fot. Alexandra Torro / Unsplash
Nieporadnik dla winiarzy. Jak zniechęcić do siebie ludzi i ponieść klęskę w biznesie.
Kuba Janicki
Święty spokój za wszelką cenę? Walka z natrętami? A może potrzeba olśnienia maluczkich? Poniżej przedstawiamy gotowe instrukcje postępowania z enoturystami. Na pewno wybierzesz coś dla siebie!
Nie i już! Opcja zero dla mizantropów i samotników
Przede wszystkim – nie daj się znaleźć. W dzisiejszych czasach to trudniejsze, niż mogłoby się wydawać. Nie wystarczy już starannie unikać wszelkich oznaczeń i kierunkowskazów przy drogach dojazdowych oraz samej posesji. Musisz także starannie zatrzeć wszelkie ślady i najmniejsze nawet poszlaki online, które mogłyby doprowadzić do twojej winnicy utrapionych gości, biegłych w korzystaniu z nowych mediów.
Zabezpiecz się dobrze przed możliwością znalezienia w wyszukiwarce oraz ustalenia trasy dojazdowej za pomocą nawigacji. Najlepiej w ogóle się tam nie pojawiaj, ale jeżeli już musisz założyć swoją wizytówkę w Google, podaj zupełnie inny adres. Np. garażu w pobliskim mieście, na który zarejestrowałeś działalność winiarską oraz, dajmy na to, hurtową sprzedaż skarpet uciskowych. To samo tyczy się Facebooka.
Nigdzie nie podawaj numeru telefonu, a jeśli już to zrobisz, po prostu nie odbieraj i nie oddzwaniaj. Jeżeli zaś ktoś jakimś cudem jednak pojawi się w winnicy lub w jej bezpośrednich okolicach, wybiegnij mu na spotkanie w kominiarce, wymachując trzymanym w dłoni pistoletem na szpaki i krzycząc coś po niemiecku, jeżeli działasz bliżej zachodniej granicy, lub rosyjsku, jeśli wschodniej. Ryzykujesz jedynie tym, że przyprawisz o śmiertelny zawał faceta, który przyjechał z sadzonkami – w tej sytuacji użyj go jako podkładki.
No, ostatecznie… Opcja minimum dla impertynentów i mruków
Przede wszystkim – żadnych ułatwień. Jeżeli komuś tak bardzo zależy, żeby osobiście zawracać ci głowę, to sobie poradzi. Nigdzie nie podawaj informacji o godzinach i zasadach odwiedzin, nie rób formularza na stronie www. Na Messengerze odpisuj po 5–6 dniach. Nie przedstawiaj się, odbierając telefon, zawsze sprawiaj wrażenie oderwanego od bardzo ważnego zajęcia, żeby zawczasu wpędzić natrętów w poczucie winy. Kręć nosem na zapowiadane daty i godziny przyjazdu.
Pod żadnym pozorem nie przygotowuj w winnicy ani jednego miejsca noclegowego. Obraź słowem i czynem wszystkich właścicieli hoteli, pensjonatów i kwater w promieniu 50 kilometrów. Dzięki temu zdobędziesz pewność, że nie zechcą przyjąć tych ludzi w swoich progach. Nie reperuj drogi dojazdowej, nie odśnieżaj jej. Miejsca parkingowe urządź pod sosnami, żeby każde auto po pięciu minutach obowiązkowo lepiło się od żółtego pyłu.
Udawaj, że byłeś tak zajęty, że zapomniałeś o wizycie, co dodatkowo spotęguje poczucie winy. Tobie pozwoli zaś wystąpić w przepoconej żonobijce i tzw. spodniach hydraulika, z lekko obniżonym z tyłu stanem, ukazującym, jak piszą w krzyżówkach, trzy litery pionowo. Bądź w ciągłym pośpiechu, posługuj się równoważnikami zdań, przeleć winnicę w sześć minut, a piwnicę w cztery. Nalej dwa wina i skasuj za to po 120 złotych od osoby. Na koniec przymuś gości do zakupu dwóch kartonów najdroższych butelek, po czym oznajmij, że musisz wracać do pracy.
