Skip to content Skip to footer

Turcja: Feniks czeka na gong

fot. Diren Vineyards

3200 lat temu pod Troją „słodkie jak miód wino” było dla wojów panaceum na wszystkie problemy. Współczesne wina tureckie mogą tylko marzyć o takiej pozycji, we własnym kraju stały się pariasami. A szkoda, bo są arcyciekawe.
Wojciech Bońkowski MW

Wino tureckie ma niewątpliwie wielką przyszłość – ale odległą. Na razie musi walczyć z całym światem. W Turcji alkohol pije tylko 14 proc. populacji. Reszta jest przeciw i głośno to wyraża. Nie tylko imamowie, dla których alkohol jest nasieniem szatana (choć wśród znawców Koranu trwa dyskusja, czy zabrania on picia alkoholu wprost, czy tylko odradza).

Wiosną 2013 islamiści z Partii Sprawiedliwości i Rozwoju przeforsowali najbardziej drakońską w cywilizowanym świecie ustawę antyalkoholową. Na jej mocy wina nie wolno sprzedawać w nocy, w pobliżu meczetów, na imprezach sportowych i plenerowych. Nie wolno nim częstować, pokazywać go w telewizji, filmach (butelki z alkoholem są zamazywane) ani w internecie. Tureccy producenci nie mogą prowadzić we własnym kraju stron internetowych (są zablokowane), organizować degustacji ani promować swoich win w sklepach. Alkohol obłożono też specjalnym 60-procentowym podatkiem od używek.

Imponująca historia

A jednak tureckie wino istnieje. Historię ma długą i chwalebną. To w północno-wschodniej Anatolii, Armenii i Gruzji człowiek po raz pierwszy udomowił winny krzew. Z Azji Mniejszej wino zawędrowało do Grecji i Rzymu, a dalszy ciąg tej historii znamy. W Iliadzie, której akcja rozgrywa się w jednym z czołowych tureckich rejonów winiarskich, „napój posilny” regenerował utrudzonych mężów. W czasach imperium osmańskiego winiarstwo rozwijano na szeroką skalę (co prawda rękoma chrześcijan) na przykład w greckiej Macedonii czy w Bułgarii.

Po ustanowieniu świeckiej republiki przez Atatürka uprzywilejowaną rolę wina podkreśliło jego wyłączenie w 1927 roku z państwowego monopolu na produkcję alkoholu. Wtedy założono wiele działających do dziś winiarni, m.in. „wielką czwórkę” największych producentów w kraju: Doluca, Kavaklıdere, Kayra i Sevilen (piąty gigant, Pamukkale, powstał w 1962 r.). Pozycja producentów wina radykalnie pogorszyła się dopiero po dojściu do władzy Erdoğana i partii AKP.

Paradoks polega na tym, że druga dekada XXI wieku była dla tureckiego winiarstwa najlepszą w historii. Rozwój gospodarczy i fala turystów znacząco poszerzyły grupę konsumentów wina. Jak grzyby po deszczu wyrosły kolejne butikowe projekty – szacuje się, że jest ich dziś ponad 150. Związany z winem prestiż przyciągnął nie tylko wielkie budżety z innych branż. Także kapitał ludzki – wykształconą na świetnych uniwersytetach, władającą biegle językami, oczytaną, otwartą na świat świecko-mieszczańską elitę Turcji.

Wielki skok naprzód

Pod dynamicznym przywództwem Tanera Öğütoğlu rządowa agencja promocji Wines of Turkey przebojem wdarła się na światowe salony. Zorganizowano głośny salon w londyńskim Vinopolis oraz prestiżową konferencję blogerów winiarskich w Izmirze. Obraz tureckiego winiarstwa, który tam zaprezentowano, był doprawdy imponujący. Skrzące się różnorodnością, utrzymane na wysokim poziomie technicznym, pewne siebie wina w swej masie były niewątpliwie ciekawsze od tych z Mołdawii, Bułgarii czy Cypru.

