Zbliża się 11 listopada, a to oznacza, że na naszym rynku zaczynają pojawiać się wina świętomarcińskie. Możemy już spróbować pierwszego z nich.
Tekst i zdjęcia: Maciej Nowicki
Pierwsze wino świętomarcińskie na polskim rynku zadebiutowało za sprawą Winnicy Srebrna Góra w 2013 roku. W ciągu kolejnych dziesięciu lat dołączyli inni producenci, a popularność rodzimych młodziaków w dużym stopniu przyczyniła się do zmarginalizowania w Polsce roli francuskiego beaujolais nouveau.
Wpływ kwietnia na listopad
Rosnąca liczba winnic w naszym kraju siłą rzeczy przekłada się na coraz szerszą ofertę młodych win. Głównym problemem jest ich szersza dostępność. W większości przypadków bowiem powstają one w krótkich seriach i dostępne są głównie w samych winiarniach, ewentualnie we współpracujących z nimi restauracjach czy wine barach. Na szerszą skalę w ostatnich latach dostarczały je na rynek głównie winnice Turnau, Miłosz i Niemczańska, a rok temu dołączyła do nich Winnica Saint Vincent ze swoim Młodym Vincentem.
W nieco mniejszej ilości młode wina dostępne były także w winnicach Saganum, Czarna Stodoła, Słońce i Wiatr czy Vae Soli. Zdarzały się jednak lata, kiedy ich obecność była symboliczna; było tak choćby w czasie pandemicznych obostrzeń. Niestety, ten rok może być podobny. Opisywany przeze mnie już wielokrotnie kwietniowy front mrozowy w Polsce i będące jego konsekwencją dużo niższe zbiory przełożą się także na ilość świętomarcińskich propozycji.
W tej chwili oficjalnie na rynku dostępne jest jedynie jedno wino świętomarcińskie. To propozycja Winnicy Turnau. Producent ten od lat za pośrednictwem takiego właśnie wina partneruje akcji „Gęsina na Świętego Marcina”. Kolejne wina powinny się jednak pojawić na dniach i doczekają się recenzji w przyszłym tygodniu. Żeby nie pozostawić Czytelników bez żadnych wskazówek na rozpoczynający się właśnie długi weekend, zaprezentuję dziś zachodniopomorskiego „młodziaka”, zwłaszcza, że jest premiera szczególna.
86 Świętomarcińskie 2024, Winnica Turnau
Do tej pory w roli wina świętomarcińskiego u tego producenta obsadzane były odmiany o najwyższej w danym momencie dojrzałości. Przez dość długi czas był to solaris, później zastąpiony przez johannitera i seyval blanc, Ten ostatni szczep stał też za Świętomarcińskim 2023. Tegoroczny wybór jawi się więc jako prawdziwa rewolucja. Postawiono bowiem na pinot noir w wersji winifikowanej na biało (blanc de noirs). Za wyborem tym stały dwa argumenty: bardzo dobra dojrzałość tej odmiany w roczniku 2024 oraz chęć zmierzenia się z takim właśnie stylem. Blanc de noirs nie pojawiały się w ofercie producenta nigdy wcześniej, a przecież ten rok to wciąż trwające huczne obchody dziesięciolecia pierwszych zbiorów.
Przechodząc do kwestii wina, na początku ostudzę oczekiwania fanów samej odmiany. Ten styl w połączeniu z oczywistą młodością i pozostawionymi 16 gramami cukru resztkowego sprawia, że charakterystyki pinota (nawet w białej wersji) raczej tu nie uświadczymy. Co nie znaczy, że nie jest to dobre wino. Ma ultrasoczysty bukiet, przepełniony wręcz nutami brzoskwini oraz marakui i nieco bardziej wyważony smak, gdzie prócz gruszki pojawia się więcej cytrusów i dojrzałego jabłka. Solidna szczypta kwasowości w finiszu zadbała o dobrą równowagę całości. Jeśli upieczemy naszą świętomarcińską gęś z owocami, to wino powinno być znakomitym wyborem.
Na koniec dodam, że popularność wina jest tak duża, że w samej winnicy wyprzedało się błyskawicznie. Wciąż dostępne jest jednak u partnerów producenta, m.in. w Rafa-Wino i Kondrat Wina Wybrane, można też sprawdzić w jednym ze sklepów stacjonarnych.