Skip to content Skip to footer

#Wywiad: Johnny Symington

fot. Symington

Johnny Symington jest przewodniczącym Symington Family Estates, czołowego producenta porto, właściciela marek Graham’s, Dow’s, Warre’s i Cockburn’s oraz winiarni produkujących wina wytrawne: Quinta do Vesuvio, Quinta do Ataíde, Altano i Prats + Symington. Quinta da Fonte Souto to nowy projekt rodziny w Alentejo. Nasz rozmówca jest też Kawalerem Orderu Imperium Brytyjskiego.
rozmawia Tomasz Prange-Barczyński

Tomasz Prange-Barczyński: Na początku filmu dokumentalnego z 2016 roku A Year in Port można zobaczyć scenę, w której grupa białych Brytyjczyków, raczej w podeszłym wieku, bawi się na rytualnej imprezie poświęconej porto. Niewiele wśród nich kobiet czy młodych ludzi. Czy ten konserwatywny wizerunek porto wciąż obowiązuje?

Johnny Symington: Z pewnością nie. Owszem, taki wizerunek obowiązywał w latach 50. czy 60. XX wieku i oczywiście wcześniej, ale od tamtej pory wiele się zmieniło. Rzecz jasna, wciąż mamy w Anglii wielu starszych mężczyzn, którzy piją porto (co bardzo mnie cieszy), ale ten typ wina stał się w ostatnim czasie popularny także wśród kobiet, w wieloetnicznych i wielokulturowych środowiskach, przede wszystkim zaś wśród ludzi młodych. Często słyszę, że sprzedaż porto musi spadać, bo to wino dla starszego pokolenia – tymczasem dane mówią coś dokładnie przeciwnego. Obserwujemy wzrost sprzedaży, także w segmencie premium. Zawdzięczamy to młodym konsumentom; zwłaszcza kobiety okazały się znakomitymi klientkami. W jakiejś mierze to zasługa wielu wprowadzonych innowacji, nowej formy prezentowania porto. Media społecznościowe odgrywają tu gigantyczną rolę. Wizerunek naszego wina dynamicznie się zmienia – szczególnie w Portugalii i Wielkiej Brytanii.

Porto / fot. Symington

Jak zatem przekonujecie młode pokolenie do porto? Mam wrażenie, że niektóre kategorie tradycyjnych alkoholi znalazły się w ślepym zaułku, by wspomnieć choćby koniak. Jego popularność producenci próbowali wskrzesić na różne sposoby, np. proponując koktajle, podając na lodzie czy serwując go do sushi.

Nie musimy wymyślać koła na nowo. Słyszymy: podawajmy porto jako aperitif! Świetny pomysł, robimy to od pokoleń. Ale oczywiście także jako digestif, do deserów, czy w ogóle podczas całej kolacji. Najważniejsza jest edukacja. Dlatego stworzyliśmy szkołę porto. Chodzi o to, by skłonić ludzi do degustacji, znaleźć okazję do przedstawienia różnych kategorii tego wina. Degustacje, promocje, wysyłanie próbek – wszystko to robimy, nawet jeśli pochłania to mnóstwo czasu i środków.

Wierzymy też, że bardzo istotne jest rozszerzanie kategorii premium. Stąd wiele nowych etykiet – z pojedynczych posiadłości, roczników, związanych z momentami szczególnie ważnymi dla Symingtonów. Chciałbym przywiązać ludzi do porto, ale też do naszej rodziny i jej historii, zależy mi na wzbudzeniu entuzjazmu i zainteresowania.

Kolejnym pomysłem jest wprowadzanie zupełnie nowych win, jak choćby białego porto Blend No. 5. Jest wspaniale opakowane, całkiem inaczej, niż robiliśmy to dotychczas. Spotkało się z doskonałym przyjęciem. Podobnie Blend No. 12 przeznaczony dla młodszej publiczności, do koktajli. Oczywiście, są konsumenci, którzy nigdy nie zmieszaliby porto z czymkolwiek, ale wino i tak zyskało popularność.

Zawsze powtarzam: nie sprzedajemy porto, a doświadczenie. To może być specjalne opakowanie, wizyta w naszej siedzibie w Vila Nova de Gaia, w sklepie, w restauracji. Istotna jest komunikacja, przekazywanie opowieści, choćby za pomocą kodów QR.