Pod wodzą Tanera Öğütoğlu agencja Wines of Turkey rozsławiła wina
tureckie na świecie / fot. Gustobar

Obecny regres pod impulsem radykalizującej się AKP jest więc być może tylko epizodem. W ostatnich latach turecki rynek wina ewoluował – podatek od używek zamieniono na stałą stawkę akcyzy (ok. 4 zł za butelkę), promującą wina premium. Krajowe wyroby są i tak uprzywilejowane wobec importowanych, na które obowiązuje 50‒75-procentowe cło. Rozwój konsumpcji hamują jednak wysokie ceny, narzucane przez cały łańcuch dystrybucyjny.

„Wysokie marże to obok urzędowych regulacji największy problem tureckiego winiarstwa”, mówi Öğütoğlu (dziś konsultant i importer m.in. Zalto i Coravinu). Wskazuje też na zmianę w profilu turystów odwiedzających tłumnie Turcję. Jeszcze pięć lat temu byli to chętni na wino Anglicy, Niemcy, Skandynawowie. Dziś sporą część wśród 50 mln przybyszów stanowią – obok Rosjan – Irańczycy i Arabowie. W 15-milionowym Stambule znalezienie winoteki graniczy z cudem. W przyzwoitej restauracji butelka podstawowego sikacza z wielkiej rozlewni kosztuje nieraz równowartość 40 euro. Nic dziwnego, że ogromna większość gości wybiera piwo Efes.

Egzotyczny kalejdoskop

To absurd, bo Turcja ma znakomite warunki do rozwoju winiarstwa. Różnorodność topografii i klimatu zapiera dech w piersiach. Wybrzeże Egejskie oferuje łagodną śródziemnomorską aurę przypominającą Grecję albo południowe Włochy. Tracja – nowoświatowy upał idealny dla mocnych win czerwonych. Anatolia Środkowa, kolebka wielu historycznych szczepów – klimat kontynentalny ze świetnym nasłonecznieniem i różnicą temperatur (winnice na 700‒1000 m n.p.m.). Dalej, w tak zwanej Anatolii Południowo-Wschodniej (w istocie – Kurdystanie), wysokości są jeszcze większe, warunki surowe, ubogie, erodowane gleby wapienne dają wina czerwone o potężnej strukturze.

Winnice w regionie Denizli, zachodnia Anatolia / fot. Sevilen Güney Vineyards

Rdzenne szczepy

Drugi ogromny atut Turcji to rdzenne szczepy winorośli – naliczono ich ponad 50. Wśród białych to przede wszystkim narince, dająca cieliste (na tyle, że lubią się z beczką), pełne morelowych smaków wina przypominające viogniera. Na drugim miejscu popularny, nieco pośledniejszy emir oraz kilka ciekawostek przywracanych do życia, jak yapıncak, çavuş, vasilaki.

Zestaw odmian czerwonych jest jeszcze bogatszy i ciekawszy. Najbardziej klasyczną odmianą wschodniej Anatolii jest mocno taniczne, ziołowe, balsamiczne z wiekiem boğazkere, porównywane do nebbiolo albo aglianico. Bardziej elastyczne i co za tym idzie – obiecujące ­– jest jednak öküzgözü, dominujące w środkowej Anatolii i nad Morzem Egejskim. Ciemna barwa, rześka, wiśniowa kwasowość zachowana nawet w gorących warunkach, pieprzne taniny i wyrazisty owocowy profil to dla winiarzy niezwykle plastyczny materiał – öküzgözü sprawdza się zarówno w mieszankach (najbardziej klasyczna, z boğazkere, to Kayra Buzbağ, turecki hit lat 70. i 80. XX wieku), jak i solo, jako lekkie wino do picia na co dzień, ale i ambitne cuvées do długiego starzenia, podobne do rodańskich syrah.

Trzecim najpowszechniejszym szczepem czerwonym Turcji jest kalecik karası, dający lekkie, soczyste wina w stylu pinot noir lub gamay. Odmian z „karası” (czarny) w nazwie jest więcej, w tym tracki papazkarası oraz leciutki çalkarası; rosé robione z niego przez winiarnię Paşaeli, o koralowej barwie i żurawinowym posmaku, jest jednym z najoryginalniejszych win Turcji i wschodniego Śródziemnomorza. Ciekawe wina powstają także z odmian acıkara, karalahna, karasakız i paru innych.

