fot. Tomasz Prange-Barczyński
Kutjevo to winna stolica kontynentalnej Chorwacji. Graševina, szczep na innych terenach skazany co najwyżej na rolę drugoplanową, pokazuje wokół tego historycznego miasteczka swój prawdziwy potencjał.
Maciej Świetlik
Slawonia to brzuch Europy Środkowej, słowiańska, żyzna część Kotliny Panońskiej. Panują tu swojskie klimaty, urokliwe miasteczka o niskiej zabudowie przypominają, że jesteśmy na terenach dawnych Austro-Węgier. Gdy się im przyjrzeć uważniej, dostrzec można architektoniczny bezwład, który przywodzi na myśl słowiańską dezynwolturę wobec zachodnioeuropejskiego porządku i ślady po specyficznej soc-estetyce. „Nowe” niełatwo się osadza na tej prowincjonalnej tkance. Za to zielone równiny i uroda wielkich rzek Sawy i Drawy rekompensują te drobne mankamenty z naddatkiem.
Kto jeździ ze Stasiukiem do Babadag lub ze Szczerkiem śladami turbosłowiańszczyzny, ten się tu odnajdzie, kto goni miraże Roku w Prowansji, niech lepiej przyciśnie gaz i pędzi ku dalmatyńskiej riwierze. Jednak nawet ta druga grupa zyskałaby na chwilowym postoju, bo na tej urodzajnej ziemi rosną warzywa i owoce tak intensywne w smaku, że przywołują sielski smak kanikuły. Choć nie oszukujmy się – to nie jest kraj dla „osób wegańskich”. W jadłospisach króluje, w każdej możliwej postaci, crna slavonska, rasa tutejszej świni, która (według miejscowych) ma lepsze mięso niż bardziej znana sąsiadka mangalica. Kiedy wymieszać czarnulę z przepyszną papryką z Baranji powstaje sławny kulen – chorwacka odpowiedź na chorizo. Pod względem jedzenia nie ma tu kompleksów, co najwyżej autoironia: „Jaki jest ulubiony seafood mieszkańca Slawonii? Świnia, która wpadła do morza”. Ten żart usłyszycie tu niejednokrotnie.
Nieusprawiedliwione porównanie
Winną stolicą regionu jest Kutjevo. Miasteczko znajduje się na skraju Parku Narodowego Papuk, położonego na wyżynie, która spotyka się tu z pasmem wzgórz Krindja; wespół przełamują one atrakcyjną monotonię (oksymoron zamierzony) krajobrazu. Na południowych zboczach Krindji ulokowane są najlepsze winnice regionu, gdzie króluje graševina. Szczep obsadzony na czwartej części areału wszystkich winnic Chorwacji właśnie tu daje owoce najwyższej jakości. Jednocześnie graševina odpowiada za aż 40 proc. wina sprzedawanego na chorwackim rynku. Z tej produktywnej odmiany powstają w większości wina niezobowiązujące, codzienne, często z odrobiną słodyczy – nie wyczerpuje to jednak potencjału szczepu. Gdy zbiór zostanie ograniczony, otrzymujemy mocniej skoncentrowaną wersję o dojrzalszym owocu i dużym potencjale starzenia. Ten wszechstronny szczep potrafi dać też sympatyczne musujące (pjenušac to w Chorwacji rzecz wszechobecna) wina półwytrawne, a swoje szczyty koncentracji i jakości osiąga w winach słodkich. Uniwersalność graševiny oparta na późnym dojrzewaniu i wysokiej kwasowości upodabnia ją do loarskiego chenin blanc, tyle że owoc groszkowej z nazwy odmiany jest bardziej swojski, środkowoeuropejski, jabłkowo-gruszkowy, okraszony aromatami lipy i łąki.
Zostawmy jednak porównania, bo są one przekleństwem szczepu, który poza ojczyzną jeszcze nie wybił się na należne mu miejsce. Do grona elitarnych win o światowej renomie zalicza się jedynie austriacki trockenbeerenauslese znad Jeziora Nezyderskiego, gdzie graševina występuje pod niemiecką nazwą welschriesling. Welsch oznacza coś obcego, spoza granic, stąd należałoby się domyślać, że występująca również w Niemczech pod tym samym imieniem odmiana została tak nazwana, by podkreślić jej status gościa i odróżnić ją od chluby winnic znad Renu i Mozeli, czyli rieslinga „właściwego”.
