Czy nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi uderza w polskich winiarzy? Nie chodzi mi przy tym o nośne medialnie kwestie, takie jak sprzedaż alkoholu w tubkach czy nocny handel alkoholem na stacjach benzynowych. Pojawiał się bowiem inny problem: potencjalny zakaz sprzedaży wina przez Internet.
Tekst i zdjęcia: Tomasz Prange-Barczyński
O tym, że powstała w 1982 roku i wciąż obowiązująca (sic!) ustawa jest anachroniczna i wymaga zmian nie trzeba nikogo przekonywać. Afera „tubkowa” sprzed kilku tygodni nie pozostawiła złudzeń, że sprzedaż napojów alkoholowych w opakowaniach łudząco przypominających saszetki z musami owocowymi dla dzieci jest kuriozalna. Nie budzi wątpliwości punkt, w którym uprawnienie do sprawdzania wieku młodej osoby kupującej w sklepie alkohol ma być zamienione na obowiązek. Także zakaz promocji cenowych dotyczących alkoholu czy wprowadzenie zakazu sprzedaży na stacjach benzynowych między 22:00, a 6:00 nikogo szczególnie nie oburza. Co innego sprzedaż przez Internet.
Zdrowie w necie
Zakaz sprzedaży alkoholu w sieci nie znalazł się wprawdzie wśród pomysłów nowelizatorów, jednak rekomenduje go Ministerstwo Zdrowia. „Umożliwienie sprzedaży napojów alkoholowych przez Internet stanowiłoby zwiększenie dostępności i rozszerzenie kanałów sprzedaży napojów alkoholowych, co z punktu widzenia zdrowia publicznego należy ocenić zdecydowanie negatywnie” – czytamy w projekcie ustawy o zmianie ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi opublikowanym przez MZ 7 października br.
Resort zwraca uwagę, że handel w sieci może ułatwić kupno alkoholu osobom do tego nieuprawnionym (czytaj: nieletnim). Obawia się też promocji alkoholu w Internecie. „Kolejną kwestią, która nie może zostać niezauważona, jest prezentowanie oferty sprzedaży przez podmioty, które prowadziłyby sprzedaż w Internecie. Wskazać należy na przepisy ustawy dotyczące reklamy napojów alkoholowych oraz m.in. fakt, że podmiot nie ma możliwości ograniczenia dostępu do prezentowanych treści osobom, do których nie są one adresowane. W przypadku prezentowania oferty przedstawiającej asortyment podmiotu w ten sposób, odbiorcą treści może stać się każdy użytkownik Internetu, co mogłoby wiązać się z możliwością zastosowania reklamy niedozwolonej.” – czytamy w dokumencie.
Sieć wsparcia
Obowiązująca dziś ustawa powstała w czasach, gdy o world wide web nikomu się nie śniło, a prainternet był na etapie tworzenia pierwszych domen. Tymczasem dziś, w epoce postcovidowej, handel w sieci kwitnie. Wg raportu E-commerce 2023, w zeszłym roku zapłaciliśmy w Polsce za zakupy przez Internet aż 100 miliardów złotych. Ile z tego poszło na krajowe wino?
– Trudno powiedzieć, jaki procent polskiego wina sprzedaje się online – mówi Maciej Krystowski z Winnicy Edison w Poznaniu, prezes Wielkopolskiego Stowarzyszenia Winiarzy. – Z pewnością jednak nie odbiegamy od europejskiej średniej. Szacuje się, że w Unii Europejskiej kanałem tym sprzedaje się ok. 5 proc. wina. Krystowski zaznacza, że wg badań rynkowych sprzedaż internetowa nie spowodowała zwiększenia sprzedaży wina, a jedynie jej przesunięcie z kanału tradycyjnego do sieci.
Dlaczego to tak ważne, szczególnie dla polskich winiarzy? Pośród ponad 500 producentów wina w Polsce większość stanowią małe rodzinne winiarnie. Koszty produkcji są u nas wysokie, a samo wino i tak postrzegane jest jako produkt bardzo drogi. Przy niewielkiej skali produkcji mało kogo stać na stworzenie profesjonalnej sieci dystrybucji, dotarcie do sklepów specjalistycznych, restauracji czy hoteli. Pokaźną część butelek dystrybuuje się na miejscu, czyli w winiarniach.
W Internecie polscy producenci upatrują szansy na zwiększenie sprzedaży, co w oczywisty sposób przekłada się na rentowność przedsięwzięcia. – Sprzedaż przez Internet to jest nasze być albo nie być – uważa Krystowski. – Nas, małych producentów wina gronowego, nie znajdziecie w marketach wielkopowierzchniowych. To nie jest świat dla nas. Świat małych winiarzy jest nastawiony na ludzi, którzy przyjadą do winnicy, spróbują, porównają, doświadczą różnicy i którzy po powrocie do domu będą chcieli ponownie nabyć nasze wino, właśnie przez Internet – dodaje poznański winiarz w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej. Tymczasem pomysł Ministerstwa Zdrowia zakłada zakaz handlu winem w sieci. Rodzimi winiarze postanowili działać.
List do premiera
23 października Prezes Rady Ministrów Donald Tusk otrzymał pismo sygnowane przez całe środowisko winiarskie w Polsce. Petycję podpisali reprezentanci ponad 20 stowarzyszeń i fundacji branżowych, w tym Polski Klaster Enoturystyczny, Związek Pracodawców Polska Rada Winiarstwa oraz Polski Instytut Winorośli i Wina. Oficjalnego wsparcia udzieliło im Stowarzyszenie Sommelierów Polskich, nieoficjalnego – niemal cała branża winiarska w kraju, dziennikarze i krytycy winiarscy, blogerzy, influencerzy, restauratorzy.