Grahams Lodge / fot. Symington

Nasza firma to tradycyjny rodzinny biznes ze wspaniałą historią. Próbujemy zachować to, co najlepsze z przeszłości. Musimy jednak żyć w teraźniejszości, czuć więź z konsumentami. Musimy też myśleć o następnych pokoleniach. I nie chodzi mi tylko o nasze dzieci i wnuki, ale o wszystkich naszych pracowników, klientów, winogrodników, z którymi pracujemy, sprzedawców. Wreszcie – o całą społeczność w Douro, szczególnie zaś tutaj, w Vila Nova. Nawet jeśli covid zmusił nas do planowania przyszłości na krótki czas, nie przestajemy myśleć długofalowo. Musimy robić wiele, by być nowocześni, odmienni, innowacyjni. Czy możemy zrobić jeszcze więcej? Na pewno. Konieczne jest ciągłe działanie na rzecz lepszej przyszłości. Oczywiście, popełniamy także błędy, ale lepsze to niż nierobienie niczego.

Wydaje się, że w promocji porto znakomicie może pomóc turystyka. Tymczasem w niezwykle pięknym regionie, jakim jest dolina rzeki Douro, jeszcze kilka lat temu trudno było o dobrą restaurację czy hotel.

Turystyka w Portugalii rozwija się znakomicie. Nie tylko na południu, w Algarve, ale też tu, na północy. Porto stało się bardzo popularnym miastem. Ludzie chętnie odwiedzają miejsca takie jak siedziba Graham’sa. Staramy się je rozwijać i czynić coraz bardziej atrakcyjnymi. To działa.

Dolina rzeki Douro / fot. Symington

Mamy szczęście żyć i pracować w pięknym zakątku świata, jakim jest Douro, próbujemy więc przyciągać tam innych ludzi. W czasie pandemii zdecydowaliśmy się nawet na otwarcie w winnicach restauracji typu pop-up. Zrobiliśmy to we współpracy z czołowymi szefami kuchni z gwiazdkowych restauracji. Odnieśliśmy wielki sukces, choć w czasie koronawirusa goście byli głównie z Portugalii. Jeszcze w pandemii zaczęliśmy mysleć o kolejnym takim projekcie w Pinhão, w Quinta do Bomfim, którą rozbudowaliśmy kilka lat temu. Kolejne centrum planujemy w samym Porto.

Rodzina Symingtonów posiada wiele marek porto, winnic i posiadłości. Jak udaje wam się nad tym zapanować? Na czym polega zarządzanie taką firmą?

Każda z naszych marek jest całkowicie niezależna – od winnic aż po gotowe zabutelkowane wino. Każda ma własne parcele, własne winiarnie i magazyny, także osobnych brand managerów. Zachowujemy osobny styl i pozycjonowanie. Dow’s dojrzewa na przykład w dużo większych kadziach niż Warre’s, który starzeje się głównie w beczkach typu pipa. Przez to wina są ciemniejsze, bogatsze. Każda marka ma indywidualne profile w mediach społecznościowych znacząco się od siebie różniące.

Naturalnie nasze własne brandy niekiedy muszą ze sobą konkurować. Z drugiej strony, zarządzając kilkoma markami, możemy lepiej wzmacniać całą kategorię, niż gdybyśmy pracowali tylko z jedną. Mamy rodzinną strategię. Graham’s jest naszą marką premium i tę premiumizację bardzo wzmacniamy w ostatnich latach. Rezultaty są niewyobrażalne, sprzedaż stale rośnie. Czy takie zarządzanie jest łatwe? No, nie bardzo (śmiech). Na pewno to łatwiejsze dla Graham’sa, trudniejsze dla Dow’sa i Warre’sa, choć przecież i te marki są świetnej jakości i też w jakiś sposób należą do kategorii premium. Ale czasami trzeba dokonać wyboru.

Porozmawiajmy o rodzinie. Jeśli rodzisz się Symingtonem, czy wiesz od początku, że będziesz pracował w rodzinnym biznesie winiarskim?