Z całą pewnością wiemy, że w królestwie rieslinga welsch będzie grał rolę co najwyżej drugoplanową. Inne synonimy graševiny też ją z rieslingiem kojarzą, dopisując jej przy okazji włoskie pochodzenie: w Słowenii jest to laški rizling, na Węgrzech olaszrizling, w samej Italii riesling italico, a w Czechach – ryzlink vlašský. Włoskość zawarta w imieniu funkcjonującym na wyżej wspomnianych terenach może się odnosić do orsoliny, północnowłoskiego szczepu, który na początku tego roku okazał się przodkiem graševiny. Drugi rodzic chwilowo pozostaje nieznany, pozostawiając szansę, by graševina zachowała swoją sławońskość. Za co można w regionie wznieść toast kieliszkiem tutejszego pjenušaca o wdzięcznej nazwie Grasecco.
Nawet jeśli winiarze podkreślają lokalność odmiany, to już spece od marketingu tak łatwo się od włoskiego soft power nie potrafią odciąć. W każdym razie w Kutjevie „groszkowina” jest na swoim miejscu i może tu grać pierwsze skrzypce, co zauważyła wpływowa brytyjska autorka Jancis Robinson, zamieszczając w atlasie ampelograficznym Wine Grapes notkę o odmianie pod chorwacką nazwą. Przypominano mi o tym w Kutjevie parokrotnie.
Czy graševina budzi pożądanie?
Graševina po raz pierwszy w atlasie ampelograficznym pojawiła się w 1952 roku, opisał ją tam Zdenko Turković, a odmalowała jego żona Greta. Małżeństwo do II wojny światowej było właścicielem wielkiego (parę tysięcy hektarów, z czego duża część winnic) majątku Kutjevo. Zdenko, mimo że prawnik z wykształcenia, był zapalonym winogrodnikiem i agronomem, wprowadził w regionie nowoczesne techniki uprawy. Jego kontakty w świecie wina miały zasięg międzynarodowy, odwiedził wiele światowych regionów upraw, w tym w latach 20. Kalifornię. Był już wtedy członkiem Office International de la Vigne et du Vinoraz i sieneńskiej Accademia de la Vite e del Vino. Gdy znacjonalizowano majątek, przeniósł się do Zagrzebia, kontynuując pracę badawczą nad winoroślą na tamtejszym uniwersytecie.
W czasach socjalistycznych, po znacjonalizowaniu majątku w Kutjevie, skupiono się na wydajności odmiany. I być może to właśnie za sprawą intelektualnej schedy dawnego pryncypała socjalistyczna graševina trzymała poziom. Można się o tym przekonać nawet dzisiaj, odwiedzając dawny kombinat, obecnie po prywatyzacji występujący pod nazwą Kutjevo d.d. Jedną z atrakcji czekających tam na gości jest degustacja starych roczników z archiwum 70 tysięcy butelek. Wytrawne lub tradycyjnie półwytrawne graševiny z lat 60. trzymają się bardzo dobrze, dziś ich degustacja stanowi unikatową przyjemność. Były to wina o najdłuższym potencjale leżakowania produkowane w dawnym bloku wschodnim (poza winami deserowymi, w szczególności tokajami, bo to osobna kategoria).
W dalszą podróż śladem winiarskich tradycji Kutjeva przenoszą nas piwnice łączące zamek Turkovićów i postsocjalistyczną winiarnię. Podziemia pamiętające czasy średniowieczne wypełniają stare beczki z wyrzeźbioną na frontach kroniką winnego Kutjeva. Widzimy na nich pierwszych mnichów cysterskich, którzy w XIII wieku przywędrowali tu znad Balatonu i posadzili winorośl, tureckich bejów delektujących się zakazanym napojem, czy w końcu jezuitów szerzących oświatę. Słabo z niej skorzystał tutejszy arystokrata baron von Trenck, szybko wyrzucony z zakonnej szkoły. Ten znany awanturnik i birbant, poplecznik Marii Teresy w wojnie z Prusami, gościł swą władczynię w Kutjevie. Cesarzowa i slawoński Casanova mieli zamknąć się na 7 dni w jednej z piwnicznych komnat, sprawdzając moc tutejszego typu wina kitokret jako afrodyzjaku.
Gdy wyjdzie się na powierzchnię, wrażenie robi skala fermentatorów, z których największy mieści pół miliona litrów graševiny. Zasila podstawową linię producenta pod etykietą graševina kvalitetno vino.
Te butelki, dostępne w polskich marketach, są bezpretensjonalne i dobrze zrobione. Wino nie zaspokaja jednak ambicji tutejszego utalentowanego enologa Ivana Marinclina, stąd też robi się tu również graševinę kategorii vrhunsko vino (o podwyższonej jakości) oraz selekcję z najlepszych winnic spośród 800 ha, na jakich operuje Kutjevo d.d. pod nazwą graševina de gotho, która jest winem poważnym, o mocniejszej budowie, choć nadal niedrogim (około 60 zł). Platynowy medal na poważnym konkursie Decantera świadczy o najlepszej relacji ceny do jakości, jaką można znaleźć na rynku.
