Skip to content Skip to footer

Szlak Drugiej Armii

fot. Ambitious Studio Rick Barrett / Unsplash

Druga Armia Winiarstwa Francuskiego: nie znam, do licha, tych nazwisk, a widzę, że wina sprzedają się jak ta lala, niektóre już są niedostępne i żadnych przy nich punktów, opinii zasłużonych krytyków i cytatów z wiodących przewodników.
Marek Bieńczyk

Sam się dziwię, ale gdybym miał powiedzieć, kiedy najbardziej w życiu było mi zimno, musiałbym wspomnieć nie o minus trzydzieści w Warszawie w bodaj 1984 roku, lecz o winie, a konkretnie o wizycie u biodynamicznego Zinda-Humbrechta w Alzacji. Była nie tak późna jesień, obejrzeliśmy winnice i później, zgodnie z naturą rzeczy, zeszliśmy do wyjątkowo chłodnych piwnic (bo przecież naturalne fermentacje muszą trwać długo), gdzie ktoś z ekipy, człowiek wygadany, opowiadał nam elokwentnie o różnych winach. Tomek i Wojtek lepiej to znosili, mną trzęsło jak Himilsbachem w PRL-u przed godziną 13. Przesiedzieliśmy tak ze dwie godziny w towarzystwie kolejnych otwieranych butelek, po czym reszta ekipy popędziła na dalsze degustacje, a ja do hotelu pod pierzynę uprawiać trójkąt erotyczny z dwiema aspirynami. Do dzisiaj drżę na tamto wspomnienie.

Później nie raz piło się jeszcze Zinda-Humbrechta i przychodziło inne zdziwienie: jak z takiego chłodu wewnątrz i na zewnątrz wina dociągały nawet do 15 proc. alkoholu (dzisiaj alkohol w winach Zinda nieco spadł) i mimo wielkiej sprawności winifikacyjnej autora grzały podniebienie? Oczywiście pytanie było źle postawione, podobnie jak pytanie, które sobie zadawałem na Peloponezie, pijąc białe wina z posiadłości Semeli: jak w tak solarnym miejscu powstawać mogą wina dwunastoprocentowe? Albo pytanie po gorącym jak polskie piekło dniu spędzonym w Andaluzji: jak jest możliwe, żeby w tym ukropie rodziły się wina wytrawne jedenastoprocentowe, jak te od Cota 45?

Błąd w tych pytaniach wynika z pewnego komunału: że oto zimne siedliska dają wina o mniejszej zawartości alkoholu, a wina z gorących siedlisk walą w nasze podniebienia jak słońce w pancerze cykad. Otóż niezupełnie; wszystko to jest o wiele bardziej skomplikowane i dlatego – choć nie jestem w najmniejszym stopniu negacjonistą globalnego ocieplenia – opowieści o winnicach w Norwegii (czy w Kątach Rybackich) w niedalekiej przyszłości nie całkiem mnie przekonują i przerażają.

Oczywiście z nadmiarem słońca i ekscesami temperatury mamy w winiarstwie nielichy i autentyczny problem. Jednak wynikający z niego podział Północ – Południe skrywa jeszcze coś innego: potrzebę różnych opozycji dla naszego myślenia o winie. Bo to bardzo ułatwia życie; w każdej dziedzinie operowanie przeciwstawieniami pozwala intelektualnie opanować naturalny chaos wszystkiego. Tych opozycji w mondovino mieliśmy – odkąd świat zaczął się winem interesować i ruszył z posad pasywne hierarchie (typu bordeaux i reszta świata) – niemało. Nowy Świat i Stary, nowa beczka i stare kadzie, terroir i wielohektarowa mozaika, biodynamika i konwencja itd., itp. Miło było się opowiadać po jednej ze stron, bo też w każdym z nas – uwaga, teraz chwila domorosłej psychologii – drzemie oczekiwanie na wydarzenie, które dokona wyrazistego czy wręcz ostatecznego rozdzielenia.