To się zmieniało z pokolenia na pokolenie. W generacji mojego ojca raczej oczekiwano, że synowie zostaną w firmie. Teraz mamy inną politykę. Zgodnie z naszą konstytucją nikt nie zaczyna pracy od razu w rodzinnym przedsięwzięciu. Każdy musi przepracować co najmniej kilka lat gdzieś indziej, zdobyć doświadczenie, różne umiejętności, wykształcenie, które przyda się w biznesie. Ja na przykład przez pięć lat pracowałem w branży medycznej, dopiero potem zostałem zaproszony do objęcia stanowiska u Symingtonów. Młodsze pokolenia także muszą zdobyć dobre wykształcenie, odpowiednie tytuły i doświadczenie na zewnątrz, dopiero potem mogą liczyć na zaproszenie. Nikt z rodziny nie dostaje się do firmy automatycznie. Wybieramy tylko tych, co do których mamy pewność, że będą dobrze pracować. Nie wystarczy być Symingtonem.

Bardzo się cieszę, że wśród młodych pojawiły się pierwsze trzy kobiety, wśród nich moja córka, która studiowała lingwistykę, potem zajmowała się branżą meblarską, pracowała przy produkcji filmów, wreszcie zdobyła wykształcenie w dziedzinie zarządzania markami luksusowymi. U nas najpierw przyszła na staż, żeby zobaczyć, czy my odpowiadamy jej, a ona nam. Zadziałało. Teraz jest brand managerem Graham’sa i robi świetną robotę. To młode pokolenie jest zresztą wspaniałe. Potrafią zrobić mnóstwo rzeczy, na których ja się kompletnie nie znam, jak choćby cyfrowy marketing. Nie boją się innowacji.

Symingtonowie posiadają ponad 1000 ha winnic, z czego ok. 10 proc. zarządzana jest ekologicznie. Jak ważna jest dla rodziny ekologiczna i zrównoważona uprawa?

Bardzo ważna. Kiedy myślisz o przyszłych pokoleniach, musisz stawiać na zrównoważony rozwój. Młodzi doskonale to rozumieją. Ale elementy zrównoważonego podejścia można było znaleźć zarówno w generacji mojego ojca, jak i dziadków. Może nie aż tak bardzo, gdy idzie o uprawę, ale z pewnością w kwestiach społecznych, kulturowych czy biznesowych.

Mamy szczęście, że Douro to bardzo gorący i suchy region (hmm, w pewnym sensie to nieszczęście, bo plony są bardzo małe), nie ma więc wielkich problemów z chorobami grzybowymi, nie trzeba nadmiernie pryskać winorośli. Nawet w parcelach, które nie mają certyfikatu ekologicznego, interwencja jest bardzo niewielka. To dotyczy w gruncie rzeczy całego regionu. Z roku na rok zwiększamy areał winnic ekologicznych – naturalnie wiele zależy od podejścia bezpośrednich sąsiadów. Nasze badania dotyczą prowadzenia winorośli czy stresu wodnego, obserwujemy też dziesiątki odmian pod kątem ich przystosowania do suchego klimatu doliny i wzrastających – również w Douro – temperatur.

Quinta dos Malvedos / fot. Symington

W 2014 roku stworzyliście „bibliotekę szczepów”. Mieści się w Quinta do Ataíde w dolinie Vilariça, w północno-wschodniej części Douro. To plantacja, na której rosną obok siebie 53 różne odmiany Vitis vinifera. Chcecie je po prostu uchronić przed wyginięciem czy jest jakiś inny powód powstania tej kolekcji?

Chcemy sprawdzić, jak we współczesnym klimacie zachowują się stare, znane kiedyś w Douro odmiany, które dawały wino świetnej jakości, ale z różnych względów straciły z czasem na znaczeniu. Okazuje się, że w takie szczepy jak susão czy alicante bouschet rzeczywiście warto inwestować. W wiele innych jednak nie. To długofalowy proces. Krzewy muszą dorosnąć, trzeba zrobić wino, a jeśli zależy ci na odmianach, które mają dawać wina długowieczne, musisz jeszcze poczekać, aż rzeczywiście dojrzeją. Jeśli odniosłeś sukces, podejmujesz decyzję o nasadzeniach i znów musisz czekać (śmiech).

W 2019 roku pismo The Drink Business przyznało Symingtonom tytuł „Etycznej firmy roku”. Co stoi za tą nagrodą?

