Skip to content Skip to footer

Brunello: Spacerem do Franco

fot. Claudio Poggio / Unsplash

Montalcino to miejsce, w którym sangiovese dojrzewa najlepiej.
Tomasz Prange-Barczyński

Do Tenuty Greppo lubiłem chadzać piechotą. Z Montalcino to zaledwie 3 kilometry malowniczą krętą SP55, z której jest tak dobry widok na majaczącą na horyzoncie Monte Amiata. Najlepsze jest ostatnie 500 metrów w lewo od szosy – prosty szutrowy dukt, niemal tunel pomiędzy dwoma rzędami gęsto posadzonych starych cyprysów. Na końcu skromna kamienna willa, do której z tyłu przylega winiarnia. Miały te spacery charakter swoistego misterium, pozwalały na powolne, stopniowe zbliżanie się do legendy. Podczas marszu można było zebrać myśli i przygotować się do degustacji brunello w miejscu, gdzie się narodziło. W siedzibie rodziny Biondi-Santi.

Trzecia wizyta

W czasie naszej pierwszej anteprimy (degustacji nowego rocznika) brunello di montalcino, gdzieś w początkach XXI wieku, wybraliśmy się tam spacerkiem z redaktorem Bońkowskim. Przyjęła nas grzecznie pracownica odpowiedzialna za kontakty z prasą, oprowadziła po winiarni, pozwoliła spróbować dwóch czy trzech win. Rok później na stole degustacyjnym pojawiło się już więcej butelek, może nawet jakiś stary rocznik. Wreszcie za trzecim razem dostąpiliśmy zaszczytu uściśnięcia dłoni pana Franco Biondi-Santi. Był już wtedy po osiemdziesiątce, ale wciąż dowodził firmą i odpowiadał za przygotowanie win. Ze swadą, ale i arystokratycznym spokojem opowiadał o kolejnych rocznikach.

Być może to zwykły przypadek, że dostąpiłem zaszczytu próbowania brunello wspólnie z Franco dopiero przy trzeciej wizycie. A może trzeba było sobie na ten przywilej zasłużyć? Od tamtej pory spotykaliśmy się każdego roku pod koniec lutego – ostatni raz w roku 2012. Franco kończył 90 lat i postanowił pogodzić się z synem Jacopo, który towarzyszył nam w czasie wizyty. Rok później przysłał mi list, w którym przepraszał, że nie pojawi się na degustacji, ale dochodzi do siebie po ciężkiej grypie w mieszkaniu w Sienie. Zmarł dwa miesiące później. W kolejnych latach przyjmował mnie już Jacopo. Wizyty straciły szarm, choć ciągle piliśmy wina robione przez Starego Pana. W 2017 roku Biondi-Santi Jr. sprzedał większościowe udziały grupie EPI, właścicielowi m.in. domów szampańskich Piper-Heidsieck i Charles Heidsieck.

Biondi-Santi: rodzina, która wymyśliła brunello

Napisała też jego konstytucję. Gdy w 1960 roku powstawały zręby tutejszej apelacji, właśnie za sprawą tej rodziny uzgodniono, by do sangiovese grosso nie dodawać innych odmian. Pozostali winiarze (było ich wówczas raptem dziesięciu) dodawali do krwi Jowisza inne lokalne szczepy. Podobnie, jak to się robi choćby w Chianti czy wokół Montepulciano. Historia przyznała rację Biondi-Santim. Okolice Montalcino mają wyjątkowy klimat. To jedna z najbardziej suchych części Toskanii. I bardzo ciepłych. Z drugiej strony, wysokość nad poziomem morza i chłodne wiatry znad nieodległego Morza Tyrreńskiego sprawiają, że nawet latem noce są tu chłodne, a sezon wegetacyjny wydłuża się. Monte Amiata chroni region przed burzami. Nigdzie indziej we Włoszech sangiovese nie ma takich warunków, by osiągnąć dojrzałość niemal doskonałą. Tutejsze wina są bardzo taniczne, ale też zachowują doskonałą kwasowość.

Brunello długo dojrzewa w piwnicach – trafia na rynek dopiero w piątym roczniku po zbiorach. Jego potencjał mierzy się dekadami. Najlepiej smakuje w 10‒15 roku życia. Jednak gdy w lutym 2019 roku w czasie kolacji w Col d’Orcia spróbowałem rocznika 1969, 50-letnie brunello urzekło mnie swą głębią i aromatami.

Dziś, gdy producentów w Montalcino jest dwustu, interpretacji brunello znajdziemy co najmniej kilka. Mnie najbardziej urzeka ta, którą stosował Franco Biondi-Santi. Przy zachowaniu doskonałej struktury wina rysował brunello kreską dość cienką, dając wybrzmieć i owocom, i terroir. Alkohol nigdy nie zagłusza tu natury sangiovese. Odnoszę wrażenie, że choć Stary Pan odszedł, takich właśnie brunello jest coraz więcej.

Po doświadczeniach dramatycznie gorącego rocznika 2003 winiarze nauczyli się radzić sobie z wysokimi temperaturami. Ale i w nominalnie słabych, zimnych i deszczowych latach, jak choćby 2014, marnych win jest naprawdę niewiele. Minęły mody na nowe baryłki i superekstrakcję (co nie znaczy, że takie wina zupełnie zniknęły). Średnia jest bardzo wysoka.

Najlepsze miejsce dla sangiovese

I jeszcze słówko o rosso di montalcino, które wielbię tak samo jak mój adwersarz. Nie tylko dlatego, że to świetne, niedrogie, prostolinijne wino. Jego istnienie pozwala robić lepsze brunello. Miejscowi winiarze mogą bezpiecznie deklasyfikować mniej udane grona. Mogą ponadto szybciej, bo już po roku, je sprzedawać, co znacznie ułatwia płynność finansową. Dość powiedzieć, że dziś w Montalcino powstaje zaledwie ok. 40 proc. brunello, które legalnie można by tu wytłoczyć.

Jak w każdym owianym legendą regionie, także i w Montalcino zdarzają się hochsztaplerzy i fałszerze. W żaden sposób nie zmienia to jednak faktu, że region, w którym powstaje brunello, to najlepsze miejsce na świecie dla sangiovese.

Swoją przygodę z brunello zaczynajcie niespiesznie, etapami, ucząc się je rozumieć. Powoli dochodźcie do najlepszych win. Odbądźcie swój spacer do Tenuty Greppo.

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.