fot. San Patrignano
Czy kupilibyście wino, wiedząc, że zrobił je przestępca? Albo narkoman? A czy kupilibyście je, mając świadomość, że stworzył je człowiek, który dzięki resocjalizacji przez pracę w winnicy wrócił na dobrą drogę?
Tomasz Prange-Barczyński
Gdy spojrzeć na Gorgonę z lotu ptaka, rzeczywiście przypomina mitologiczną postać z kłami zamiast zębów i wężami zamiast włosów. Mitologiczna postać nosząca to imię miała zawdzięczać swój przerażający wygląd Atenie. Bogini poczuła się urażona, gdy Posejdon zgwałcił Gorgonę w jej świątyni. Jednak nie ukarała przestępcy, a oszpeciła piękną dziewczynę.
Wyspa złoczyńców
Gorgona leży na Morzu Liguryjskim, 19 mil morskich od Livorno. Jest najmniejszą z wysp Archipelagu Toskańskiego, liczy niewiele ponad 2 kilometry kwadratowe. Niedużym promem można byłoby tu dotrzeć z kontynentalnej Italii w półtorej godziny. Tyle że zgodnie z rozporządzeniem włoskiego ministerstwa sprawiedliwości bez specjalnej przepustki można dopłynąć najwyżej na odległość 500 metrów od jej brzegu.
Gorgona jest, owszem, malownicza. Nie wyróżniałaby się jednak niczym szczególnym pośród innych wysp archipelagu, gdyby nie to, że od 1869 roku jest kolonią karną. Na wyspie robi się też wino, ściślej – robią je więźniowie.
Trafiają tu skazani na co najmniej kilkuletnie wyroki, ale nigdy za najcięższe zbrodnie. Wymyślony program resocjalizacyjny polegający na pracy na roli ma pomóc więźniom łatwiej zintegrować się ze społeczeństwem po odsiedzeniu kary. Opowiedział mi o nim kilka lat temu Lamberto Frescobaldi, głowa słynnej winiarskiej rodziny z Toskanii zajmującej się produkcją wina od trzydziestu pokoleń. Twierdził, że zupełnie przypadkiem miał szczęście spotkać gdzieś w północnych Włoszech byłego więźnia z Gorgony pracującego tam przy produkcji wina. Dawny osadzony prowadził udane zawodowe życie w jednej z podalpejskich winiarni dzięki umiejętnościom, jakie zdobył właśnie w kolonii karnej.
Frescobaldi odpowiedzieli na apel władz więzienia na Gorgonie w 2012 roku i weszli w projekt resocjalizacyjno-winiarski. Na wysepkę trafili zatrudnieni przez familię agronomowie i enolodzy, którzy nadzorują dziś pracę więźniów. W niewielkiej winnicy rosną wchodzące w skład białego kupażu odmiany ansonica i vermentino. Są typowe dla wybrzeża Toskanii i poważniejszych winiarskich wysp, jak np. Elba. Wino powstaje w aptekarskich ilościach – ok. 2700 butelek – a jego ceny oscylują wokół stu euro i więcej.
Dyskusja, czy urokliwy kupaż jest aż tyle wart, nie ma sensu. Pieniądze ze sprzedaży przekazywane są w dużej części z powrotem na Gorgonę. Więźniowie otrzymują wynagrodzenie za pracę, a przy tak mikroskopijnej produkcji wysoka cena wydaje się logiczna. Tym bardziej że projekt wypalił. Frescobaldi posadzili na Gorgonie kolejny hektar vermentino, a z kilku rzędów sangiovese i vermentino nero tłoczą od rocznika 2015 także wino czerwone dojrzewające w amforach. Dzięki temu więcej osadzonych znajduje pracę w winnicy i potem przy produkcji wina.
