fot. Wesley Tingey / Unsplash
Życie polskiego winiarza regulowane jest poprzez naręcze aktów prawnych rozlicznej rangi. Kluczowe wydają się dwa: normująca funkcjonowanie producentów wina ustawa winiarska oraz wybitne arcydzieło polskiej sztuki legislacji – ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Radosław Froń, paragrafwkieliszku.pl
Obowiązująca obecnie ustawa o wyrobach winiarskich reguluje nie tylko zasadnicze kwestie związane z produkcją wina. Zajmuje się także dynamicznie zyskującymi na popularności fermentowanymi napojami winiarskimi, takimi jak cydry, wina owocowe czy miody pitne. Nie jest to pierwsza ani też szczególnie przełomowa regulacja tej ważnej dla nas materii. To kolejna odsłona przepisów, które ewoluują wraz z rozwojem rynku. Nie budzi szczególnych kontrowersji myśl, wedle której poziom zadowolenia winotwórców zależy w dużej mierze od jakości prawnych regulacji. Należy zatem zauważyć, że także nasza konsumencka radość od tych czynników zależy i trzeba powagę problemu stanowczo docenić. Ograniczenie zakresu formalnych obowiązków i ilości ewentualnych pułapek zmniejsza niewątpliwie poziom frustracji winiarza. Zaoszczędzone siły może on dzięki temu przekierować ku zasadniczym procesom twórczym.
Czy jednak duch praw konsekwentnie flirtuje z bachiczną duszą, a urzędowa droga winiarza jest usłana różami? W praktyce różnie z tym bywa, nie ma wszak róży bez kolców. Dla większości z nas oczywiste jest rozważanie sensorycznej złożoności wina. Jednak dla przeciętnego konsumenta analizowanie jego formalnej istoty wydaje się pomysłem kompletnie bezzasadnym. Ufając, że lapidarny opis regulacyjnego zaplecza nie obnaży zbyt wielu wątków mordujących romantyzm degustacyjnej chwili, pozwólmy sobie wyjątkowo na takie rozważania.
Definicja wina
Czym jest wino? W myśl prawa Unii Europejskiej wino oznacza „produkt otrzymywany wyłącznie w drodze całkowitej lub częściowej fermentacji alkoholowej świeżych winogron, rozgniatanych lub nie, lub moszczu winogronowego”. Jak widać, nobilitujące miano wina otrzymać może jedynie napój powstały jako efekt ciężkiej pracy drożdży, skrupulatnie przerabiających naturalny cukier ze świeżych winogron w tak lubiany przez nas alkohol oraz, darzony nie mniejszym uwielbieniem, dwutlenek węgla. Regulacja ta ma charakter wspólnotowy i obowiązuje bezpośrednio we wszystkich państwach członkowskich. Wino produkowane i oferowane w całej Unii Europejskiej wypełnia dzięki temu wskazane wyżej, uniwersalne i jednoznaczne znamiona. Oczywiście, niezależnie od lokalnych tradycji i kulturowych uwarunkowań.
Wino to „produkt otrzymywany wyłącznie w drodze całkowitej lub częściowej fermentacji alkoholowej świeżych winogron, rozgniatanych lub nie, lub moszczu winogronowego”.
Próżno dziś szukać krajowej definicji wina. Lokalnej polskiej wariacji na temat znanego od tysiącleci produktu szczęśliwie już nie ma, co jest słuszne i absolutnie konieczne. Z góry określono też zamkniętą listę technologii, które mogą być wykorzystywane przy produkcji europejskiego wina. Nazywane są zbiorczo „dozwolonymi praktykami enologicznymi”. Z uzasadnionymi klimatycznie i historycznie wyjątkami oraz poszanowaniem stylistycznej suwerenności producentów ograniczają one zakres technologicznej kreatywności.
