fot. Mel Poole / Unsplash
Dobra literatura to zawsze świetny prezent gwiazdkowy. Proponujemy cztery pozycje polskich autorów, które zaspokoją zarówno winnych laików, jak i osoby głęboko wciągnięte w temat.
Tomasz Prange-Barczyński
Kiedy zaczynałem interesować się winem, fachowej literatury właściwie w Polsce nie było. Na przełomie XX i XXI wieku zaczęły pojawiać się pierwsze książki na ten temat. Jedne, jak trzytomowe wydanie „Parkera” albo Atlas win świata Hugh Johnsona i Jancis Robinson były bardzo wartościowe. Większość miała jednak charakter albumowy i nikłą zawartość merytoryczną, albo straszyła błędami redakcyjno-tłumaczeniowymi w postaci twierdzeń, typu: „na Węgrzech wino robi się z liści lipy”, albo: „wino zawiera śladowe cząstki cjanku potasu”. Ta epoka nie odeszła może do lamusa, bo na dobrych tłumaczach, konsultantach merytorycznych i profesjonalnej redakcji wiele wydawnictw wciąż, o zgrozo, oszczędza, ale nie brak dziś jakościowych książek winiarskich. Co więcej, wiele z nich ma już polskich autorów. Oto moja selekcja wydanych ostatnio książek, którymi warto obdarować winomana na Boże Narodzenie.
Dla początkujących: Iwo Świerblewski Wino po ludzku
Autor, poznański sommelier (jak pisze o sobie: dla każdego) i influencer, znany jest z niesztampowych filmów wideo, atencji dla win marketowych i ostentacyjnego przeciwstawiania się towarzyszącej winu bufonadzie. Do tej pory odczarowywał je przede wszystkim w mediach społecznościowych, nierzadko w prowokacyjny sposób. Wreszcie napisał książkę, której podtytuł wiele sugeruje: wszystko, co musisz wiedzieć, żeby nie dać się nabić w butelkę. 500-stronicowe tomiszcze to podręcznik dla początkujących, napisany potocznym, ocierającym się miejscami o slang językiem, by zacytować Iwo: „Mordzia, nie bój nic – dni mylenia Amareny z amarone dobiegły końca”. Na szczęście, przy wszystkich „hardkorach” i „sztos alertach” Świerblewski nie przegina, a 20-30-latkowie powinni wciągnąć lekko podaną wiedzę przysłowiową lewą dziurką nosa.
Z Wina po ludzku dowiecie się m.in. jak powstaje tytułowy napój, co to jest terroir, jak degustować, jak czytać etykiety. Lubię bardzo rozdział That’s bullshit! Winne mity i półprawdy, w którym autor rozprawia się ze stereotypowymi twierdzeniami na temat wieku wina, metalowych zakrętek, bag-in-boxów, siarczynów, a nawet Carlo Rossi (w przeciwieństwie do hordy pseudokrytyków odsądzających CR od czci i wiary, których, zaiste, łatwo nabić w butelkę, podając im „karola” w ciemno, Świerblewski uczciwie stwierdza: szału nie ma, ale to ciągle wino).
Druga część książki poświęcona jest zagadnieniom praktycznym w sensie bardzo dosłownym, bo Iwo tłumaczy zawiłości win dyskontowych, doradza jak kupić dobre wino, nic o nim nie wiedząc, oraz jakie flaszki wybrać na wesele, by „zadowolić wszystkich i nie zbankrutować”.
Zgrabnie podpowiada, jak łączyć wino z jedzeniem, ale wychodzi poza bańkę fine dinningu i wyrafinowania, dając kilka sensownych rad, np. na temat par dla różnorodnych rodzajów pizzy, frytek, chipsów czy burgerów. Jest parę zdroworozsądkowych sugestii dotyczących zachowania w restauracji i obcowania z sommelierem, budowy własnej kolekcji, wreszcie przegląd najważniejszych krajów winiarskich , z Polską włącznie, i odmian. Polubiłem tę książkę nawet jako dziaders, który coś tam o winie wie. Młodzieży powinna się spodobać, mam też wrażenie, że będzie bardzo użyteczna.