Jest się czym pochwalić! Opcja maksimum dla kabotynów i nuworyszy
Pamiętaj, że wizyta na twoich włościach to zaszczyt. Jeśli zadzwoni do ciebie jakiś anonimowy Kowalski, mówiąc, że chciałby wpaść po południu, to poinformuj go wyniosłym tonem, że odwiedziny należy umawiać na dwa tygodnie naprzód. Gdyby po chwili z taką samą prośbą zadzwonił Znany Winiarski Dziennikarz, zgódź się bez wahania. Jeśli po południu okaże się, że Kowalski i Dziennikarz podróżują razem – trudno.
Na dzień dobry podawaj swojego musiaka w kryształowym kieliszku. Opowiedz, jak pewien winiarz z Szampanii po spróbowaniu go przeżył szok, uznał, że nie ma sensu, by dalej robił wino i zajął się nauczaniem maluszków rytmiki w szkole w Reims.
W winnicy podkreślaj fakt, że zanim osiągnęła idealny kształt, była przesadzana osiem razy. Z kolei w piwnicy długo i w szczegółach opowiadaj o każdym sprzęcie, przynajmniej połowę czasu poświęcając linii do butelkowania. W międzyczasie pokrzykuj groźnie na pracowników. Odpowiedź na każde zadane pytanie zaczynaj od: Nie, nie, nie… – jednocześnie kręcąc głową i uśmiechając się pobłażliwie.
Podczas degustacji przy inkrustowanym bursztynem obsydianowym stole prezentację kolejnych win zacznij od liczby punktów, jakie dostały we wszelkich możliwych konkursach. Po czym wyjaśnij w najdrobniejszych szczegółach, jak goście mają je pić i co dokładnie w nim wyczują. Najlepiej prowadzić narrację w czasie rzeczywistym, podczas samego próbowania. Warto też wręczyć im od razu wypełnione notkami karty degustacyjne. Jeżeli ktoś będzie chciał niekulturalnie ci przerwać pytaniem lub uwagą, ucisz go, podnosząc dłoń. Na koniec wyciągnij swoje topowe wino z linii Premium Prestige z zatopionym w szkle kryształem Swarovskiego. Wyjaśnij, że nie możesz go otworzyć, bo tę ostatnią butelkę zarezerwowała dla siebie Izabela Trojanowska.
Appedix: nieporadnik dla enoturysty
Nigdy nie umawiaj wizyty wcześniej. Nie pisz maila, w którym się przedstawisz i wyjaśnisz powody zainteresowania odwiedzinami. Nie dzwoń, żeby się upewnić, czy zastaniesz kogoś na miejscu – gdzie ma być winiarz, jak nie w winnicy!
Przyjedź największą możliwą grupą, niech mama teściowej też ma coś z życia, a Brajanek i Dżesika chętnie pojedzą sobie winogronek.
Obowiązujący strój to krótkie spodenki i klapki. Jeśli w piwnicy będzie za zimno, to będzie to dobry pretekst, żeby szybciej z niej wyjść i zacząć pić… To znaczy degustować.
Podczas oprowadzania dłub w nosie i rozmawiaj z resztą grupy, im głośniej, tym lepiej.
Bądź szczodry – bez proszenia dziel się swoimi spostrzeżeniami i krytycznymi uwagami. Nie udawaj fałszywej skromności, znasz się na rzeczy. Przecież widziałeś kiedyś na YouTubie, jak ten śmieszny Makłowicz od koperku odwiedzał winiarza.
Kiedy winiarz nalewa ci wino, trzymaj kieliszek w dłoni i cały czas ją obniżaj. W ten sposób masz szansę, że naleje więcej niż smutne dwa łyki.
O każdym winie postaraj się powiedzieć coś kontrowersyjnego – krytyka jest zawsze bardziej wartościowa od pochwał.
Niezależnie od wyrażonej głośno negatywnej opinii o winie za każdym razem poproś o dolewkę. Żeby pomóc, palcem pokaż, do jakiej wysokości w kieliszku ma zostać nalane.
Po zakończeniu degustacji zapytaj, czy winiarz będzie jeszcze potrzebował tych otwartych butelek – co ma się wino marnować…
Niech ci przez myśl nie przejdzie kupować żadnych butelek! W drodze powrotnej zahaczycie o Biedronkę.
Masz już nieźle w czubie, więc mama teściowej dowiedziała się właśnie, że będzie prowadzić.
Po trzech kilometrach zorientujesz się, że zapomnieliście o dzieciach! Spokojnie, Brajanek i Dżesika zapewne bawią się w chowanego w kadziach. Możesz, ale nie musisz po nich wrócić.