Spójność definicji wina w Unii chroni konsumentów przed rozczarowaniem, zaś sam rynek wina przed nieuczciwą konkurencją. Doniosłość tych ograniczeń docenimy, gdy uświadomimy sobie, jak wielkim rynkiem wina jest Unia Europejska. Zarówno od strony podażowej, jak i konsumenckiej. Negowana zwykle nadregulacja bywa niekiedy niezbędna i może być, wbrew pozorom, bardzo przydatna.
Regulacje krajowe
Wróćmy jednak do przepisów rodzimych. Zakotwiczone ustrojowo poza naszym krajem wino funkcjonuje, co oczywiste, także w lokalnym porządku prawnym. Pozostaje ono z konieczności i na nasze nieszczęście, jednocześnie produktem spożywczym, wyrobem akcyzowym oraz napojem alkoholowym. Jego produkcja stanowi zaś obszar regulowanej działalności gospodarczej, czyli takiej, której podjęcie wymaga wcześniejszego spełnienia określonych prawem wymagań. Troska o bezpieczeństwo i zadowolenie klientów oraz… interes skarbu państwa, wymuszają na producentach szereg obowiązków.
Życie winiarza regulowane jest z tego powodu poprzez naręcze aktów prawnych rozlicznej rangi. Kluczowe wydają się dwa. Pierwszy to normująca funkcjonowanie producentów wina, a wspomniana już we wstępie ustawa winiarska. Drugi – wybitne arcydzieło polskiej sztuki legislacji – ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Ta sama, która od przeszło czterdziestu lat stoi na straży trzeźwości polskiego społeczeństwa.
Ustawa o trzeźwości
Trudno nie dostrzec zasadnej celowości uchwalenia ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Trzeba jednak przyznać, że ten konkretny dokument nieco już odbiega od współczesnych potrzeb i okoliczności. Kierowany jest bowiem rozmiarem problemów alkoholowych i myślą prawotwórczą czasów stanu wojennego. Można chyba zaryzykować tezę, że sytuacja gospodarcza, społeczna oraz technologiczna zmieniły się nieco od czasu narodzin ustawy w 1982 roku. Obok zapisów swoistych i muzealnych znajdziemy tam przede wszystkim sporo ograniczeń w zakresie sprzedaży czy promocji napojów alkoholowych.
Ustawa wprowadza różnego rodzaju zezwolenia na sprzedaż (które nie są koncesjami) oraz zasady ich wydawania. Wszyscy wiemy, jak problematyczne może okazać się sąsiedztwo kościoła, szkoły czy przedszkola (co ciekawe, o żłobkach w ustawie nie pomyślano). Kłopotliwy współcześnie jest też daleki od współczesności model sprzedaży alkoholu. Jego ustawowy wzorzec oparty jest wciąż na fizycznym wydawaniu produktu nad ladą sklepu monopolowego. Współczesny rynek oczekuje jeśli nie nowoczesnych, to przynajmniej współczesnych form sprzedaży. Chodzi m.in. o sklepy samoobsługowe czy dostawę produktu zamówionego drogą elektroniczną. Rozwiązania takie nie mieszczą się jednak w głowach obrońców prohibicyjnej tradycji. Na tym zresztą uciążliwość zapisów ustawy się nie kończy.
Zakaz reklamy
Najbardziej kłopotliwym utrudnieniem wydaje się ogólny zakaz promocji i reklamy. Reklamę tę, którą rozumiemy w dużym skrócie jako publiczne rozpowszechnianie znaków towarowych napojów alkoholowych lub producentów w celu ich popularyzacji. Dozwolona jest ona jedynie w przypadku piwa, a i tutaj obwarowana została szeregiem dodatkowych ograniczeń. Co ciekawe, to właśnie piwo odpowiada w dużej mierze za wskazywane często wskaźniki spożycia alkoholu w naszym kraju. Jest bowiem najtańsze, najbardziej dostępne i egalitarne .
