Skip to content Skip to footer

Winnica Płochockich, Świętokrzyskie: idzie nowy rocznik!

Po prawie dwudziestu latach od przeprowadzki do podsandomierskiego Daromina, Winnica Płochockich wciąż potwierdza, że doskonale wie, jak stworzyć dobre wino.

Tekst i zdjęcia: Maciej Nowicki

Winnica Płochockich ma znacznie dłuższą historię (zaczęła się w 2002 roku na… Podkarpaciu), ale na początku tego roku precyzyjnie opisała ją Inka Wrońska, stąd wszystkich zainteresowanych odsyłam właśnie do jej tekstu. Sam zaś przenoszę się czasów bardziej współczesnych.

Firma rodzinna

Od kiedy się poznaliśmy, wiedziałem, że Marcin Płochocki (to on odpowiada za produkcję win) doskonale wie co robi. I co chce zrobić. Jego żona Basia odpowiada za późniejszą sprzedaż, dbając o to, by piwnica nie zatkała się kolejnymi beczkami z winem. Do tej układanki jakiś czas temu dołączył syn Piotr, wnosząc nową energię w marketing, wspomagając sprzedaż, a także stając się twarzą winnicy podczas wielu wydarzeń winiarskich.

Cała rodzina wspólnie decyduje i o kierunkach rozwoju, i o stylistyce przyszłych win. Pamiętajmy, że to odpowiedzialne zadanie – od pewnego czasu cała produkcja jest certyfikowana ekologicznie, a słynnego euroliścia znajdziemy na kontretykiecie każdej z butelek. Zarazem w samej winnicy trwa też powolny, ale stały proces wymiany odmian winorośli. Znikają stare szczepy hybrydowe, a w ich miejsce pojawia się albo nowa generacja PiWi, albo winorośl szlachetna. Riesling czy pinot noir nie wywołują już w Polsce aż takiego zaskoczenia, ale Płochoccy uprawiają także sauvignon blanc czy saint laurenta.

Parcela producenta wraz z psem Gapą

Nowe rozdanie

Oferta Winnicy Płochockich zawsze była bogata – w regularnej sprzedaży znajdziemy kilkanaście różnych win. Niedawno swoich premier doczekała się spora reprezentacja nowych. Zdecydowana większość białych pochodzi z rocznika 2024, który, choć skromny ilościowo (producent także odczuł ówczesny front mrozowy), prezentuje imponującą soczystość i dojrzałość.

Wina czerwone – i słusznie – pochodzą ze starszych roczników, Płochoccy nigdy nie spieszyli się z ich wypuszczaniem na rynek. Stąd rzadka okazja do spróbowania chociażby rocznika 2021, o którym w piwnicach wielu innych producentów dawno już zapomniano. Do recenzji wybrałem dziś pierwszą szczęśliwą siódemkę – a kolejne wina będę sukcesywnie prezentował w najbliższych miesiącach.

Przy okazji „ściąga” dla wszystkich zainteresowanych – poproszony o krótkie podsumowanie odmian i sposobów winifikacji, Piotr Płochocki wysłał mi taki oto rysunek i jest to chyba jedna z najbardziej precyzyjnych odpowiedzi jakie otrzymałem w ostatnim czasie.


Winnica Płochockich: degustacja win

86 Hibia 2024

To jedno z najbardziej znanych win w ofercie, choć na przestrzeni kolejnych roczników skład kupażu mocno się zmieniał. Dziś, oprócz hibernala, znajdziemy tu także johannitera, chardonnay, traminera oraz cserszegi fűszeres. Tę aromatyczną węgierską odmianę winorośli Płochoccy wykorzystują jako jedyni w Polsce. Najnowsze wydanie wina jest więcej niż solidnie zbudowane (14 proc. alk.), a obecność dwóch aromatycznych szczepów wyraźnie wpływa na styl. Początkowo mamy tu nuty agrestu, porzeczki i świeżo skoszonej trawy. Z czasem pojawiają się owoce tropikalne, melon, a nawet odrobina banana. Wino jest bardzo dojrzałe i soczyste. Ocenę nieco obniża fakt, że w finiszu (ale i wraz z ocieplaniem się butelki) wysoka zawartość alkoholu staje się trudna do zamaskowania.

87 Sey Sey 2024

Na budowę nie można narzekać także w drugim z niezwykle popularnych win producenta. Jednak tutaj wszystkie elementy udało się okiełznać zdecydowanie lepiej. Dzisiejszy Sey Sey to połączenie seyval blanc i solarisa. W najnowszym roczniku reprezentuje półwytrawną kategorię. 15 gramów cukru resztkowego jest jednak dobrze zintegrowane (w ciemno stawiałem na wartość o jedną trzecią niższą) i przekłada się bardziej na soczystość owocu. Dominują nuty przynależne do solarisa – najwięcej jest gruszki, brzoskwini i moreli, dopiero dalej wyczuwa się „jabłkowość” seyval blanc. Do tego pikantny finisz i sporo świeżości.

