fot. OeWM_Robert Herbst
Styria to zielona oaza na szybko pustynniejącej mapie Europy. W dodatku robi fantastyczne wina.
Wojciech Bońkowski MW
Są regiony winiarskie widokowo nudne jak flaki z olejem (Bordeaux) i są zapierające dech w piersiach. O miano najpiękniejszego od lat rywalizują portugalskie Douro, południowoafrykańskie Stellenbosch, włoskie Cinque Terre i Amalfi, greckie Santorini.
Potrzymaj mi wino i patrz – odpowiada na to Austria i wysyła na konkurs piękności Styrię. Zajmujący południowo-wschodni narożnik kraju region to sielska kraina pełna urokliwych miasteczek, historycznych zamków, lasów i strumyków. Jest mocno pofałdowana – stanowi przedgórze Alp, gdzie teren szybko wznosi z 200 na ponad 700 metrów nad poziomem morza. I nieprawdopodobnie zielona – wiosną i latem ta soczysta zieleń aż bije w oczy.
Położona w zetknięciu ciepłego klimatu kontynentalnego znad Niziny Węgierskiej z bardziej umiarkowanym morskim znad Adriatyku, Styria ma bowiem rekordowe w skali naszego kontynentu opady – rocznie notuje się 1200, a niekiedy nawet 1500 mm opadów, trzy razy więcej niż w Warszawie. Na tle innych winiarskich regionów Europy, gdzie brak wody staje się zagrożeniem dla upraw, Styria w wodzie wręcz się pławi. Do tego dochodzą duże skoki temperatur wynikające z wysokości. To wszystko sprawia, że wina ze Styrii mają unikatowy, natychmiast rozpoznawalny styl: czysty jak kryształ owoc obleczony w świdrującą kwasowość. Od lat mają też wysoką renomę (i takież ceny) w samej Austrii. Teraz zaczyna odkrywać je świat – a najlepiej zrobić to z perspektywy dwóch kółek.
Do winnic na rowerze
W podróż po winiarskiej Styrii wyruszamy ze stolicy regionu – miasta Graz. Doskonale skomunikowany z Wiedniem i Węgrami (i samochodód, i kolej), jest też jednym z piękniejszych miast Mitteleuropy: przepięknie odnowiona, przyjazna dla pieszych i rowerzystów, obfitująca w świetne restauracje barokowa starówka leży pod zamkową górą z nastrojowym parkiem.
W Grazu łatwo wypożyczyć rower – zdecydowanie polecam elektryczny, bo w Styrii jest stromo (stawki od 30–40 euro za dzień). Rowerową wycieczkę można ograniczyć do najpopularniejszego i winiarsko najmocniejszego okręgu – Styrii Południowej (Südsteiermark), ale warto przynajmniej zahaczyć o pozostałe dwa, które również mają swoje winiarskie specjalności. Odległości pomiędzy okręgami nie są wielkie – jedynie pierwszy odcinek proponowanej trasy warto sobie skrócić, podjeżdżając pociągiem. Wszędzie czeka doskonale rozwinięta infrastruktura – przy większych arteriach szlaki rowerowe, specjalne kawiarnie i pensjonaty dla „bajkerów”.
Vulkanland: sól i pieprz
Styria Południowo-Zachodnia (Südoststeiermark) to ziemia graniczna z Węgrami i Słowenią. Winiarsko od zawsze pozostaje w cieniu swej leżącej bardziej na zachód siostry, co nie znaczy, że nie ma tu dobrych win. Jej specyfiką są wulkaniczne gleby, dające winom mocniejszą budowę niż w pozostałej części Styrii. Dlatego kilka lat temu przemianowano ten okręg na Vulkanland i taką nazwę znajdziemy na etykietach.
Zwiedzanie rozpoczynamy jednego z czołowych winiarzy południowo-wschodniej Styrii. Winkler-Hermaden urzęduje w imponującym barokowym zamku Kapfenstein z panoramicznym widokiem (noclegi, zestawy piknikowe; restauracja czasowo zamknięta). Winiarnia jako jedna z zaledwie trzech w tej części regionu należy do prestiżowego stowarzyszenia STK. Jej wina dobrze wyrażają styl „Krainy Wulkanów”: są mocno zbudowane, ekstraktywne, pieprzne, wręcz tłuste – lepiej udają się tu pinot gris i gewürztraminer, a nawet zweigelt (jedna z nielicznych wysokiej klasy czerwieni w Styrii) niż sauvignon blanc.