Reklama dozwolona jest jedynie w przypadku piwa. A to właśnie piwo jako najtańsze, najbardziej dostępne i egalitarne odpowiada w dużej mierze za wskaźniki spożycia alkoholu w naszym kraju.
Oczywiste jest, że alkoholizm stanowi poważny problemem społeczny. Historyczne doświadczenie podpowiada nam jednak, że nazbyt restrykcyjne podejście państwa i wszechobecne ograniczenia wywołują raczej odwrotny skutek. Nie zmieniają natury człowieka, potęgują natomiast wiele patologii. Najwyższa pora na ustawę, która zrozumie mechanizmy społeczne i zamieni politykę tępych zakazów na działania wspierające zmianę profilu spożycia. Na taką też czekamy.
Ustawa winiarska
Dzieje znacznie szczęśliwszej dla rynku wina ustawy winiarskiej są nieco krótsze. Sięgają one czasu akcesji naszego kraju do rodziny europejskich państw winiarskich w 2004 roku. Polska przystępowała do tego szczególnego klubu jako nowicjusz, nie posiadając praktycznie żadnych poważniejszych upraw winorośli przeznaczonych na wino. Członkostwo w Unii Europejskiej oznaczało konieczność dostosowania lokalnych regulacji do uwarunkowań wspólnego rynku. W świetle ustawy z 2004 roku produkcja i rozlew wyrobów winiarskich były wciąż działalnością koncesjonowaną, tj. wymagały uzyskania stosownego zezwolenia.
Produkcja wina od formalnej strony zbliżona była raczej do współczesnej produkcji alkoholu etylowego niż do oczekiwań małego winiarza. Ponadto produkcja wyrobów winiarskich wymagała spełnienia szerokiego spektrum wymogów formalnych. Błędy pionierskich czasów zostały jednak szybko naprawione. Nowelizacja uchwalona w 2008 roku dała początek winiarskiej rewolucji w naszym kraju, która trwa do dziś. Kuriozalne zapisy zniknęły z porządku prawnego. Ich miejsce zajęły przywileje przewidziane przez ustawodawcę dla drobnych producentów, wytwarzających wino z owoców pochodzących z własnych winnic. Winiarze tacy nie muszą już przechodzić obrosłej legendami procedury zatwierdzenia zakładu przez sanepid. Po drugie, otrzymali prawo do wytwarzania wina poza składem podatkowym. Po trzecie wreszcie: w pewnych okolicznościach mają także możliwość produkcji i sprzedaży nawet bez konieczności rejestracji działalności gospodarczej.
Plantatorzy i producenci
Choć i ta ustawa nie była doskonała, to jednak stała się faktycznie przełomową. To dzięki jej zapisom, w kraju, w którym winiarstwo było domeną nielicznej grupki entuzjastów, pojawiły się setki poważnych jakościowo, komercyjnych projektów. Nowelizacja tej ustawy rozszerzyła zakres przywilejów, jeszcze bardziej zbliżając polskie winiarstwo do europejskich standardów. Nowe przepisy wyróżniły wśród winiarzy plantatorów winorośli i samych producentów wina. Otwarło to drogę do specjalizacji oraz możliwości sprzedaży i zakupu owoców przeznaczonych na wino. Ewoluuje też nastawienie urzędników. Widoczna zmiana pokoleniowa, pozytywne nastawienie do wina, otwartość na nieszablonowe, lokalne formy aktywności wspierają w dużej części realizację najbardziej szalonych projektów.
Nowe przepisy ustawy winiarskiej wyróżniły wśród winiarzy plantatorów winorośli i samych producentów wina.
Formalne cywilizowanie sytuacji winiarstwa nakłada się też szczęśliwie na widoczne zmiany kultury spożywczej i widoczne już gołym okiem zmiany klimatyczne. Spożycie wina w Polsce konsekwentnie rośnie, zmienia się także profil jakościowy przedmiotów zainteresowania rodzimych konsumentów.
Wydaje się, że złote czasy dopiero przed nami!