Chodzi przede wszystkim o nasze wartości. Mamy bardzo precyzyjnie sformułowany kodeks postępowania, to, jak traktujemy naszych udziałowców, pracowników, farmerów, z którymi współpracujemy, dostawców, klientów, dziennikarzy. Zrównoważony rozwój to dla nas nie tylko kwestia sposobu uprawy ziemi. To także kwestie społeczne, dotyczące lokalnych społeczności. Dbamy o rozwój ekonomiczny Douro. Bierzemy udział w akcjach charytatywnych, programach społecznych, takich jak wsparcie dla nieuprzywilejowanych dzieci w regionie czy odbudowa dzikiej przyrody. Jako pierwsza kompania winiarska w Portugalii dostaliśmy certyfikat „B Corp” [przyznawany firmom traktującym biznes jako środek do tworzenia dobra – przyp. red.].

W tych beczkach będzie dojrzewać porto / fot. Symington

Organizujemy wolontariaty dla młodych osób, które w przyszłości chcą pracować w naszej firmie. Na tej zasadzie w sezonie turystycznym (poza pandemią) zatrudnialiśmy 63 osoby w Graham’s Lodge. Gdy przyszedł covid, centrum trzeba było zamknąć, a jednak przyjęliśmy politykę, by nikogo nie zwalniać. Same winiarnie nie ucierpiały, wino dobrze się sprzedawało, zamknięte zostały tylko te miejsca, gdzie przyjmowaliśmy gości. Zatrudniliśmy więc pracowników przy liniach do butelkowania albo na kontroli jakości. Dla pozostałych stworzyliśmy kolejne wolontariaty: sprzątanie plaż nad Atlantykiem czy opieka nad starszymi ludźmi, którzy z powodu koronawirusa nie mogli wychodzić z domu.

Staramy się także ograniczać zużycie tworzyw sztucznych, nasze butelki są teraz lżejsze niż kiedyś. Wydaje mi się, że to wszystko zostało zauważone.

Wracając do samego wina – w ostatnich latach w Douro coraz większą rolę odgrywają wina wytrawne. Także Symingtonowie je produkują. Jakie są proporcje w SFE między porto a winami wytrawnymi?

Robimy coraz więcej win wytrawnych, zwłaszcza w ostatnich dwóch latach. Dziś to ok. 12 proc. naszej produkcji. To wciąż „nowy członek rodziny”; na serio zajęliśmy się ich produkcją ok. 2000 roku. Ale w Douro rodzą się doskonałej jakości grona na takie wina, pełne charakteru, dobrze zbudowane. W gruncie rzeczy to jednak zupełnie inny biznes. Potrzebujemy odmiennego sprzętu do winifikacji, innych ekspertyz, pieniędzy na inwestycje. Widzimy jednak, co można osiągnąć na przykład w takich miejscach jak Quinta do Vesuvio. Przyznaję, że wina te były z początku, hmm, dość rustykalne (śmiech), jednak z czasem przyszła też finezja.

Muszę powiedzieć, że najlepiej sprzedają się w Portugalii. Tutejsze wina wytrawne wciąż wyrabiają sobie pozycję na świecie. Kraj kojarzony jest głównie z vinho verde czy Mateus Rosé. To dobre wina, ale niekoniecznie chcemy specjalizować się w takim właśnie stylu. Kiedy zatem chcesz sprzedać za granicą wina z Douro, ludzie pytają: skąd? To tam, gdzie robi się porto! Potrzeba zatem jeszcze trochę czasu, ale muszę przyznać, że i tu odnosimy sukcesy i chcemy się rozwijać, zwłaszcza w sektorze premium.

Quinta do Vesúvio / fot. Symington

Jak niemal każdy członek rodziny Symington, również i pan ma swoją własną winnicę. Gdzie się znajduje, co w niej rośnie, do jakich win trafiają pochodzące z niej grona?

Moja winnica leży dokładnie naprzeciwko Quinta do Vesuvio. Liczy 50 hektarów. Owoce używane są w kupażach porto w Dow’s, ich quinta mieści się w pobliżu. Rośnie tam trochę wymieszanych starych krzewów, ale część, ze względu na wiek i stan, trzeba było przesadzić. Zdecydowałem się na tourigę nacional, tourigę franca, alicante bouschet i sousão. Zwłaszcza nacional daje wyjątkowo dobry materiał na porto. Liczę, że w przyszłości będę miał na to więcej czasu. My wszyscy, Symingtonowie, mamy winogrodnictwo we krwi. Miło więc będzie zająć się ziemią i realizować w przyszłości rolnicze hobby. W końcu na emeryturze też jest jakieś życie.

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.