Skip to content Skip to footer

Szampany wielkich marek: Duży może więcej

fot. Katie Azi / Unsplash

Domy takie jak Moët promują całą kategorię szampanów. Niszowi récoltants manipulants odnoszą z tego wymierne korzyści, serfując na fali stworzonej przez wielkich.
Tomasz Prange-Barczyński

Szampan to kaprys. Powstaje w miejscu, w którym ze względu na klimat trudno zrobić sensowne wino. Więcej – szampan jest szampanem, bo innego niż musujące smacznego wina nie da się w Szampanii na większą skalę robić. Oczywiście, mamy chude jak szczapa spokojne pinoty i chardonnay z AOC Coteaux Champenois, ale nie mają one większego znaczenia komercyjnego. Klimat się wprawdzie ociepla i warunki, jakie dziś panują wokół Reims i Épernay, są zgoła inne niż te, w których projektował swe pierwsze szampany Pierre Pérignon w końcu wieku XVII. Nie zmienia to jednak faktu, że najlepiej w Szampanii wychodzą kwaśne cienkusze, których nie da się wprawdzie wziąć do ust, za to doskonale nadają się na bazę do wielkich win musujących.

Epokowe odkrycie

Wbrew obiegowej opinii słynny zakonnik z opactwa w Hautvillers nie wymyślił szampana. Uporządkował wszakże zasady dotyczące jego produkcji, zaś jego epokowym odkryciem było to, że w trudnym klimacie regionu, przy zróżnicowanej topografii i geologii, lepiej jest tłoczyć wino z owoców pochodzących z wielu różnych uzupełniających się siedlisk.

W regionie, gdzie lwia część winnic należy do winogrodników, którzy nie produkują wina, a jedynie sprzedają za krocie (cena kilograma przekroczyła już 7 euro) owoce, kluczowe są długoterminowe kontrakty z wieloma właścicielami czołowych parceli. I kapitał. Niestabilność pogody i znaczące różnice między rocznikami sprawiają, że standard zachować może ten, kto ma stały dostęp do dużej liczby siedlisk. A to właśnie domena wielkich domów szampańskich, Grandes Maisons.

Wielkie domy

Weźmy pod lupę ulubionego chłopca do bicia przeciwników gigantów, Moët & Chandon z Épernay. Dom produkuje ok. 10 proc. wszystkich szampanów i szczyci się tym, że w każdej sekundzie gdzieś na świecie otwierana jest wyprodukowana przezeń butelka (tak, tak – rok to z grubsza 31,5 mln sekund i taka mniej więcej jest produkcja Moëta). Aby utrzymać odpowiedni standard, zwłaszcza robionego w największych ilościach Brut Imperial, dom przetwarza owoce z 1190 własnych hektarów winnic, dodatkowo jednak współpracuje z 290 winogrodnikami z 234 (spośród wszystkich 320) wsi szampańskich. Tworzy każdego roku 800 (sic!) win bazowych, z których komponuje swe szampany.

Jakość? Wyrzekanie na Imperiala w wielu środowiskach winiarskich jest w jak najlepszym tonie, to jednak szampan kochany przez miliony. Kto zrównuje go masowymi winami z supermarketu po prostu nie wie, o czym mówi. Brałem udział w kilku co najmniej degustacjach w ciemno, gdzie (paradoksalnie głosami sommelierów) zwyciężał Moëtowy Grand Vintage. Dzięki zasobom i głębokim piwnicom firmy możecie dziś kupować rocznikowe szampany z lat 50. ubiegłego wieku. Last but not least, działając oczywiście we własnym, dobrze pojętym interesie, domy takie jak Moët promują całą kategorię szampanów. Mali indywidualiści odnoszą z tego wymierne korzyści, w udany sposób serfując na fali stworzonej przez wielkich.

Niszowi producenci

Uwielbiam szampany od niszowych récoltants manipulants. Pasjonuje mnie wyszukiwanie świetnych bąbli z niepopularnych siedlisk: na obrzeżach Szampanii, z dala od okrzyczanych grand cru. Jednak za każdym razem, gdy odkrywam nowego (dla siebie) winiarza w Dolinie Marny, Côte des Bar, a jeszcze lepiej w miejscach tak egzotycznych jak Merfy, na północ od Reims, nie mogę nie pomyśleć o berlińskim Prenzlauer Berg.

Dlaczego? Eksploruję tę dzielnicę od końca lat 80. XX wieku. Widziałem, jak ewoluowała po obaleniu muru, stając się mekką alternatywnej Szene. Jak z czasem zmieniała swój charakter z postpunkowej na proekologiczną, tęczową, multikulti. Zawsze ultraliberalną, pełną knajpek, butików, galerii i niedużych geszeftów stojących w ostrej opozycji do korpoświata. Od lat czuję, że mieszkańcy Prenzlauer Berg żyją szczęśliwie we własnej galaktyce. Wymieniają się swoimi alternatywnymi produktami i usługami (nomen omen – coraz droższymi), pobłażliwie tolerując obcych, którzy chętnie zostawiają tu pieniądze.

Nie mogę oprzeć się jednak wrażeniu, że ów wsobny świat może funkcjonować (nie napisałem: pasożytować!) dzięki temu, że pozostaje częścią – niedużą, ale zawsze – potężnego, czasem nudnawego, ale zazwyczaj zdrowego i solidnego społeczno-gospodarczego organizmu Niemiec. Podobnie rzecz ma się z błyskotliwymi RM. Sprzedają oni za krocie swe doskonałe szampany, stając się perełkami w koronie wykutej ciężką pracą przez Grandes Maisons.

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.