– Całkowicie popieramy konieczność ścisłych regulacji w zakresie sprzedaży, reklamy i promocji napojów alkoholowych. Należy stanowczo potępić wszelkie praktyki, które zachęcają do nadmiernego spożycia lub kierowane są do młodego konsumenta. Uznajemy za całkowicie zasadne wprowadzenie zmian w ustawie – zastrzegają w liście winiarze. – Sprzeciwiamy się jednak stanowczo bezrefleksyjnemu zaostrzaniu jej zapisów bez uwzględnienia wszelkich skutków takich zmian – dodają. Zwracają też uwagę, że wino w naszym kręgu kulturowym stanowi nieodłączny element kultury kulinarnej, opartej na tradycji, smaku i rozsądnej, ograniczonej konsumpcji. Przypominają, że polskie rządy zawsze wspierały produkcję rolną z lokalnych surowców, a ustawa z 2021 znacząco ułatwiła produkcję rzemieślniczych win, cydrów i miodów.
Z dala od Europy
Producenci zwracają premierowi uwagę, że proponowane obostrzenia są niepojęte w skali europejskiej. – Kwestią decydującą o przetrwaniu małych producentów jest możliwość rozsądnego wykorzystania Internetu, w tym mediów społecznościowych, do przedstawienia oferty naszych produktów i usług. Mali producenci wytwarzają relatywnie niewielkie ilości swoich produktów – piszą winiarze. Przypominają też, że w Polsce wino to atrakcja turystyczna i motor napędowy nie tylko dla enoturystyki, ale i w ogóle dla zainteresowania lokalnymi produktami. – W całej Europie normę stanowi otwarta popularyzacja winiarstwa jako zjawiska kulturowego i ważnej części rolnictwa, publiczne przedstawianie osiągnięć i życia winiarskich rodzin – konkludują producenci.
Polscy winiarze aktywnie wykorzystują media społecznościowe do informowania potencjalnych klientów nie tylko o swoim istnieniu, ale też o licznych degustacjach, festiwalach, dniach otwartych piwnic czy funkcjonowaniu szlaków winiarskich współtworzonych często wraz z lokalnymi samorządami czy władzami wojewódzkimi. Zaiste, trudno wyobrazić sobie, by nagle odebrano im te narzędzia. A takie zaostrzenia również zakłada projekt MZ.
Z dostawą do domu
W liście do Prezesa Rady Ministrów producenci podnoszą również kwestię praktycznych rozwiązań związanych ze sprzedażą wina przez Internet i postulują wprowadzenie jasnych zasad regulujących tę materię. Obawy Ministerstwa Zdrowia twierdzącego, że sprzedaż realizowana na odległość zwiększy dostępność alkoholu, uważają za niesłuszne. Zwracają uwagę na wysokie koszty takiej formy zakupu alkoholu oraz na długi czas oczekiwania na dostawę. W kuluarowych rozmowach zgadzają się, że trudno w tym wypadku mówić o impulsywnym zakupie. Innymi słowy – kto chce się napić, wychodzi do sklepu na rogu albo, po godzinach, zmierza na stację benzynową, a nie zamawia skrzynkę polskiego wina, na które będzie musiał zaczekać co najmniej kilka dni.
W piśmie zwracają uwagę, że sprzedaż przez Internet, w przeciwieństwie do tradycyjnej, nie jest anonimowa. Kurierzy dostarczający wino z łatwością mogą sprawdzić wiek odbierającego przesyłkę.
Podkreślają wreszcie, że ewentualny zakaz może doprowadzić do korzystania w tej materii z pośredników zagranicznych (jak stało się to np. w Finlandii, o czym przypomina w rozmowie z Ferment Mag Maciej Krystowski)
Winiarze wzywają do wprowadzenia przemyślanych regulacji, które pozwolą na zastosowanie współczesnych form sprzedaży i konkludują: E-commerce ułatwia konsumentom dostęp do produktów niszowych, lokalnych, koneserskich, niedostępnych w sieciach sprzedaży czy sklepach ogólnospożywczych. Na uregulowaniu sprzedaży wyrobów winiarskich przez Internet skorzystają głównie zatem mali producenci wina, miodu pitnego czy cydru, mający poza Internetem bardzo ograniczone możliwości dotarcia do klienta.
Co dalej?
Związek Pracodawców Polska Rada Winiarstwa otrzymał na razie z MZ lakoniczną odpowiedź, w której czytamy, że „trwają ustalenia dot. możliwości uzupełnienia ww. wpisu do Wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów o postulowane przez Ministerstwo Zdrowia ważne zmiany przepisów dotyczących promocji napojów alkoholowych oraz kwestii dotyczących sprzedaży napojów alkoholowych na odległość, w tym z wykorzystaniem środków komunikacji elektronicznej.”
Wiadomo jednak, że inicjatywa winiarzy spotkała się z przychylną postawą wielu posłanek i posłów oraz urzędników państwowych. Nad pismem do Donalda Tuska pochylili się pracownicy ministerstw Zdrowia, Rolnictwa oraz Rozwoju i Technologii. Jakie będą tego efekty – za wcześnie na zbyt daleko idące wnioski.
Producenci liczą na możliwość rozmowy z urzędnikami, ale też na szerokie wsparcie społeczne. A to należy się im z pewnością. Choćby ze strony licznej rzeszy miłośników polskiego wina.