Przerażającą Gorgonę ostatecznie zabił Perseusz. Gdy heros odrąbał głowę maszkarze, z tryskającej krwi zrodził się Pegaz. Dziś skrzydlaty koń uznawany jest za symbol artystycznego natchnienia. Pozostaje mieć nadzieję, że wino Gorgona staje się dla jego twórców natchnieniem do nowego lepszego życia.
Sangiovese zamiast dragów
„Włochy, późne lata 70. XX wieku. Mafia zalewa ulice heroiną. Tani narkotyk może zniszczyć całe pokolenie. Państwo jest bezradne, ale jeden człowiek postanawia uratować narkomanów. Za wszelką cenę”. Tymi słowami rozpoczyna się wyprodukowany w zeszłym roku przez Netflix serial dokumentalny SanPa: Sins of the Savior. Traktuje o Vincenzo Mucciolim i stworzonym przez niego ośrodku leczenia uzależnień w San Patrignano pod Rimini.
Działająca od 1978 roku wspólnota szybko stała się największym tego typu centrum w Europie. W ciągu ponad 40 lat istnienia przyjęła ponad 26 tysięcy młodych ludzi uzależnionych od narkotyków. Tylko teraz w jej murach przebywa 1200 pacjentów. Według danych ośrodka aż 72 proc. gości zakończyło terapię z pozytywnym wynikiem. Wśród wielu aktywności, w których biorą udział osoby poddawane terapii, jest także produkcja wina.
San Patrignano od początku dysponowało winnicą na wzgórzach powyżej Rimini w Romanii. Narkomani zaczynali od kilku rzędów sangiovese i trebbiano, jednej prasy i pięciu drewnianych beczek. Wkrótce do prostych bianco i rosso dołączyło wino musujące z sangiovese. W latach 90. z czysto terapeutycznego projektu San Patrignano zmieniło się w poważną winiarnię. Za wina wziął odpowiedzialność sam Riccardo Cotarella, legendarny „latający” enolog i konsultant.
Winnice rozrosły się do 100 ha, pojawiły się w nich gęsto sadzone, lansowane wówczas przez winemakera odmiany międzynarodowe: chardonnay, sauvignon blanc, cabernet sauvignon, cabernet franc i merlot. Wina nabrały ciała i koncentracji, przede wszystkim zaś dostrzegł je świat. Dla wielu konsumentów San Patrignano stało się przede wszystkim wiodącą winiarnią w Romanii, nie zaś ośrodkiem leczenia uzależnień. Mało kto w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że wino robią tam wychodzący z nałogu narkomani. Dziś firma produkuje 11 różnych etykiet. Czy na ich postrzeganie przez dzisiejszego odbiorcę wpłynie nowy serial Netflixa?
Vincenzo Muccioli po założeniu San Patrignano szybko stał się osobą publiczną, doskonale rozpoznawalną w całych Włoszech. Prawdopodobnie w większym stopniu, niż stało się to udziałem człowieka o podobnej charyzmie, Marka Kotańskiego w Polsce. W 1992 roku zdobył nawet 46 spośród tysiąca głosów w wyborach prezydenckich (w Italii głowę państwa wybiera parlament). Zasłynął kontrowersyjnymi i zdecydowanymi metodami prowadzenia terapii. Osoby, które zdecydowały się na pozostanie w ośrodku, praktycznie nie mogły go opuścić.
Niektórzy bohaterowie serialu Netflixa zarzucali Mucciolemu zakuwanie ludzi w kajdany, poniżanie, przemoc, więzienie. W filmie mówi się o tajemniczych przypadkach śmierci, czy wręcz zabójstwach wewnątrz ośrodka. Także o homoseksualizmie Vincenzo, który w 1995 roku zmarł na AIDS, którym miał się zarazić od jednego z pacjentów. Film wzbudził wielkie kontrowersje. Rodzina Mucciolego pozwała twórców serialu, zarzucając im przedstawianie fałszywego wizerunku Vincenzo. Obecne władze ośrodka dystansują się wobec odległej przeszłości i postaci założyciela. Bez wątpienia ambitny projekt winiarski w San Patrignano rozwinął się już po śmierci Mucciolego. Z powodzeniem trwa do dziś, a w winnicach i winiarni zdrowie odzyskują kolejne pokolenia młodych ludzi.
