Skip to content Skip to footer

Bezdroża: 20 lat później

Film Sideways Alexandra Payne’a zmienił winiarskie gusta tysięcy ludzi i spowodował lawinowy wzrost zainteresowania pinot noir. Żaden inny nie miał tak wielkiego wpływu na branżę winiarską. Od premiery Bezdroży mija właśnie 20 lat.
Tekst i zdjęcia: Tomasz Prange-Barczyński

Nie lubię filmów o winie. Drażnią mnie sztuczne tyrady bohaterów-winiarzy, bohaterów-sommelierów, bohaterów-miłośników wina recytujących definicje na poziomie podstawowego poziomu WSETa. Nudzi ustawianie winnicy jako tła romantycznej historii, powłóczyste spojrzenia rzucane w świetle świec przez aktorów bezustannie miętolących w dłoniach czasze wielkich kielichów. A najbardziej wkurzający jest nimb „magii” wina. Ileż takich dętych obrazów powstało w ostatnich dwóch dekadach! Bezdroża, choć niewolne od podobnych grzeszków, są jednak jakoś inne.

Faceci w kryzysie

Komedia Alexandra Payne’a, który wcześniej wyreżyserował Schmidta z Jackiem Nicholsonem, trafiła na ekrany we wrześniu 2004 roku. W Polsce pokazano ją po raz pierwszy 4 lutego 2005 roku w stołecznym kinie Atlantic. Miałem przyjemność maczać palce w tej premierze, oczywiście w jej winnym aspekcie. Film zdobył pięć oscarowych nominacji, z czego jedna (najlepszy scenariusz adaptowany) zamieniła się w cenną figurkę. Dostał też dwa Złote Globy: za najlepszą komedię i scenariusz.

Sideways  opowiada o podróży dwóch nieudaczników przeżywających kryzys wieku średniego po jednym z regionów winiarskich Kalifornii. Miles (Paul Giamatti) jest nigdy-nie-wydanym pisarzem opuszczonym przez kobietę, szczerze cierpiącym z obu powodów. Jack (Thomas Haden Church) to aktor, znany jednak głównie z telewizyjnych reklam. Ten drugi ma ciut więcej szczęścia – właśnie wżenia się w bogatą, choć konserwatywną rodzinę.

Nadciągający ślub staje się okazją do podróży kawalerskiej po Santa Barbara. Założenie jest proste: grać w golfa i degustować wina, przede wszystkim pinot noir, z którego słynie hrabstwo. Tak przynajmniej myśli Miles. Jack, winiarski profan, który wino raczej pije, a w pozornej degustacji nie przeszkadza mu nawet guma do żucia, ma zgoła inne plany. Zamierza nacieszyć się ostatnimi dniami swej wolności i „na legalu” przeżyć ostatnią seksualną przygodę (przygody) przed wstąpieniem w stan małżeński. Ta niezgodność interesów rodzi wiele zabawnych sytuacji, z historycznego punktu widzenia to jednak nie one są najważniejsze.

170 procent

Film, w swej naturze niskobudżetowy (kosztował zaledwie 16 milionów dolarów, zarobił 110) przenosi nas w realia hrabstwa Santa Barbara, przede wszystkim do AVA Santa Ynez Valley. Czyli nie do legendarnych dolin Napa czy Sonoma, z których słynie Kalifornia i gdzie przemysł enoturystyczny został rozbudowany na miarę Disneylandu. Większość odwiedzanych winiarni to firmy garażowe i rodzinne.

No i najważniejsze: bohaterowie nie piją słynnego caberneta czy uważanego w Słonecznym Stanie za odmianę niemal endemiczną zinfandela (nie wspominając o merlocie, którym wręcz gardzą). Piją pinot noir, wówczas kojarzone na Zachodnim Wybrzeżu raczej z Oregonem. Bezdroża to pean na cześć burgundzkiej odmiany. Miles opowiada o niej z takim entuzjazmem, że tylko w pierwszym roku po premierze filmu sprzedaż wina z tego szczepu wzrosła w USA o 16 proc. Rosnący popyt spowodował także wzrost nowych nasadzeń pinota w Kalifornii. Do 2017 roku powierzchnia upraw powiększyła się aż o 170 proc. przy ogólnym zwiększeniu stanowych winnic w tym czasie na poziomie 7-8 proc.

Pinot noir zainteresował się zresztą cały świat. Sideways effect odczuli pozytywnie niemieccy plantatorzy spätburgundera (wzrost upraw w ostatnich dekadach o 100 proc.). Podobnie jak włoscy viticoltori pinot nero, zwłaszcza w Alto Adige. I wielu innych regionach.

Gdzie, do diabła, jest Buellton?

Miasteczka takie jak Solvang, Los Olivos czy Buellton, w których toczy się akcja Sideways, leżały może nie na bezdrożach, ale zdecydowanie poza utartym szlakiem Kalifornii. Życie ich mieszkańców do czasu premiery filmu biegło sennym rytmem. Kiedy przyjechałem do Santa Barbara w 2007 roku, pamięć o Milesie i Jacku była wciąż świeża. Każda restauracja i bar, w której stołowali się bohaterowie filmu, winiarnia, którą odwiedzili miały stosowne oznaczenie, a na ścianie zielony plakat z nabitym w butelkę duetem. W hotelach mnożyły się mapy i broszury zachęcające do podróży śladami degustującej pary.

I to działało. Do zapomnianych miasteczek zaczęli zjeżdżać eno-filmo-turyści. Właściciele Wine Merchant & Café w Los Olivos, w drodze do którego Miles wypowiedział słynne zdanie o merlocie (If anyone orders Merlot, I’m leaving. I am not drinking any f***in Merlot!) przyznali, że nagła popularność restauracji kompletnie ich zaskoczyła. Nie mieli nawet wystarczająco wielu pracowników, by przyjmować lawinowo napływających gości.

Frank Ostini, właściciel serwującej legendarne steki (potwierdzam!) restauracji Hitching Post II w Buellton stwierdził wręcz, że miejscowi byli wściekli na tłumy przyjezdnych. Oczekiwanie na stolik trwało godzinami! Szef kuchni zdecydował się w końcu wydzielić strefę zarezerwowaną wyłącznie dla tubylców. Przyznał też, że nie znosił żółtego przydrożnego znaku reklamującego knajpę. Zamierzał go zmienić, ale po sukcesie Bezdroży neon stał się ikoną i po prostu musiał zostać.

fot. Tomasz Prange-Barczyński

Dwie dekady na bezdrożach

Oglądając Sideways po raz pierwszy trochę się czepiałem. Chyba najbardziej kluczowej sceny w końcówce filmu, w której Miles popija ukradkiem, spod stołu, w zwykłej burgerowni najcenniejsze wino ze swojej kolekcji, Cheval Blanc 1961. Że robi to z papierowego kubka. Że dlaczego saint-émilion, w którym mnóstwo jest przecież merlota, a nie np. echezeaux, czyli ukochane pinot.

Po 20 latach nie gra mi już tylko jedna rzecz. Dlaczego tę kultową flaszkę opróżnia zupełnie sam, nie dzieląc się, niechby i z papercup z Mayą, sommelierką, w której się podkochuje. Wszystko to jest jednak nieistotne wobec siły oddziaływania Bezdroży. Ludzie piją dziś chętnie pinota, a film wcale się nie zestarzał. Czasem ze zdziwieniem w czasie różnego rodzaju seminariów i degustacji konstatuję, że wielu młodszych słuchaczy-winomanów nigdy o nim nie słyszało. Okrągła rocznica premiery jest doskonałą okazją, by sobie Sideways przypomnieć.

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.