Wyd. Znak (2024); 83,99 zł
Dla miłośników pinotage: Wiktor Zastróżny Vademecum winiarstwa południowoafrykańskiego
Twórca sieci sklepów winiarskich w Trójmieście i autor Degustacyjnego słownika winiarskiego (Sopot, 2016) przygotował monumentalne, liczące ponad 500 stron wydawnictwo poświęcone RPA i jej winom. Dlaczego akurat Południowa Afryka? Wiktor Zastróżny nie kryje swej miłości do win bordoskich. W RPA odnalazł podobny styl, jednak w zdecydowanie przystępniejszych cenach. Zafascynowały go także przylądkowe wina musujące i winiaki, co ostatecznie zaowocowało powstaniem Vademecum. Na pierwszych 118 stronach książka opisuje historię Przylądka Dobrej Nadziei i Kraju Przylądkowego oraz późniejszej Republiki, z uwzględnieniem kilku polskich epizodów w dziejach tego zakątka Afryki. Zastróżny w skrótowej formie pisze w ogóle o historii wina, a cały rozdział poświęca historii winiarstwa w Kraju Przylądkowym i późniejszej RPA. Opisuje warunki lokalnego siedliska, uprawiane lokalnie szczepy i system Wine of Origin (WO), czyli apelacji.
Lwia część Vademecum (402 strony) to jednak ułożone alfabetycznie hasła dotyczące poszczególnych regionów, producentów i odmian. Autor dorzucił do encyklopedii także trochę haseł ogólnych dotyczących wina i winiarstwa, znanych z jego Degustacyjnego słownika winiarskiego.
Zastróżny uważa, że wina południowoafrykańskie wciąż nie cieszą się w Polsce zainteresowaniem, na jakie zasługują. Jego Vademecum z pewnością ową ciekawość potrafi rozbudzić.
Wyd. Festus Spockie Wydawnictwo Winiarskie (2024); 139 zł
Dla polonofilów: Mariusz Kapczyński Przewodnik Winiarze Jury Krakowskiej
O rozwoju polskiego winiarstwa świadczy nie tylko rosnąca liczba producentów i hektarów obsadzonych winnicami. Takze liczba i jakość publikacji mu poświęconych. Najnowsza to dzieło krakowskiego autora, redaktora portalu Vinisfera.pl. Z pomocą Wojciecha Bosaka, Bartosza Wilczyńskiego i Marcina Niemca przygotował on niewielkie (nieco ponad 60 stron), za to ważne wydawnictwo. Promuje ono leżącą na granicy województw małopolskiego i śląskiego Jurę Krakowsko-Częstochowską jako region winiarski.
Od kilku lat toczy się w naszym kraju dyskusja, czy nie czas na wprowadzenie w winiarskiej Polsce systemu apelacyjnego, czyli Chronionej Nazwy Pochodzenia (ang. Protected Designation of Origin, PDO). Osobiście jestem temu przeciwny i uważam, że na taki krok jest zwyczajnie za wcześnie. Co innego jednak Chronione Oznaczenie Geograficzne (ang. Protected Geographical Indications, PGI), czyli system win regionalnych. Tu Jura, obok Małopolskiego Przełomu Wisły czy Wzgórz Trzebnickich zdaje się kandydatem oczywistym. Za takim krokiem przemawiają wspólne kilkudziesięciu winiarzom warunki geologiczne i klimatyczne oraz spójność stylu win produkowanych na obszarze między Krakowem a Częstochową.
Na razie mamy Przewodnik, a w nim krótki opis historii winiarstwa jurajskiego, charakterystykę 15 najpopularniejszych odmian uprawianych w regionie, przede wszystkim zaś profile producentów. Piętnastu winiarzy zostało opisanych w sposób szczegółowy, z podaniem dokładnych danych kontaktowych oraz profilem działalności enoturystycznej. Kolejnych ośmiu ma notki skromniejsze.
