Skip to content Skip to footer

Claus Preisinger, Gols: naturalne wina z Burgenlandu

„Wolny duch” – tak lubi mówić o sobie Claus Preisinger, 45-letni winiarz z Gols. Z pewnością. Postawę Preisingera dobrze charakteryzuje też określenie: permanentna zmiana.

Tomasz Prange-Barczyński, fot. Claus Preisinger

– Takich win już nie robię – zadeklarował w Warszawie w gorące lipcowe przedpołudnie Claus Preisinger, gdy z uznaniem cmokaliśmy w Dyletantach nad jego dojrzałymi pomarańczowymi Erdeluftgrasundrebenami – Weissburgunderem z 2017 i Grüner Veltlinerem z 2015 roku. Oba miały intensywną, ciemną, prawdziwie bursztynową barwę. Na podniebieniu wydały się idealnie dojrzałe, wciąż pełne owocu, dość miękkie, bez żadnych „funkowych” aromatów, które mogłyby zakłócać ich harmonię. A jednak – „takich win już nie robię”.

Claus Preisinger przed warszawską restauracją Dyletanci / fot. Wojciech Bońkowski MW

Pinot blanc spędziło na skórkach sześć tygodni w sprowadzonych z Gruzji kwewri, veltliner aż trzy miesiące. – Osiem, dziesięć lat temu wciąż miałem relatywnie młode krzewy – wspominał Preisinger – wina nie miały wystarczającej struktury, dlatego macerowałem grona długo w amforach. Dziś, gdy winorośl osiągnęła odpowiedni wiek, już tego nie potrzebuję – dodał winiarz z Gols.

Claus pozbył się też w międzyczasie kwewri. Fascynacja gruzińskimi naczyniami, po które osobiście pojechał przed laty na Kaukaz, minęła wraz z samorozwojem. – Nie interesuje mnie robienie kombuchy – przyznał – a w kwewri zawsze miałem ryzyko jakichś nieczystości. W ostatnich latach przeszedł na nowe amfory i zbiorniki porcelanowe z Włoch, Francji i Słowenii.

Zapomnieć szkołę

Mając 14 lat Preisinger trafił do znanej austriackiej szkoły winiarskiej w Klosterneuburgu pod Wiedniem. Rodzice mieli wprawdzie nad jeziorem Nezyderskim spłachetki ziemi obsadzone winoroślą, ale trudno ich było nazwać winiarzami. Ojciec zajmował się hodowlą koni, co zresztą robi do dziś. Mimo to nastolatkowi Klosterneuburg wydał się sensownym rozwiązaniem, zwłaszcza, że był daleko od domu.

Claus przyznaje, że w dorosłym życiu winiarza pierwszym zadaniem, jakie przed sobą postawił, było: zapomnieć o wszystkim, czego nauczył się w szkole. Niemniej, bakcyla winnego tam połknął. Zaraz po ukończeniu nauki ruszył do Kalifornii, gdzie praktykował przez trzy lata w Limerick Lane Winery w dolinie Sonomy. Po powrocie do Austrii zaczął przemyśliwać o własnych winach. Jednak na początku zatrudnił się u znanego sąsiada, Hansa „Johny’ego” Nittnausa. Były to czasy, gdy Austria zapijała się lokalnymi czerwonymi winami – mocnymi, beczkowymi, silnie ekstrahowanymi, często z międzynarodowych odmian, które zaczęto z powodzeniem (choć ze szkodą dla szczepów lokalnych) uprawiać w Burgenlandzie. – Dziś nie znoszę merlota – przyznaje Preisinger, który słynną odmianę posadził wtedy także i w swojej winnicy. Jego myśl enologiczna szybko jednak ewoluowała.

Z deszczu w herbatkę

Rocznik 2005 zapisał się we wschodniej Austrii jako bardzo deszczowy. Grona gniły na potęgę, w winnicach rządził botrytis. Claus, uprawiający wówczas swe parcele w sposób konwencjonalny, stracił ok. 70 proc. plonów. Tyle samo co sąsiad. Z tym że sąsiad miał już certyfikat ekologiczny i w ogóle nie używał herbicydów czy fungicydów. – To dało mi do myślenia – przyznał Preisinger. – Jeśli straty są takie same, to po co w ogóle pryskać?

