Skip to content Skip to footer

NoLo: poważny trend czy chwilowy kaprys pokolenia Z?

fot. Yomex Owo / Unsplash

W USA spotykamy się z określeniem „sober curious” lub „sober curiosity” (ciekawość trzeźwości). W Europie częściej używany jest skrót „NoLo” (no alcohol, low alcohol). Czy świadome ograniczanie alkoholu lub całkowita z niego rezygnacja jest już poważnym trendem?

Z dr Ewą Woydyłło-Osiatyńską, publicystką i autorką książek, psycholożką i terapeutką uzależnień rozmawia Inka Wrońska


Dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska / fot. Natalia Osiatynska
Inka Wrońska: Czym jest NoLo? Skąd się bierze?

Dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska: No alco, low alco – to trend coraz wyraźniej obserwowany w tzw. pokoleniu Z. Młodzi ludzie piją mniej, rzadziej robią to tylko po to, żeby się upić, częściej wybierają napoje o zerowej lub obniżonej zawartości alkoholu. Dzieje się tak także w klubach i na imprezach, czyli w miejscach i sytuacjach do tej pory nierozerwalnie z alkoholem związanych. Czasami młodzież w ogóle rezygnuje z alkoholu – nie z konieczności spowodowanej np. chorobą czy uzależnieniem, a z własnego wyboru.

NoLo stało się dla wielu z nich elementem stylu życia, podobnie jak niepalenie papierosów albo rezygnacja z mięsa, cukru czy glutenu. Często zresztą obserwujemy, że to idzie w parze: zmiana diety, np. przejście na weganizm, wiąże się ze zmianą podejścia do alkoholu. Dla mnie NoLo to postawa prozdrowotna. Jako terapeutka uzależnień, która wie, jak niebezpieczny jest alkohol – mogę ją także nazwać prożyciową.

A może to zwykły bunt przeciwko stylowi życia rodziców?

Jedno nie wyklucza drugiego. Młodzi ludzie są uważnymi obserwatorami. Widzą, że alkohol niejednokrotnie wpływa negatywnie na zachowania dorosłych. I nie chodzi tu o żadne patologie, po prostu o to, że bywa przyczyną kłótni, obciachowych zachowań, nieporozumień, przykrości. Dzieciaki dorastają, wychodzą z domu i mówią: chcemy inaczej.

NoLo to niekoniecznie całkowita rezygnacja z alkoholu. To także – druga część skrótu – ograniczenie picia.

Tak. W tym trendzie wcale nie chodzi o bycie wojującym abstynentem. Chodzi o rezygnację z picia w nadmiarze, z picia regularnego, z picia powiązanego z konkretną sytuacją towarzyską. NoLo po części polega też na wypracowaniu sobie takiej postawy: mogę wypić wino, ale mogę też go sobie odmówić. Nie chodzi tu bowiem o wychodzenie z ciężkiej choroby, jaką jest uzależnienie. To raczej rosnąca świadomość, że w sytuacjach do tej pory nierozerwalnie związanych z alkoholem – impreza, klub, dyskoteka, spotkanie ze znajomymi – może nie być alkoholu i też będzie fajnie.

Problem w tym, że nie każdy tak potrafi. Zarówno alkoholizm, jak i narkomania rozwijają się bowiem na nieszczęściu, na poczuciu rozpaczy, rozczarowania, wstydu, zawodu, biedy duchowej czy materialnej. Dlatego ludziom szczęśliwym, spełnionym łatwiej zrezygnować z picia lub je ograniczyć. Nie muszą uciekać od rzeczywistości w alkohol.

Mówisz, że „moda na niepicie” dotyczy przede wszystkim pokolenia Z, a alkoholizm rozwija się na nieszczęściu. Czy to znaczy, że dzisiejsze dzieci są szczęśliwsze od swoich rodziców?

Najwyraźniej. Według badań opublikowanych niedawno w Forbesie około 25 proc. ludzi między 15. a 17. rokiem życia deklaruje, że czasowo lub trwale przyłącza się do NoLo. Natomiast wśród pokolenia pięćdziesięciolatków na dobrowolną abstynencję decyduje się zaledwie 10–12 proc. Uwaga! Nie mówimy tu o ludziach uzależnionych od alkoholu, to kompletnie inna kwestia. Chodzi o konsumentów tzw. bezpiecznych, u których alkohol nie spowodował jeszcze ani szkód zdrowotnych, ani społecznych.

