Brałam kiedyś udział w degustacji poważnych i drogich win bordoskich. Już samo patrzenie na butelki z tradycyjnymi etykietami i stylizowanymi nazwami słynnych posiadłości – Margaux, Mouton Rothschild, Cheval Blanc – wywoływało miły dreszczyk podniecenia. W nabożnym skupieniu siedzieliśmy w ogródku pewnej restauracji, było gdzieś tak koło południa, słońce w zenicie, eleganckie parasole już wcale nie…