I tę zasadę można rozszerzyć na inne ambitne wcielenia odmiany z regionu, które wycenione są nader uczciwie. Mając do dyspozycji tak wielki areał i dochody ze sprzedaży podstawowej graševiny, Marinclin może sobie pozwolić na eksplorację innych stylów: powstająca w śladowych ilościach Koria Macerirana Graševina 2017 potwierdza potencjał szczepu do produkcji świetnych win pomarańczowych.
Gruzińska inspiracja
Pionierem tego stylu w regionie jest Vlado Krauthaker, były główny enolog kombinatu Kutjevo, obecnie najbardziej utytułowany producent w regionie. Jego linia win macerowanych Kuvlakhe, obejmująca graševinę, ale i wina z innych szczepów, jak manzoni czy zelenac (lokalna nazwa rotgipflera – red.), była pokłosiem wizyty winiarza w Gruzji – ojczyźnie win bursztynowych. Po powrocie do Slawonii, jak wspominają jego współpracownicy, Vlado był tak zafascynowany macerowanymi winami z białych winogron, że odmawiał picia czegokolwiek innego i deklarował, że przestawi całą produkcję na skin contact.
Był to oczywisty żart, bo wina Krauthakera, obok wspomnianej pobocznej serii, są dosyć zachowawcze. Jest to jednak klasyka w najlepszym wydaniu, a jego Graševina Mitrovac jest idealną realizacją szczepu. Żadna inna wytrawna graševina nie zyskuje takiej koncentracji i dojrzałości owocu sięgającego brzoskwiniowych rejestrów, kremowej faktury i mineralnego tła. Swoją nazwę to wyjątkowe wino bierze od miejscowości położonej u stóp wzgórza Krindja o wulkanicznym pochodzeniu. Tamtejszy stok o południowej ekspozycji tworzą też mniejsze wzgórza, które delikatnie opadają na wschód i zachód, tworząc szkieletową konstrukcję, znaną choćby z piemonckich winnic dających barolo. Te mikropozycje wpływają na jakość zbieranych owoców, co czuć w złożoności Mitrovaca spod ręki króla graševiny. Krauthaker, który zna każdy tutejszy skrawek ziemi, przez lata skupił w swoim posiadaniu najlepsze działki wokół Mitrovaca czy Vetova. W 1992 roku, opuszczając kombinat Kutjevo, zaczynał prywatną działalność od hektara – obecnie posiada 40 ha i skupuje owoce z dodatkowych 70.
Pozycja Krauthakera jako jakościowego lidera wydaje się niezagrożona. Większa skalą nowoczesna winiarnia Galić, wypełniona najnowszym sprzętem do winifikacji za grube miliony euro, tworzy wina bardzo poprawne, w nowoczesnym stylu, ale nieosiągające głębi win Krauthakera. Wydaje się, że większe nadzieje Galić upatruje w winach czerwonych w bordoskim stylu niż w graševinie. A i tak najciekawsze wyniki daje tu wino pomarańczowe Macerator, zrobione z reńskiego rieslinga. O ambicjach eksportowych Galića, obok nakładów na sprzęt i międzynarodowego stylu win, świadczy nowoczesny marketing, który nie stroni od skojarzeń wina z cielesnymi przyjemnościami – podstawowa linia tutejszych win nosi nazwę G Točka (Punkt G).
W te same rejestry uderzają tutejsi garażowcy, bracia Sontacchi, których hotelik położony jest w centrum miasteczka przy placu Graševiny. Można tam wynająć pokoje nad piwniczką pełną win i degustować niemal o każdej porze. Potomkowie włoskiego emigranta, agronoma zatrudnionego przez Zdenka Turkovića, przejawiają niewątpliwy talent marketingowy. Ich cabernet franc o nazwie Kitokret zwrócił na siebie uwagę etykietą z koniem i klaczą w pozie reklamującej dodatkowe walory przypisywane tu winu. Pozostawiając na boku karnawałowe, szwejkowskie i chyba niedzisiejsze żarty, nie sposób nie zauważyć, że Antun i Kruno podążają za panującymi modami. Ostatnio dołączyli do swojego portfolio pét-nata i pomarańczowe wino o nazwie Superslav.
Nazwa tego drugiego dobrze pasuje do bohatera Slawonii, jakim jest graševina: ma potencjał na szerszą karierę, a jednocześnie jest tutejszy i wrośnięty w region, który jest może nie brzuchem, a podbrzuszem Słowiańszczyzny…