Co ważne – „moda na niepicie” nie obejmuje wyłącznie alkoholi mocnych. Pokolenie Z jest świadome, że również wino, nawet to najlepsze i najdroższe, jest jednak alkoholem – że już jeden kieliszek wypity do obiadu stanowi ograniczenie, odbiera wolność i poczucie niezależności.

Skoro wiemy, jak działa alkohol, i wiemy, że wino to też alkohol – to czemu w ogóle pijemy?

Wino daje nam przyjemność i pozwala się rozluźnić. Pomaga, kiedy jesteśmy spięci, zdenerwowani, zestresowani, zmęczeni. Zauważamy, że poprawia nam nastrój, więc nic dziwnego, że sięgamy po nie jak po lekarstwo w każdym kolejnym kiepskim dniu.

Moim zdaniem ludzie, którzy częściowo lub całkowicie rezygnują z alkoholu, znaleźli swój własny, fajniejszy, ciekawszy, a przede wszystkim bezpieczniejszy sposób na złagodzenie napięć. Taniec, gra w tenisa, bieganie – cokolwiek. Jeśli masz wyregulowany system nerwowy, alkohol nie jest ci do niczego potrzebny.

Czyli: jeśli chcesz pić świadomie, nie pij na smutno, nie pij…

…kiedy jesteś sam, nie pij regularnie, stale, o tej samej porze i w tej samej sytuacji. Na przykład wieczorem, po pracy, przed telewizorem – bo po jakimś czasie, kiedy tylko usiądziesz w fotelu, aby obejrzeć serial, mózg będzie się dopominał alkoholu do kompletu. I staniesz się kandydatem do uzależnienia.

Modne staje się robienie przerw od wina i w ogóle od alkoholu. Czasami trwa to miesiąc, czasami dłużej. Jednak bardzo często pod koniec tego okresu niecierpliwie czekamy na ten pierwszy kieliszek wina. Wino staje się czymś w rodzaju celu, nagrody. Czy to ma sens?

Ma. Po pierwsze, organizm zdąży się oczyścić i zregenerować. Po drugie, to także czas na refleksję. „A może alkohol wcale nie jest dla mnie taki dobry? Gdyby był, to czemu właściwie chciałem zrobić sobie przerwę?” Zwykle taka świadomie wprowadzona abstynencja jest odpowiedzią na stłumiony niepokój. „Właściwie nie piję za dużo, więc nie ma się czym martwić, ale…” Jeśli pojawia się „ale” – to jednak się martwisz.

Czy „moda na niepicie” ma szansę w Polsce? Kiedy jesteś na imprezie i mówisz, że nie palisz albo nie jesz mięsa – luz. Ale jeśli podziękujesz za alkohol – często słyszysz: o, a czemu? Jesteś w ciąży? Przyjechałaś samochodem? Masz migrenę?

To zastanawiające, że większość ludzi w naszym kraju uważa, że normą społeczną jest picie alkoholu, a niepicie nie jest. Na szczęście tego rodzaju pytania, które przecież świadczą o braku kultury i naruszają granicę prywatności drugiej osoby, pojawiają się już coraz rzadziej.

Mam wrażenie, że w Polsce głębsze zmiany światopoglądowe i społeczne zachodzą stosunkowo powoli. Zainteresowanie NoLo obserwuję na razie przede wszystkim w środowisku młodych, wykształconych lub wciąż jeszcze uczących się ludzi. Ale to piękny trend – i mam nadzieję, że prędzej czy później obejmie całe społeczeństwo.


Powyższy tekst jest skrótem artykułu, który ukazał się w piśmie Ferment. Pismo o winie Vintage 2024/2025. Cały obszerny (332 strony!) magazyn można jeszcze kupić w naszym Sklepie. Jeśli chcecie się dowiedzieć, o czym jeszcze pisaliśmy w tym wydaniu, kliknijcie tutaj.

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.