To nie do uwierzenia: XXI wiek trwa w najlepsze, w branży winiarskiej coraz więcej enolożek, winiarek i sommelierek, a oldskulowy podział na wina kobiece i męskie wciąż ma się znakomicie.
Inka Wrońska, fot. Micheile Henderson / Unsplash
Czy można dzielić wina na męskie i kobiece? Można, czemu nie, żyjemy w wolnym kraju. Czy taki podział jest ścisły? To już zależy, jak sobie zdefiniujemy „męskość” i „kobiecość”. Czy bardziej kobieca jest baletnica z Teatru Wielkiego czy Emily Jade Campbell, medalistka olimpijska w kategorii superciężkiej? Który z tych dwóch jest „prawdziwszym” mężczyzną: Timothée Chalamet czy Mariusz Pudzianowski?
Antynomie enoświata
Świat wina lubi wyraźne podziały. Ale dziś nawet ten najprostszy, na czerwone i białe, nie jest idealny. Bo jak wpasować weń wina różowe, pomarańczowe, żółte czy szare? Nawet w dyskontach, które wciąż mają oddzielne regały dla czerwonych i oddzielne dla białych, pojawiła się trzecia półka – wprawdzie nieco węższa, ale jednak – specjalnie dla rosé.
Być może właśnie antropomorfizacja wina i nadawanie mu płci jest kolejną próbą podzielenia enoświata. Wina dziewczyńskie i chłopackie. Yin i yang. Jednak używanie w tym kontekście deskryptorów związanych z męskością i kobiecością, wzmacnia tylko stereotypy płciowe, o samym winie nie mówiąc absolutnie niczego.

A przecież taki podział w naszych głowach istnieje, ba, ma się całkiem nieźle. Mam nawet wrażenie, że językowe stereotypy w świecie wina trzymają się mocniej, niż w jakiekolwiek innej dziedzinie (ciekawe zresztą, dlaczego?). Jako „kobiece” – kobiety są, jak wiadomo, delikatne i zwiewne, grzeczne i ciche – określamy wina lżejsze (czyli o niższej zawartości alkoholu), bardziej eleganckie, subtelniejsze, albo po prostu takie z kwiatkami na etykiecie. Do worka z „kobiecymi” winami wrzucamy też, zresztą bez głębszej refleksji, wina różowe (między innymi o tym pisze Tomasz Prange-Barczyński w artykule Różowe wina musujące: dobre na wszystko!). Z męskością kojarzą się nam natomiast wina mocarne, o pełnym ciele i wysokich taninach. Dla pani – pinot bianco i perfumowy gewürztraminer, dla pana – beczkowe cabernety, tannaty i syrah.
Jeszcze całkiem niedawno krytycy winiarscy nie widzieli też niczego niestosownego w opisywaniu dychotomii barolo–barbaresco na zasadzie męskie–damskie. Dziś tak po prostu nie wypada.
Męskość i kobiecość w marketingu
Wiele marek – niekoniecznie związanych z winem – wciąż opiera swoje strategie marketingowe na kontraście pomiędzy stereotypowo rozumianą męskością i kobiecością. To mniej więcej zrozumiałe, jeśli firma reklamuje płyn po goleniu albo podpaski, ale wino?
Na szczęście skrojone pod konkretną płeć komunikaty marketingowe dotyczące neutralnych z natury rzeczy produktów, takich jak mydło czy długopisy (albo wino), są przez potencjalnych odbiorców i odbiorczynie uważane za obraźliwe. Jak wynika z badań – szczególnie wyczulone na tym punkcie są akurat kobiety.
Parę lat temu na amerykańskim rynku pojawiło się Chick (od chica, nie chicken) beer, piwo dla dziewczynek, z czarnym gorsetem na różowej etykiecie; sześciopak wystylizowano na słodką różową torebunię. Z jakiego powodu zwykły lager stał się „piwem dla dziewczynek”? Otóż dlatego, że (zgodnie z przekazem producenta) był niskokaloryczny i nie powodował wzdęć, bo miał mało dwutlenku węgla. Jak zaś powszechnie wiadomo, problemy z tuszą i – excusez le mot – gazami, mają wyłącznie kobiety. Ta kampania jednak niekoniecznie trafiła do odbiorczyń, a firma prawdopodobnie splajtowała (ostatni wpis na ich FB pochodzi z 2017 roku).