Przypomina mi się pewna teza, trochę ludyczna, a trochę poważna, Emila Ciorana. Otóż w krajach, gdzie jest wiele różnych odmiennych kościołów, wiele nurtów religijnych, naturalna potrzeba herezji jest zaspokojona i w polityce nie musi już szukać spełnienia; stąd, jak w Stanach czy w Anglii, system polityczny jest tylko dwupartyjny. Natomiast w krajach, gdzie dominuje jeden tylko Kościół, owa potrzeba kacerstwa wyraża się w wielości partii, partyjek, odłamów partyjek etc. Nie da się niestety zastosować efektywnie tej tezy do winiarstwa, lecz niewątpliwie bliższa jest mu ta druga prawidłowość. Tam, gdzie przez długi czas rządy sprawował jeden Kościół (Parkerowski, Decanterowski, Wielkokomercyjny, Spekulancko-Kolekcjonerski itd.), powstać musiały ruchy reakcyjne i rewolucyjne.

Tak dzieje się co najmniej od dobrej dekady, jednak teraz mam poczucie, że schizma się wreszcie dokonała i że podział, który nasuwa, jest dziś ważniejszy niż inne opozycje. Schizma długo dojrzewała, nabrzmiewała; napędzały ją w dużej mierze wina naturalne, wina pomarańczowe, wina z amfor, wina bezsiarkowe, lecz nie tylko. Wszedłem właśnie na stronę internetowego sklepiku Vins étonnants (czyli: „wina zadziwiające”) i doznałem wstrząsu: przecież śledzę dokładnie, co się we Francji winiarskiej dzieje, znam posiadłości i nazwiska, a tutaj nic nie kumam, prawie żadna nazwa z niczym mi się nie kojarzy, na egzaminie dostałbym gałę równie huczną, jak wówczas, gdy na egzaminie z przysposobienia wojskowego odpowiadałem na pytanie o marszrutę Drugiej Armii Wojska Polskiego. Druga Armia Winiarstwa Francuskiego: nie znam, do licha, tych nazwisk, a widzę, że wina sprzedają się jak ta lala, niektóre już są niedostępne i żadnych przy nich punktów, opinii zasłużonych krytyków i cytatów z wiodących przewodników.

Cierpię więc, ego mi marznie, no bo jednak wciąż siedzę w jednym Kościele; z boku, nie przed ołtarzem, ale jednak, i moimi podpórkami są stare kryteria. Przypomina mi się dawne określenie na supertoskany: wina autorskie; zachłystywaliśmy się nim przez parę lat. Jakież to były wina autorskie; to, że sangiovese podmieniono częściowo na caberneta albo całkiem zastąpiono merlotem; że dano więcej nowej beczki? Wina autorskie to powstają teraz, nieprzewidywalne, anarchiczne, niektóre pięknie fatalne, inne fatalnie piękne, zadziwiające swoim widzimisię, a niekiedy swoją (dla starych podniebień) niepijalnością. Ich wytwórcy nie chcą już raczej przechodzić na stronę oświetlonej rampy, nie chcą być nawet szaloną panią Foradori czy dziką panią Occhipinti, które, choć tak anarchistyczne, pozostają obiektami (mówię o winach) luksusowego światowego pożądania. Oni zadawalają się swoją autentyczną anonimowością, kaznodziejstwem swojego niemedialnego odłamu.

Może trochę idealizuję, może moje słowa dyktuje dawna pasja dla katarów i innych gnostyków, ale tak, schizma się wreszcie dokonała. Ktoś mógłby słusznie zapytać: no dobrze, ale czy ty, wrażliwy gnostyk przełamany przez francuskiego pieska naprawdę cenisz gnostyckie wina? Odpowiadam znanymi słowami Deng Xiaopinga na pytanie Kissingera w roku 1977: co sądzi Pan o Rewolucji Francuskiej? „Za wcześnie, by oceniać”.

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.