Sprawy potoczyły się szybko. Winiarz nie tylko przeszedł na uprawę ekologiczną, ale zainteresował się także biodynamiką. – Było nas w okolicy, młodych ludzi zaciekawionych takimi praktykami, tuzin – wspomina – a w grupie zawsze raźniej. Można wymienić doświadczenia, wesprzeć się, razem wprowadzać innowacje. Dziś swoje winnice uprawia w reżimie biodynamicznym.

Ewoluują też same wina. Przede wszystkim stają się coraz lżejsze, są mniej ekstrahowane. Do nawożenia winiarz wykorzystuje nawóz z końskiej farmy ojca. Claus daje przemawiać własnym głosem siedliskom, z których pochodzą owoce. Zarządza teraz ok. 40 ha, z czego połowa jest zakontraktowana, a połowa stanowi jego własność. Na ogólną liczbę składa się kilkanaście parceli w pięciu różnych wioskach, zarówno na „wschodnim”, jak i na „zachodnim” wybrzeżu Neusiedlersee, jak prześmiewczo winiarz nazywa pogórze Gór Litawskich i pas winnic bliżej Gols. Ma veltlinera, pinot blanc czy muskata ottonela, a pośród czerwonych przede wszystkim blaufänkischa, zweigelta i sankt laurenta. Ale ostatnio posadził też znanego w okolicy przed dekadami furminta, sprowadzone znad Loary chenin blanc czy savagnin z Jury. Z czystej ciekawości.

Chemex zamiast expresso

Gdy u Dyletantów do kieliszków trafił Preisingerowy blaufränkisch Bonsai z ostatniego rocznika, wiedziałem jedno – nigdy wcześniej nie piłem takiego wina z wiodącej odmiany Europy Środkowej. Było ledwie czerwone, o kruchej strukturze, za to pięknie pachnące i niezwykle odświeżające. W dniu, gdy słupek rtęci przekraczał właśnie 30°C wydawało się idealne. – Zastanawiałem się, jak lekkie czerwone wino mogę zrobić – wyznał Claus. – Macerowałem je tylko 3 dni, ledwie wyciągając bladoczerwoną barwę. Ale tak miało być. Chciałem zrobić kawę z filtra zamiast espresso – dodał winiarz. Zaprotestowałem, że przy tych porównaniach to już prędzej chemex, bo Bonsai nie miało w sobie cienia wulgarności, zaskakiwało za to aromatami, których w mocniej i dłużej ekstrahowanym blaufränkischu zazwyczaj nie ma. Preisinger skwitował to anegdotą o ojcu, który, spróbowawszy Bonsai, miał powiedzieć: tyle pracy, tyle nakładów, a wino ledwie czerwone i w dodatku z alkoholem na poziomie 11,5 procent? Po prostu cienias. Piękny cienias.

Claus Preisinger: degustacja win

90 Claus Preisinger, Österreichischer Bio-Perlwein, Ancestral 2023

Blanc de noirs z sankt laurenta robione metodą pradawną, leżakujące dwa lata na osadzie. Wino o ultra lekkim, cytrusowo-mineralnym aromacie. Na podniebieniu uroczo pieniste, niemal kremowe, świetnie wypełniające usta. Lekkie, pełne owocu, delikatnie słone, budzące apetyt. Długie i przeciekawe. (129 zł)

91 Claus Preisinger, Österreich, Kalkundkiesel Weiss 2023

Aromatyczny kupaż grüner veltlinera, pinot blanc i muscata ottonela z siedliska Kieselstein, z wyraźnym muszkatowym piętnem. Wino krótko trzymane na skórkach, dopóki nie zacznie się alkoholowa fermentacja. Kompletne, lekko naturalizujące, pełne soczystego, młodzieńczego owocu. Na podniebieniu słonawe, z dobrym mineralnym tłem, ultrapijalne, przyjemnie aromatyczne, rześkie, o lekkiej budowie, ale przy tym z niezłą materią i całkowicie zrównoważone. Letni ideał. (115 zł)

90 Claus Preisinger, Weinland, Bonsai Blaufränkisch 2024

Pachnący wiśniami, lekuchny, krótko macerowany blaufränkisch o wyraźnie owocowym charakterze. Smakuje wiśnią, czereśnią prosto z drzewa, porzeczką. To urokliwe, superdelikatne, niezwykle soczyste wino o kruchej strukturze, za to doskonale zaspokajające pragnienie. Przy tym długie, czyste, i przede wszystkim bardzo radosne. (145 zł)


Zdjęcia butelek: Winoblisko

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.

E-mail
Password
Confirm Password