fot. Marc-Antoine Dubé / Unsplash
Lidl zwycięża w sądzie z LVMH. Sąd Unii Europejskiej uchylił wcześniejsze postanowienia przyznające producentowi słynnych szampanów Veuve Clicquot wyłączność na używanie na etykietach win koloru pantone 137, znanego z popularnej marki VC Yellow Label.
Tomasz Prange-Barczyński
Goście odwiedzający dom szampański Veuve Clicquot przy rue Albert Thomas 1 w Reims przyjmowani są w eleganckiej recepcji. Nim zejdą do ciągnących się kilometrami pod miastem, kryjących miliony butelek imponujących piwnic wydrążonych w kredzie, mogą obejrzeć osobliwą wystawę. W holu, obok portretów Starej Damy, historycznych pamiątek i wytwornych mebli, uwagę zwraca witryna dokumentująca walkę firmy z podróbkami etykiet słynnego wina musującego. Przedmiotem sporów i sądowych procesów nie jest najczęściej nawet sama etykieta, a jej kolor – żółtopomarańczowy, choć oficjalnie nazywany jaune (żółty).
Żółty, czyli wytrawny
Historia etykiety jest długa. Barbe-Nicole Clicquot-Ponsardin podążała w połowie XIX w. za trendem nakazującym robić szampany w coraz bardziej wytrawnym stylu. Nie były to jeszcze bruty, ale z pewnością można było określić je mianem sec. Dla odróżnienia od win słodszych opatrzonych białymi etykietami, w domu Clicquot zdecydowano się dla nich na kolor żółty. To śmiałe jak na owe czasy rozwiązanie zapewniło rozpoznawalność nalepki. Z czasem szampan ewoluował do dzisiejszego stylu brut. Barwa na etykiecie nieco ściemniała, a wino znane jest najlepiej jako yellow label albo carte jaune. To karta wizytowa domu, stanowi zdecydowaną większość produkcji, liczącej rocznie ok. 18 milionów butelek. Sam kolor, pantone 137, został zarejestrowany przez właściciela Veuve Clicquot. Od 2006 roku podległa ochronie przez znak towarowy Unii Europejskiej. To zaś pozwalało producentowi skutecznie ścigać wszystkich wytwórców win musujących, którzy ośmielili się nakleić na butelkę etykietę w jednorodnym, ciemnożółtym czy też jasnopomarańczowym odcieniu.
Podobieństwo do yellow label
W 2015 roku doskonale znana w Polsce sieć Lidl złożyła odwołanie. Sama ma w swym portfolio wino musujące z etykietą w kolorze przypominającym yellow label. W sierpniu 2022 r. Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) orzekł na korzyść Veuve Clicquot, argumentując, że konsumenci przyzwyczaili się do pomarańczowych etykiet ich szampana. Nie pierwszy zresztą raz. W 2018 roku przed sądem w Wenecji toczyła się sprawa, którą właściciel domów Veuve Clicquot i Moët & Chandon, wytoczył firmie Masottina, producentowi win musujących z Conegliano. Etykietę Chardonnay Frizzante wydrukowano w kolorze pomarańczowym (pantone 158, ciut ciemniejszym niż 137). Weneccy sędziowie przyznali, że stanowi to element nieuczciwej konkurencji i wykorzystuje prestiż yellow label.
Co ciekawe, odmienny wyrok zapadł w sprawie etykiety Brut Imperial Moëta. Masottina użyła niemal identycznego kremowego koloru na nalepce swego Prosseco Extra Dry. Sąd uznał jednak, że barwa etykiety najliczniej produkowanego szampana świata nie stanowi sama w sobie znaku rozpoznawczego wina. Jego producenci nie poczynili bowiem aż tak wielkich wysiłków na rzecz uczynienia jej wyjątkowym elementem firmowego marketingu, jak zrobiła to Veuve Clicquot w przypadku żółtej nalepki. Na wszelki wypadek Masottina kompletnie zmieniła w ostatnich latach obie etykiety.
Apelacja Lidla
W najświeższym sporze Lidl złożył apelację od postanowienia EUIPO do Sądu Unii Europejskiej. Ten ostatecznie opowiedział się po stronie niemieckiej sieci. Argumentował, że producenci szampana nie przedstawili wystarczających dowodów, aby wykazać, że pomarańczowy znak towarowy, w oczach konsumentów stanowi oznaczenie odróżniające konkretną markę od innych. Zdaniem sądu sam kolor nie może być znakiem towarowym na wyłączność.
Do tej pory prawnicy Veuve Clicquot zwykle wygrywali, choć nie zawsze sprawy kończyły się w sądzie. Czasem udawało się przeprowadzić skuteczne „przyjacielskie negocjacje”. Tak było w przypadku Ciro Picariello, producenta z okolic Avellino we włoskiej Kampanii. „Przypadkiem” wydrukował on etykiety swego musującego fiano o nazwie Brut Contadino w kolorze łudząco przypominającym jaune orange™. Sprawa skończyła się polubownie. Tym bardziej, że w starciu Dawida z Goliatem (Picariello mają 7 ha winnic i tłoczą 50 tys. butelek rocznie) bardziej niż sprzedaż, ucierpieć mogła reputacja domu szampańskiego. Obrońcy maleńkiej rodzinnej firmy szybko rozpętali w mediach społecznościowych protest opatrzony hasztagiem #boicottalavedova, bojkotuj wdowę.
Teraz powodów do bojkotu zabraknie. Pytanie tylko jak bardzo spomarańczowieją półki supermarketów z winami musującymi.