i pożywności z tego, co najtańsze i najłatwiej dostępne, co oznacza m.in. bazowanie na sezonowości produktów, niemarnowanie resztek żywności czy wykorzystywanie roślin oraz zwierząt w całości. Jak widać, w tym drugim ujęciu lądujemy wprost w ważnych trendach żywieniowych, gastronomicznych i, jak mawiają starzy górale, lifestyleʼowych.

Jako że temat jest szeroki, pozwól Czytelniku, że potraktowany zostanie punktowo, w kilku odsłonach – pyszne a niedrogie polskie klasyki wraz propozycją napojów towarzyszących.

Chleb powszedni

Od wieków podstawa niedrogich, szybkich i prostych posiłków. Nawet rzemieślniczy bochenek za kilkanaście złotych – tak chętnie kupowany przez nas, którym się wiadomo-co od dobrobytu – wydaje się zbyt banalny, by mu szukać alkoholowego dopełnienia. Niesłusznie. By się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po kieliszek prowansalskiego lub polskiego rosé do pszennej bagietki – świeżej, chrupiącej, jedzonej solo albo z szynką i serem. Po gładką, poddaną maceracji węglowej czerwień (ten winifikacyjny proces, kojarzony tradycyjnie z Beaujolais, przeprowadzają coraz chętniej winiarze na całym świecie) do pajdy żytniego chleba na zakwasie. Po bałtyckiego portera albo bourbona do kromki pumpernikla… Możliwości łączenia tych dwóch fenomenów świata fermentacji są w zasadzie nieskończone.

Od nosa do ogona

Lubię przytaczać anegdotę, jak to kilka lat wstecz, gdy kupowałem na Starym Kleparzu grasicę (po kilka złotych za kilo), sprzedawczyni pytała mnie, jak się wabi piesek. Dzisiaj podroby i produkty na ich bazie wracają do łask – i wciąż są dostępne na każdą kieszeń. Jeśli więc najdzie cię, Czytelniczko, nieprzeparta ochota na kaszankę, otwórz sobie kékfrankosa. Do wątróbki z jabłkami polej rondo. Gęsie żołądki popij różową cavą, grasicę johanniterem, a głowiznę w galarecie – pieprzową wódką. Otwórz, polej, popij i zobacz, co się stanie.

Śledzie

Postne nasze ukochane. Tradycja nakazuje popijać je czystą wódką, by – w nieśmiertelnych słowach mojej Babci Marysi – sobie nie pomyślały, że je pies je. Jestem jednak przekonany, że omyłka taka nie grozi również śledziowi, który pływać będzie w rieslingu feinherb kontrastującym jego słoność cukrem resztkowym. Ani temu, którego słono-kwasowo-korzenne noty podbije naturalne sauvignon blanc z Nowej Zelandii; ni temu, którego wrodzona skłonność do czucia się dobrze w towarzystwie jabłuszek podkreślona zostanie dobrym cydrem. Swego czasu przyniosłem na spotkanie śledziożerców proste sherry fino, które, przynajmniej dla niepijących wódki, okazało się butelką wieczoru. Tak, bez wątpienia możemy śledziom pod tym względem zaufać.

Sałatka jarzynowa i zupa pomidorowa

Rosołu życie po życiu także zasługuje na nasz najwyższy szacunek. Sałatkę jarzynową możemy podejść przez podobieństwo, sięgając po cięższą, kremową biel, na przykład chardonnay z Egeru, albo przełamać rześkim białym pét-natem. Ten ostatni może przyjść w sukurs także przy pomidorówce, choć – dobrobyt, dobrobyt! – nie od rzeczy byłby tutaj także bardzo wytrawny szampan. Inny na nią sposób to wino mocno ziołowe w wyrazie, jak vermentino lub verdicchio, które zadziała jak przyprawa.

Ech, chciałoby się tę listę wydłużać i wydłużać, nad plackami ziemniaczanymi pochylić, kopytkami z tartą bułką, gołąbkami i serdelkami, kiełbasą z patelni, ryżem z jabłkami i naleśnikami z serem. Cóż, Czytelniczko, Czytelniku, to już w podgrupach – warto eksperymentować z połączeniami wina i innych napojów z prostymi, skandalicznie niedrogimi daniami, by w ten sposób przekonać się, jak niedaleko od ubóstwa do ubóstwiania.       

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.