Wśród miejscowych atrakcji, do których łatwo dojedziemy na rowerze, należą Styrassic Park z modelami dinozaurów i ścieżkami edukacyjnymi oraz kolejny zamek (formalnie leżący już w Burgenlandzie) – Schloss Tabor. Dalej trasa wiedzie do Sankt Anna am Aigen – znajdziemy tu okręgową winotekę z setkami win od licznych winiarzy oraz cudny widok na okoliczne strome winnice.
Kilka lat temu winiarze z Vulkanlandu postanowili pokazać się światu. Założyli własne stowarzyszenie – Eruption Winzer, którego najlepsi członkowie, jak Scharl czy znany i u nas Krispel nie ustępują w niczym styryjskim gwiazdorom z STK. Wśród win „wybuchowych” winiarzy prym wiedzie regionalna specjalność – sauvignon blanc – i wspomniany pinot gris. Lecz ja mam słabość do tutejszego chardonnay: niezwykle wyrazistego, kontrującego bogate drożdżowe ciało siarczystą, górską, superapetyczną kwasowością. Kto szuka w Styrii cenowych okazji, w Vulkanlandzie znajdzie ich sporo.
Z Sankt Anna jedziemy spokojnym rytmem do Straden, gdzie gleby wulkaniczne zaczynają ustępować tym charakterystycznym dla Styrii Południowej – przede wszystkim wapiennym. Gwiazdą tej okolicy jest winiarnia Neumeister; tutaj zaczyna się też ziemia wielkich styryjskich sauvignon blanc. Win spróbujmy do dobrej regionalnej kuchni w restauracji Saziani Stubn.
Graz–Fehring, S-Bahn linia 3, 1,5 godziny (przewóz rowerów gratis) lub 58 km, 200 m przewyższenia
Fehring–St Anna am Aigen, 16 km, 230 m przewyższenia
St Anna am Aigen–Straden, 15 km, 150 m przewyższenia
Styria Południowa: jabłko i cytryna
Sauvignon blanc jest niekwestionowaną gwiazdą Styrii i najmocniejszą kartą przetargową regionu w światowej rozgrywce winiarskiej. Mogłoby się wydawać, że na takiego konia, którego do wyścigu może wystawić praktycznie każdy inny kraj, nie warto stawiać. Jednak już pierwszy łyk styryjskiego sauvignon uzmysławia swą kolosalną wartość dodaną. Wspomniany chłodny klimat obdarza wina tnącą jak brzytwa kwasowością, o którą nad taką Loarą jest dziś coraz trudniej. Z drugiej strony wina te mają coś, co nad Loarą nie jest regułą, a Nowej Zelandii wyjątkiem. Są bardzo skoncentrowane, niemal rosołowo intensywne, przez co zarówno owoc, jak i nuty mineralne ukazują się nam niejako pod lupą.
W Südsteiermark szmaragdowe piękno Styrii osiąga też swoją najbardziej rapsodyczną, falistą formę. Zależnie od konkretnego fałdu, na powierzchnię winnic wypiętrzone zostają różne formacje geologiczne. W Ehrenhausen jest to wapień muszlowy, w Leutschach – starszy morski margiel, zwany ze słoweńska opok, w Gamlitz – piaskowiec i żwir. Bardziej na północy, w Kitzeck-Sausal, mamy sporo łupka. Sauvignon z tych pierwszych siedlisk będzie najświeższy, z drugich – ekstraktywny, z trzecich – świeży, owocowy. Łupek sprzyja zaś rieslingowi bardziej niż sauvignon. Dlatego działające tu winiarnie w rieslingu się specjalizują, na czele z najlepszą – Wohlmuth. Jej wina nie ustępują wielkim rieslingom heskim czy reńskim.
Wielkie winiarnie południowej Styrii leżą tak blisko siebie, że można je objechać w ciągu jednego dnia. Musielibyśmy jednak zmieścić tuzin obiadów – dziś niemal każda oferuje również smakoszowski wyszynk. Nierzadko też noclegi, jak Polz czy Tement, u którego można zanocować w luksusowo wyposażonych domkach Winzarei bezpośrednio w winnicy. Najlepszą zaś miejscówką na rowerową bazę jest położony w Ehrenhausen hotel winiarski Loisium. Kusi on również spa, dobrą restauracją, basenem na świeżym powietrzu, fenomenalnym wyborem mocnych alkoholi (nie tylko świetny styryjski gin, ale też… whisky i rum!) oraz winoteką wyposażoną we wszystkie istotne wina z regionu i nie tylko. Wśród atrakcji turystycznych mamy krótki wypad do Słowenii, zamek w Seggau albo spotkanie z niedźwiedziami w Berghausen.