Wśród prezentowanych winiarni znajdziecie m.in. wysoko oceniane: Amonit, Kresy, Słońce i Wiatr oraz Rajską. Z pewnym zdziwieniem zauważyłem natomiast brak dwóch czołowych jurajskich producentów: Białych Skał i Winnicy Jura, którzy chyba po prostu nie są członkami Stowarzyszenia. Szkoda, że ich nie ma. Nie zmienia to jednak faktu, że Przewodnik to wydawnictwo bardzo wartościowe i potrzebne. Z pewnością prościej będzie się z nim poruszać między jurajskimi winiarniami. Tym bardziej, że to przecież jeden z najbardziej widowiskowo położonych regionów w Polsce, w dodatku łatwo dostępny. Dodatkową atrakcją jest, że wersję PDF można pobrać za darmo, skanując kod QR. Wersja papierowa ma być rozprowadzana, również bezpłatnie, na imprezach Stowarzyszenia oraz w wine barze Dzikie Wino na Kleparzu w Krakowie.
Wyd. Wysoki Zamek na zlecenie SWJK (2024); 0 zł
Dla amatorów tempranillo i nie tylko: Sławomir Sochaj Rioja. Instrukcja obsługi
Tak samo, jak dla Sławka, także i dla mnie rioja była pierwszym winem, które rzuciło mnie na kolana, w okresie, nazwijmy go – początkującym. Wydawałem ostatnie niemieckie marki, by w hiszpańskich delikatesach w Berlinie kupować niekiedy nawet kilkunastoletnie reservy i gran reservy, cmokać nad ich kokosowo-waniliowym aromatem i gęstością. Potem przyszły uczucia zgoła inne, wymienione przez Sochaja we wstępie do e-booka: otrzeźwienie, separacja, niechęć. I znów, jak Sławek, ostatecznie nigdy się tak całkiem na rioję nie obraziłem. Dostrzegałem grono – mało w Polsce popularnych, niestety – reformatorów. Winiarzy zbaczających z utartej ścieżki biegnącej dnem doliny Ebro, szukających zapomnianych siedlisk wysoko, na kantabryjskich zboczach, przywracających godność i należną pozycję odmianom innym niż do znudzenia deklinowane w regionie tempranillo. Odchodzących od beczkowego, karykaturalnie przerysowanego stylu pseudoikon. Ów ferment opisałem nawet w tekście Ta nudna rioja! w 12 numerze naszego pisma.
Sochaj, wieloletni autor Fermentu i niestrudzony eksplorator ambitnej hiszpańskiej sceny winiarskiej postanowił zaprezentować najciekawsze trendy w najbardziej bodaj tradycyjnym regionie Półwyspu Iberyjskiego. Oprócz ogólnych informacji na temat apelacji DOCa Rioja, autor prezentuje 19 winiarni wraz z notami degustacyjnymi ich czołowych win. Sylwetki zawarte są w trzech rozdziałach: Klasyki, Nowa Fala i Przyszłość. Zwłaszcza dwa ostatnie są niezwykle ciekawe.
Przewodnik budzi jednak pewien niedosyt, zwłaszcza że autor nie ma ograniczeń objętościowych związanych z drukiem. Z jednej strony nie ma tu prawdziwych ikon regionu, w rodzaju Mugi, Rody, CVNE, Marquesa de Murriety czy, przede wszystkim, R López de Heredia – Viña Tondonia. Z drugiej brak odnowicieli w rodzaju Telmo Rodrigueza i jego Remelluri. Chciałbym tu też poczytać o outsiderach, takich jak Abel Mendoza Monge, Ojuel albo Viña Olabarri. Chciałoby się też trochę więcej praktycznych informacji przydatnych podczas podróżowania po regionie. Zwłaszcza że scena gastronomiczna Riojy jest przeciekawa. Niemniej, Rioja. Instrukcja obsługi to dobry wstęp do regionu. E-book ma zaś to do siebie, że łatwo go z biegiem czasu rozszerzać i aktualizować.
Wyd. Kanał 750 (2024); 50 zł