Odmiany międzynarodowe

Szczepy rdzenne to oczywiście tylko część tureckiej opowieści. Jak we wszystkich ciepłych rejonach winiarskich, ogromne nadzieje wiąże się z syrah, produkowanym zarówno w stylu dżemowo-australijskim, jak i mroczniejszym, bardziej tanicznym, nawiązującym do win z Langwedocji. Nie brakuje znakomitych mieszanek bordoskich, jak Château Nuzun, Galî, Paşaeli, Umurbey, Tempus od Urli. Pojawiają się także, rzecz jasna, chardonnay i sauvignon blanc, ale i viognier (w winiarni Chamlija powstaje z niego jedno z najlepszych białych win w Turcji), roussanne i marsanne (świetny kupaż u Suvli), albariño, grenache, zinfandel, malbec, nerello mascalese, nero d’avola, petit verdot, sangiovese, tannat, tempranillo, a nawet baskijska krzyżówka o magicznej nazwie – ekigaïna (używa jej Mozaïk, jedna z czołowych winiarni butikowych).

Tą progresywnością tureckie winiarstwo przypomina raczej dynamiczną Australię niż zramolały Trzeci Świat. „Różnorodność siedlisk i dostosowanych do nich odmian to nasz największy atut”, mówi Seyit Karagozoğlu z Paşaeli, czołowej winiarni butikowej w Turcji, który przywrócił do życia m.in. wymarły szczep kolorko.

Seyit Karagozoğlu z Paşaeli, czołowej winiarni butikowej w Turcji / fot. Paşaeli

Obalić stereotyp

W ostatnich latach wina śródziemnomorskie święcą triumfy. Tysiącletnia tradycja, unikatowe odmiany, kalejdoskop wyspiarskich i górskich terroir czyni z takiej Grecji czy Chorwacji, ale i Czarnogóry, Cypru, Libanu – nie mówiąc już o Gruzji – niezwykle modne dziś winiarskie „destynacje”. Zainteresowanie to napędza nowe pokolenie winomanów, wyrosłe na winach naturalnych, z ich luźniejszym podejściem do enologicznej poprawności czy powtarzalności, wyczulone na lokalność, unikatowość, etnograficzne ciekawostki.

Lecz nawet poza kontekstem hipsterskich eskapad na koniec świata winom peryferyjnym paradoksalnie sprzyja ogromna konkurencja na winiarskim rynku, nowinek z egzotycznych miejsc potrzebują bowiem sommelierzy, dziennikarze i specjalistyczni importerzy. Czy w tym nowym rozdaniu znajdzie się miejsce dla Turcji i czy Turcja będzie potrafiła skorzystać z tej szansy? Tak uważa Caro Maurer MW, niemiecka dziennikarka, która od lat śledzi rozwój win tureckich: „Przeszły przez wszystkie fazy rozwoju rozwijających się krajów winiarskich: beczkę, homogenizację. Teraz w Turcji powstają wina bardzo indywidualne, najwyższej jakości. Jedyną przeszkodą w ich światowej karierze jest słaba dostępność na Zachodzie”.

Urzędowy knebel na wino jest na pewno problemem, ale nie jedynym. Turcja musi się uporać ze swoimi problemami, jak nadmierne ceny win w sklepach i restauracjach. Zaś my, Zachód, odpowiedzmy sobie na pytanie, czy potrafimy pokochać wina z muzułmańskiego kraju, z którym łączy nas pogmatwana, pełna uprzedzeń historia. Jeśli się uda, Turcja będzie miała przed sobą autostradę do sukcesu.

Najlepsi producenci w Turcji

Chamlija

Château Nuzun

Doluca (serie Cav i Alçitepe)

Galî

Kavaklıdere (seria Prestige)

Kayra (serie Vintage i Buzbağ)

Mozaïk

Paşaeli

Suvla

Umurbey

Urla

Vinkara

Czy masz ukończone 18 lat?

Ta strona przeznaczona jest tylko dla osób pełnoletnich.

Wchodząc na stronę akceptujesz naszą Politykę prywatności.