Objazd winnic ma o tyle sens, że winiarze, tacy jak wspomniany Tement, Gross, Sattlerhof, Hannes Sabathi i jego kuzyn Erwin, czy Katharina Tinnacher, to bez wątpienia środkowoeuropejscy odpowiednicy Conterno czy Ponsota. Sauvignon blanc na takim poziomie, jak Zieregg Vinothek Reserve Tementa, leżakujący trzy lata w dębowych kadziach, nie ma dziś nad Loarą ani jednego. Po piętach mu depcze etykieta FR Grossa czy Reserve Sabathiego. Lackner-Tinnacher Weissburgunder to może najlepsza na świecie interpretacja tego niedocenianego szczepu. A są jeszcze światowej klasy chardonnay czy niebywale czyste, eleganckie muskatellery.
Wina z południowej Styrii są nietanie – coraz więcej z nich przebija pułap 50 euro za butelkę. Jednak za podstawowe wina regionalne zapłacimy 12–16 euro i mamy zapewnione udane lato.
Straden–Ehrenhausen, 33 km, 60 m przewyższenia
Ehrenhausen–Leutschach, 13 km, 200 m przewyższenia
Leutschach–Kitzeck, 17 km, 30 m przewyższenia
Styria Zachodnia: malina i wiśnia
Winiarska Styria ma jeszcze trzecią odsłonę – zachodnią. Weststeiermark to kraina osobna – tak geograficznie, krajobrazowo (doliny są tu szersze, skosy – łagodniejsze), jak i winiarsko. Winnice leżą jeszcze wyżej – nie brakuje takich, które przekraczają 700 m n.p.m. Historycznie więc nawet stosunkowo wcześnie dojrzewającym odmianom, jak sauvignon, pinot gris czy muskateller, brakowało słońca. Dlatego okręg pozostał ostoją rdzennej specjalności – ciemnego szczepu blauer wildbacher. Uważa się, że pochodzi on bezpośrednio od prehistorycznej, dziko rosnącej winorośli. Tym koligacjom miałby zawdzięczać swój specyficzny bukiet czerwonych owoców, ziół i szypułek, zwany zbiorczo „lisim”.
Druga cecha charakterystyczna wildbachera – a konkretniej: wina z niego tłoczonego, zwanego schilcher – to niemiłosierna kwasowość. Przez dekady czyniła z niego pośmiewisko na salonach. Dzisiaj globalne ocieplenie dodało mu jednak owocu, a kwasowość stała się cechą pożądaną. Obserwujemy narodziny bodaj najbardziej nieoczekiwanego trendu w historii winiarstwa: schilcher stał się sexy! Do niedawna z schilchera można było ukręcić winegret, a dziś czołowi winiarze, jak Reiterer, Strohmeier czy zwłaszcza Langmann, robią zeń wina klasy single vineyard (na etykiecie: Ried) leżakowane w dębie! To schilchery czerwone, sytuujące się stylistycznie w połowie drogi między spätburgunderami z Niemiec a regentami z Zielonej Góry. Szczep ten w większości jednak służy do produkcji mocnych win różowych. Poziom kwasowości przekracza w nich nieraz 8, a nawet 9 g/l. To jedne z najkwaśniejszych win świata, zalecają się jednak dziś przyjemnymi nutami czerwonych owoców: poziomek, malin i wiśni.
No i schilcher ma w zanadrzu jeszcze asa – wina musujące. Koglowo-moglowa pienistość, kuszący poziomkowy owoc i orzeźwiająca kwasowość to doprawdy genialne połączenie. Można się o tym przekonać w licznych tu buschenschankach, czyli historycznych chłopskich gospodach. Wiele z nich przerobiono na całkiem koneserskie mieszczańskie restauracje z lokalną kuchnią. Najlepszą prowadzi bodaj Langmann. Obok win, na miejscu wyrabia się fenomenalne wódki owocowe, octy oraz kultowy olej z pestek dyni. Kuchnia styryjska jest bardzo świeża – je się tu mnóstwo sałat – ale i treściwa. Jedną ze specjalności jest smażony kurczak, przy którym Kentucky może spalić się ze wstydu. Po całym dniu pedałowania pod górę, nawet elektrykiem, trzeba się posilić.
Kitzeck–Langegg, 35 km, 450 m przewyższenia
Langegg–Graz, 30 km, 200 m przewyższenia