Concours Mondial de Bruxelles to impreza olbrzymia. Wbrew swej nazwie, od 20 lat konkurs podróżuje po świecie. Między 10 a 12 czerwca br. najważniejsza sesja, w czasie której oceniane są wytrawne wina białe i czerwone, odbyła się w Yinchuanie, stolicy czołowego regionu winiarskiego Chin – Ningxia.
Tomasz Prange-Barczyński, zdjęcie główne: CMB
Nie pierwszy raz Concours Mondial de Bruxelles trafił do Chin. W 2018 roku miał miejsce w Pekinie, niestety, wówczas nie mogłem skorzystać z zaproszenia. Tym chętniej przyjąłem propozycję sędziowania w tym roku, w Yinchuanie.

Wybór miejsca nie jest przypadkowy. Region Ningxia jest odpowiedzialny za 40 proc. produkcji chińskiego wina. Obszar obsadzony winnicami zbliża się tu do 39 tys. hektarów. Z punktu widzenia europejskich gigantów to wciąż niewiele. Można go porównać wielkościowo z Szampanią. Z jednej strony to „zaledwie” ok. jednej trzeciej powierzchni Bordeaux, z drugiej grubo ponad jedna trzecia wszystkich winnic w Niemczech. Co roku 228 lokalnych winiarni wytwarza tu średnio 138 milionów butelek wina. Lwia jego część trafia na rynek lokalny.



Na pustyni
Yinchuan sprawia wrażenie dość zielonego miasta. W kwartałach poprzecinanych szerokimi, liczącymi nierzadko 8-10 pasów ruchu arteriami nie brakuje drzew, parków, rzek, stawów, a nawet zupełnie dużych jezior. Tyle że to wszystko zaprojektowane przez człowieka koncepty urbanistyczne możliwe do zrealizowania dzięki bliskości Żółtej Rzeki. Potężna Hunag He płynie w odległości ok. 25 km od Yinchuanu, a z miastem i równiną wokół łączą ją kanały i rowy melioracyjne.
Tak jak nie byłoby zieleni i jezior w Yinchuanie, bez Żółtej Rzeki nie byłoby również winiarstwa w Ningxia. Panuje tu klimat pustynny. Od Gobi oddziela region tylko pasmo gór Helan, a jeśli opuści się zagospodarowane przez człowieka tereny, natychmiast wkracza się na surową, wyschniętą na wiór ziemię. W początkach czerwca temperatura sięgała tu 30°C. Zimą spada do ponad minus dwudziestu, a krzewy trzeba okopać półmetrową warstwą ziemi w ochronie przed mrozem. A jednak, m.in. dzięki irygacji, od połowy lat 80. XX wieku rozkwita tu przemysł winiarski.
Cabernety, marselany
Chińczycy uwielbiają caberneta. To z tej klasycznej odmiany powstają najdroższe, popisowe wina, które – mimo wielkiej admiracji gospodarzy dla francuskiej kultury winiarskiej, co objawia się choćby kształtem lokalnych châteaux – przypominają do złudzenia czołowe wina z kalifornijskiej Napy czy chilijskiego Maipo. Miłość jest tak wielka, że w Longyu Estate tłoczy się nawet caberneta na biało. Wino trafia do nowej beczki i kosztuje równowartość dwustu dolarów, co nie jest w Chinach rzadkością.

Europejczyków wpędza w konfuzję inny popularny w Ningxia szczep – cabernet gernischt. Autorzy Wine Grapes (Robinson, Harding, Vouillamoz) nie mieli w 2009 roku wątpliwości, że chodzi o carménère. Nie brak jednak i takich, którzy uważają gernischta za natywną odmianę chińską. To jednak raczej mało możliwe. W istocie szczep daje wina o ziołowo-liściastych aromatach do złudzenia przypominających cabernet franc, ale strukturze tanin bliższej cabernetowi sauvignon. Niestety, odmiana podatna jest na choroby wirusowe.
Prawdziwym bohaterem Ningxia i w ogóle Chin okazuje się natomiast marselan. Ta stworzona w 1961 roku, w instytucie enologicznym w Montpellier, na południu Francji krzyżówka caberneta sauvignon i grenache aspiruje do bycia flagowym szczepem Państwa Środka – tym czym malbec jest dla Argentyny, a shiraz dla Australii. CMB zorganizowała nawet niedawno w Ningxia specjalny konkurs poświęcony wyłącznie marselanowi. W kulisach konkursu miałem okazję spróbować kilku win nagrodzonych medalami. Te najbardziej przegięte, z alkoholem sięgającym 17 proc., nadmiernie ekstrahowane i beczkowe robiły wrażenie przygnębiające. Jeśli jednak dać marselanowi trochę luzu, nie przesadzić z naddojrzałością i dębem, odmiana potrafi odpłacić bardzo korzennymi, pełnymi aromatów, ciekawymi, a co najważniejsze przyjemnymi i pasującymi do wyraziście przyprawionej kuchni chińskiej winami.
Co poza tym? Merlot, pinot noir, syrah, chardonnay, petit manseng, a nawet riesling, który niekiedy okazuje się graševiną (welschrieslingiem).
Concours Mondial de Bruxelles: medale
Concours Mondial jest oczywiście imprezą międzynarodową. W Yinchuanie ocenialiśmy wyłącznie wytrawne wina białe i czerwone. Różowe, musujące i słodkie mają swoje osobne konkursy. A i tak 375 sędziów z 56 krajów miało do oceny w ciągu trzech dni 7165 win z 49 państw. Do mojej komisji trafiły tak skrajne próbki jak cabernety z Bułgarii i Meksyku, merloty z Veneto, hiszpańskie muszkaty, białe kupaże z Półwyspu Setùbal i piemonckie arneis. Mieliśmy też serię cabernet sauvignon z Chin, z których najbardziej (złoty medal) podobał mi się Niya Five Stars East 2021 z regionu Xinjiang leżącego na dalekich, północno-zachodnich rubieżach kraju.
W trakcie trzech sesji przyznaliśmy skromne dwa wielkie złote medale (Grand Gold; średnia ocen powyżej 92 punktów). Pierwszy przypadł greckiemu kupażowi mavrotragano i xinomavro Thélema 2021 z Macedonii, z winiarni Ktima Zin Ideos. Drugi trafił do wina z Rumunii: Luturi Negru de Drăgăşani 2022 z winiarni Olterra w DOC Drăgăşani, w Oltenii. Nic bardziej nie cieszy niż wysokiej klasy wina z lokalnych odmian. A za rok będzie równie ciekawie – spotykamy się w Armenii.
O rozwoju winiarstwa w Chinach możecie też przeczytać na naszej stronie w wywiadzie z Lenzem M. Moserem V. Rozmawiał Maciej Świetlik.