Podobnych pomysłów jest wiele, na szczęście nie wszystkie wchodzą w fazę realizacji. Indra Nooyi, była dyrektor generalna PepsiCo, nalegała kiedyś podobno (opisują to naukowcy z Harvard Business School) na wyprodukowanie specjalnych chipsów dla kobiet. Ich „kobiecość” polegać miała na tym, że są „niskochrupiące”. Damy bowiem – jak uważała – w przeciwieństwie do dżentelmenów nie lubią zbyt głośno chrupać w miejscach publicznych. Czy miała rację, nigdy się nie dowiemy, albowiem chipsy nie powstały.
Kobiece wzorce z internetu
Mimo wszystko stereotypy wcale nie są w odwrocie. Wystarczy poobserwować profile celebrytek i influencerek, dla przykładu Ellie Goulding, Heidi Klum, Kylie Jenner czy Ariany Grande. Jeśli wrzucają na Instagram swoje zdjęcia z winem – w 90 proc. przypadków będzie to wino różowe, musujące, rzadziej szampan, częściej prosecco lub cava, w ostateczności białe. Kieliszek z czerwonym w delikatnej kobiecej łapce pojawia się superrzadko. I przeważnie chodzi o to, że sukienka też jest czerwona i żeby jedno do drugiego pasowało.
Wreszcie – męsko-damskie stereotypy winiarskie wzmacniają sami ludzie z branży. Klikbajtowe wpisy typu: „Wino dla kobiety i dziewczyny – czym się kierować przy wyborze?”; „Jakiego wina pragną kobiety?”; „Wino dla Niej – wino idealne na prezent dla kobiety”, „Wina na walentynki”, „Wina na Dzień Kobiet”, to norma. Nawet na stronach szanowanych importerów.
Wina kobiece, czyli jakie?
Podział na wina dla mężczyzn i wina dla kobiet staje się coraz mniej ostry także i z tego powodu, że na świecie znacząco wzrosła liczba pań regularnie kupujących wino. Może jeszcze w Polsce tak nie jest, ale już w USA wśród klienteli sklepów winiarskich przeważają kobiety.
Gdy przypisujesz płeć winu, definiujesz przede wszystkim własne rozumienie męskości i kobiecości. Chcesz mówić o winie, a mówisz o sobie. Jeśli faktycznie w momencie degustacji przychodzi ci do głowy, że to konkretne wino jest zwiewne i delikatne – nie mów, że jest kobiece. Powiedz: jest zwiewne i delikatne. To łatwe.
Wino – jego kolor, aromat i smak – bez problemu daje się opisać bez sięgania po stereotypy związane z płcią. Nie trzeba wcale rezygnować przy tym z innych porównań i metafor. Wino jak najbardziej może być: krystaliczne, jedwabiste, aksamitne, Może być wdzięczne. Może pachnieć jak skórzany portfel albo jak płatki róży, które zbierałeś o świcie na konfiturę do pączków. Każdy będzie wiedział, o co chodzi.
„Męskie” wina spod kobiecej ręki
I ostatnia kwestia, jednak nie najmniej istotna. Całe to opowiadanie o męskości i kobiecości win traci jakikolwiek sens teraz, kiedy w branży winiarskiej przybywa winiarek i enolożek. Owszem, ich wina bywają czasami lekkie i zwiewne, ale równie często są ciężkie, mocarne, krzepkie. I odwrotnie – wiele win subtelnych, czasami wręcz eterycznych, jest dziełem winiarzy-mężczyzn.
Patricia Tóth, winiarka pochodząca z Węgier, odpowiada za wino powstające w sycylijskiej winiarni Planeta. Jej cerasuolo di vittoria, ciężkie, pełne, o intensywnych nutach pieprzu i jeżyn, przez wielu degustujących określane wręcz jako „mięsne” – czy to kobiece wino? A monastrell Camaleónica z bodegi Dobledeperez w Hiszpanii? Mamy w nim nuty ciemnych owoców, dymu, tytoniu i czarnego pieprzu. Jest idealny do steków i w ogóle do czerwonego mięsa. Stuprocentowo męski, powiecie? A przecież też wyszedł spod kobiecej ręki enolożki Jenny Pérez Pérez.
Wino jest gender free. Dobierasz je do jedzenia, do okazji, do pogody. Nie do tego, czy nosisz spódnicę i masz biust. Zwłaszcza że i to bywa mylące.