87 Sole 2024

Za tą względnie nową w portfolio etykietą kryje się prawdziwy field blend białych odmian winnicy. Nie wszystkich rzecz jasna, bo wszystkich szczepów Płochoccy uprawiają dziś grubo ponad dwadzieścia. W Sole znajdziemy siedem: pinot blanc, chardonany, vidal blanc, hibernal, souvignier gris, seyval blanc i rieslinga. 20 gramów cukru resztkowego przenosi to wino do kategorii półsłodkiej, ale znowu – nie można narzekać na brak równowagi. Na kremowej strukturze usadowiły się przede wszystkim aromaty brzoskwini, ananasa, melona, moreli i brzoskwini, jest też odrobina delikatnych akcentów miodowych i białych kwiatów. Zgadzam się z sugestią na kontretykiecie, by spróbować zmierzyć to wino z nieco bardziej pikantnymi daniami kuchni orientalnej. Zarazem jednak warto pamiętać, że nie ma tutaj typowo muszkatowych czy różanych akcentów, które z takimi zadaniami poradzą sobie jeszcze lepiej.

89 Robinia NV

Najwyżej przeze mnie ocenione białe wino nie pochodzi z najmłodszego rocznika. Jest połączeniem tych starszych. O Robinii, czyli winie powstającym metodą przypominającą solerę, pisałem obszernie w tym tekście, więc nie ma sensu powtarzać wszystkiego raz jeszcze. Sygnalizowałem tam natomiast, że wkrótce doczekamy premiery nowego wina, łączącego już w sobie trzy roczniki (2019-2020-2021). Tak właśnie się stało. Warto było czekać, bo wino jest znakomite. Niezwykle złożone, z nutami cytrusów, skórki jabłka, rumianku i wyraźnymi aromatami ziół. Do tego umiejętnie podbite dębowymi akcentami (dojrzewało w beczce ponad rok – już jako połączenie roczników). Finisz jest długi, kwiatowo-ziołowy. Wino dopiero rozpoczyna swoją przygodę, ale już teraz robi duże wrażenie!

88 Rosé 2024

O tym winie napiszę najmniej gdyż niedawno opisywałem je jako zwycięzcę i zdobywcę Złotego Korka wśród win różowych, tegorocznej edycji konkursu Polskie Korki. Pozostaje mi przytoczyć słowa sprzed kilkunastu dni: „Całkowicie zasłużenie najwyższy laur powędrował do Winnicy Płochockich. Ich róż (połączenie ronda i bolera) to przykład wina pełnego soczystego owocu, podbitego odrobiną cukru, ale i przynoszącego orzeźwienie dobrze zaznaczoną kwasowością. Cieszę się, że producent zdecydował się powrócić na wytrawne tory – wcześniejsze, często wręcz półsłodkie wina różowe były dla mnie zwyczajnie męczące”.

87 Rege 2020

Pierwsze z dwóch opisywanych dzisiaj win czerwonych z pewnością znane jest fanom tej winnicy. Na przestrzeni lat zmieniło się najmniej ze wszystkich. To wciąż regent, bolero, marechal foch i cabernet cortis – jedynie ta ostatnia odmiana jest nowością w kupażu. Całość dojrzewała przez 10 miesięcy w dębowych beczkach. Udało się tutaj zachować lżejszy charakter. Beczka jest już bardzo dobrze zintegrowana, więc pierwsze skrzypce grają czerwone i czarne owoce: porzeczka, jeżyna i jagoda. Jest też trochę nut pestkowych i pieprznych oraz znak rozpoznawczy cortisa: odrobina paprykowych akcentów. Dobry balans, podobnie jak ładnie zaznaczona kwasowość. To znakomita propozycja do jedzenia – choćby do lekkiego mięsnego gulaszu.

88 Geltus 2021

Zestawienie kończy wino, do którego mam wyjątkową słabość. Choć dziś nie możemy już narzekać na niedosyt znakomitych polskich czerwieni na bazie pinot noir czy zweigelta ( o czym także przekonały nas tegoroczne Polskie Korki), nowa odsłona Geltusa wciąż gra w ekstraklasie. To zweigelt uzupełniony przez cabernet cortis. W używanych dębowych beczkach spędził aż 22 miesiące, a następnie odpoczywał jeszcze w butelkach, zanim trafił na rynek. Wino jest wciąż młode, z wyraźną taniną, zarazem jednak bardzo efektowne. Dużo tutaj świetnej jakości owocu – przede wszystkim wiśni i dojrzałej czereśni, jest też trochę czarnej porzeczki. Do tego charakterystyczna dla zweigelta pieprzność i robiący wrażenie finisz. Dla zwolenników zweigelta, ale i dla tych, którzy nie wierzą w jakość polskich czerwieni.

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.

E-mail
Password
Confirm Password