O sto kroków
Mieszkanie Giuseppe „Peppino” Impastato dzieliło od willi Gaetano Badalamentiego w Cinisi zaledwie sto kroków. Don Tano, potężny w latach 70. XX wieku mafioso i capofamiglia w rodzinnym miasteczku, przyjaźnił się z ojcem Peppino, Luigim, również członkiem mafii. W 1963 roku 15-letni wówczas chłopak zobaczył fragmenty ciała swojego wuja, Cesare Manzellego, wiszące na drzewie cytrynowym. Szwagier ojca został rozerwany na strzępy w zamachu bombowym, do którego doszło w czasie tzw. pierwszej wojny mafijnej na Sycylii.
Młody Impastato przeżył szok i przełom. Wymówił posłuszeństwo ojcu i zaangażował się w działalność antymafijną. Wstąpił do organizacji lewicowych, wspierał lokalnych chłopów, gdy w niejasnych okolicznościach chciano im zabrać ziemię na budowę kolejnego pasa palermitańskiego lotniska znajdującego się tuż obok Cinisi. Przede wszystkim jednak prowadził w lokalnych mediach programy satyryczne obśmiewające Siedzącego Tano, kumpla ojca, wielkiego Badalamentiego. Mafioso z trudem znosił sarkastyczne żarty Peppino. Gdy w 1977 roku Luigi Impastato zginął w wypadku samochodowym, wydał wyrok na jego syna.
Giuseppe zginął rozerwany ładunkiem wybuchowym na torach opodal Cinisi w nocy z 8 na 9 maja 1978 roku. Z początku lokalne władze próbowały lansować wersję o samobójstwie. Mówiło się też, że Peppino był lewicowym terrorystą i zginął przypadkiem, próbując wysadzić tory kolejowe. Dopiero w 2002 roku, na fali wielkiej antymafijnej kampanii zainicjowanej ponad dekadę wcześniej przez legendarnych sędziów, Giovanniego Falcone i Paolo Borselino, Gaetano Badalamenti został uznany przez włoski sąd za winnego zlecenia zabójstwa Impastato i skazany na dożywocie. Don Tano siedział już wtedy od piętnastu lat w amerykańskim więzieniu. Usunięty z cupola, komisji mafii sycylijskiej, przez Totò „Krótkiego” Riinę, uciekł do Brazylii. Stąd kierował przemytem heroiny na wielką skalę do Stanów Zjednoczonych. Ujęty przez FBI w 1984 roku w Madrycie, trafił na 45 lat do więzienia. Zmarł w 2004 w Ayer, w Massachusetts. Międzynarodowe lotnisko obok Cinisi nosi dziś dumne imię Falcone-Borsalino.
Peppino Impastato zadedykowano natomiast wino. Argille di Tagghia Via to nero d’avola, z gron pochodzących z winnicy Vigna di C.da Pioppo opodal Monreale. Została odebrana mafii, jak wszystkie inne uprawiane przez winiarzy zrzeszonych w projekcie Centopassi. „Sto kroków”, tyle, ile dzieliło domy Impastato i jego oprawcy.
Centopassi to istniejąca od 2001 roku winiarska część inicjatywy Libera Terra obejmującej w sumie 9 spółdzielni w 4 regionach Sycylii. W jej ramach 170 osób produkuje na 1400 ha ekologicznie uprawianych pól zarekwirowanych organizacji przestępczej mąkę na makarony i biszkopty, oliwę, warzywa, pomidory. I oczywiście wino. Centopassi to dziś 65 ha winnic w rejonie Alto Belice Corleonese. To górzysty teren rozpięty między Palermo, San Giuseppe Jato i Corleone, ziemie, które przez lata były mafijną twierdzą. Związani omertą mieszkańcy milczeli na temat bandytów.
Badalamenti uchodził w Cinisi za szanowanego obywatela wspieranego nierzadko przez żandarmów; Impastato wprost przeciwnie – przez wielu uważany był za wichrzyciela. W skorumpowanym świecie wszyscy płacili pizzo, opłatę za ochronę. Nie płacili za to nagminnie podatków, na co kontrolowani przez mafię urzędnicy państwowi przymykali oczy. Działalność Libera Terra, a w szczególności Centopassi, sprowadza się tymczasem nie tylko do pracy na odebranych przestępcom terenach. Polega też na zmianie mentalności miejscowych, którzy w ramach projektu pracują dla siebie, dla lokalnej społeczności i wreszcie – dla kolejnych pokoleń, wolnych, miejmy nadzieję, od demonów przeszłości.
Co nie znaczy, że przeszłość ma być zapomniana – będą przypominać o niej kolejne etykiety Centopassi. Grillo Rocce di Pietra Longa dedykowane jest młodemu działaczowi związkowemu Nicolò Azotiemu z Bauciny, zamordowanemu przez mafię. Catarratto Terre Rosse di Giabbascio poświęcono Pio La Torre, twórcy prawa antymafijnego, rozstrzelanego przez bandytów w Palermo. Cimento di Perricone powstało ku czci nauczycieli krzewiących w szkołach kulturę antymafijną i prospołeczne wartości. Podobnych etykiet jest wiele.
W 1948 roku trzynastoletni pasterz, Giuseppe Letizia, przybiegł roztrzęsiony do Corleone. Opowiadał, że powyżej miasteczka zobaczył dwóch mężczyzn, którzy powiesili na drzewie trzeciego. Zaprowadzono go do Michele Navarry, lekarza, dyrektora lokalnego szpitala, przewodniczącego miejscowej komórki partii chadeckiej i… ówczesnego szefa mafii w Corleone. Ten zaaplikował chłopcu środek uspokajający, po którym Giuseppe zmarł. Tu warto dodać, że niemal wszyscy w Corleone widzieli prowadzonego na egzekucję Placido Rizzotta, młodego związkowca wspierającego chłopów, którzy żądali dostępu do leżącej odłogiem ziemi znajdującej się w gestii mafii. Widzieli też jego oprawców – omertę złamał tylko mały pastuszek, i za to zapłacił życiem. Dziś na dawnych mafijnych terenach powstaje kupaż nero d’avola i syrah Placido Rizzotto ku pamięci obu ofiar mafii.
Nikt nie ma złudzeń, że przestępcza organizacja znikła, jednak tych, którzy milczą, jest już znacznie mniej. Także dzięki Libera Terra i Centopassi.
Społeczne zaangażowanie i zbożność celów nie gwarantują, rzecz jasna, wysokiej jakości win. Trudno odmówić jej jednak butelkom z opisanych tu włoskich projektów. Gorgona Bianco 2019 otrzymała w tym roku 93 pkt w Decanterze. Terre Rosse di Giabbascio zdobyło najwyższą ocenę, trzy kieliszki, w prestiżowym włoskim przewodniku Gambero Rosso. Cabernet Montepirolo Colli di Rimini z San Patrignano otrzymuje ją regularnie od lat. Przy wsparciu winiarskich specjalistów poddani resocjalizacji więźniowie, przechodzący terapię odwykową narkomanii czy wychodzący z mrocznego cienia mafii sycylijscy chłopi potrafią robić wina wyjątkowej jakości. Kupując je, pamiętajcie nawet nie tyle o środkach, które dzięki wam trafią z powrotem na toskańską wyspę, romańskie wzgórza czy w okolice Palermo i Corleone, ale o tym, że praca włożona w ich przygotowanie stała się dla wielu ludzi pomostem do godnego dobrego życia.